Wernard Bruining. Ojciec europejskiej sceny konopnej

Luke.Konopiacki
26 Nov 2025

Jego imię jest na zawsze związane z Mellow Yellow, pierwszym prawdziwym coffeeshopem w Amsterdamie, który otworzył wraz z kilkoma bliskimi przyjaciółmi w 1972 roku. Ale Wernard Bruining pomógł również zapoczątkować konopną rewolucję, otworzył pierwszy w Europie growshop i był pionierem w dziedzinie medycznego oleju CBD. Jakby tego było mało na jedno życie, w latach 80. Wernard założył Soft Secrets, które było magazynem firmowym jego growshopu. Z okazji 40-lecia Soft Secrets przygotowaliśmy portret tej żywej legendy europejskiej sceny konopnej – prawdziwego hipisa, który nie przepada za ciężką pracą i komercją.


Wczesne lata i narodziny Mellow Yellow

Wernard Ernest Bruining urodził się 14 sierpnia 1950 roku w Sorong w Nowej Gwinei, która była wówczas holenderską kolonią. Pierwsze dziesięć lat życia spędził właśnie tam, po czym jego rodzina przeniosła się do Holandii. „W sumie chodziłem do 20 szkół” – powie później. „Więc jestem bardzo wyobcowany. Nigdzie nie przynależę”. Wernard chce zostać nauczycielem i w 1968 roku zgłasza się do kolegium nauczycielskiego w Amsterdamie. Na drugim roku studiów po raz pierwszy styka się z marihuaną. Dzięki niej uświadamia sobie, że szkoła nie uczy go, jak nauczać dzieci samodzielnego myślenia, ale jak uczyć je posłuszeństwa.

Rzuca studia, ima się różnych prac, a następnie wraz z kilkoma przyjaciółmi zaczyna prowadzić dom młodzieży o nazwie Second Home. Pali się tam mnóstwo zioła i haszyszu. „Wśród palaczy zioła zawsze znajdzie się jeden lub dwóch, którzy wiedzą, skąd je wziąć. Kupują towar, a potem rozprowadzają go wśród znajomych. Tak samo było w naszym domu młodzieży. Co jakiś czas ktoś szedł coś kupić, a potem to rozprowadzał. Jeśli robiłeś to dobrze, trochę ci zostawało i miałeś to za darmo. Taka była zabawa”. Piętro, które dzieli z przyjaciółmi w Second Home, stanie się miejscem spotkań miłośników konopi.

W 1972 roku pojawia się pomysł, by przekształcić ten styl życia w pracę. Wernard i jego przyjaciele zajmują na dziko pustą piekarnię przy Weesperzijde 53 w Amsterdamie. Tak rodzi się herbaciarnia Mellow Yellow, nazwana na cześć słynnego ówczesnego przeboju pop. Za pożyczone pieniądze kupują funt haszyszu, kroją go na kawałki i pakują do plastikowych torebek. Torebki są sprzedawane przez „domowego” dilera klientom herbaciarni. Oficjalnie diler nie jest zatrudniony w lokalu. „Siadał przy barze i udawał gościa. Zgodnie z prawem, sądownictwo nie mogło zamknąć lokalu tylko dlatego, że ktoś sprzedawał w nim haszysz. Był gościem, nic nie mogliśmy na to poradzić!”.

Wkrótce Wernard uczy się, że wolność jest wszystkim, ale trzeba w jej ramach ustalić pewne zasady. Na przykład, nie wolno używać ani sprzedawać twardych narkotyków. Spożywanie LSD jest dozwolone, ale jego sprzedaż już nie. Nie ma ograniczeń wiekowych. Mellow Yellow sprawia, że kupowanie haszyszu i zioła jest łatwe i przejrzyste. „Nie trzeba było się na tym znać. Przez plastikową torebkę było widać, co dostajesz”. Wstępne pakowanie oznaczało, że klienci zawsze płacili tę samą cenę. Mellow Yellow istniało przy Weesperzijde tylko przez krótki czas; w 1978 roku lokal częściowo spłonął.

Growshop, Soft Secrets i medyczna marihuana

Wernard postanawia odszukać amerykańskiego klienta, który powiedział mu, żeby go odwiedził, jeśli kiedykolwiek będzie w USA. „Zakochałem się po uszy, ponieważ trafiłem na grupę Amerykanów, którzy palili sinsemillę, czyli zioło bez nasion. Obchodzili się z ziołem zupełnie inaczej niż my, usuwając męskie rośliny i traktując to zioło, jakby było złotem”. Kolejna różnica: marihuana sinsemilla dawała sześć do siedmiu razy większe plony niż indonezyjskie zioło, które Wernard sprzedawał w Holandii. W wyniku jego podróży do USA, w 1979 roku do Holandii przyjechał „Old Ed” Holloway, hodowca konopi z Oregonu. Miał on mieszkać w domu Wernarda przez prawie pięć lat.

Następnie Wernard, wraz z małą ekipą nazywającą siebie Green Team, zaczyna uprawiać sinsemillę. Kupują małą farmę z kawałkiem ziemi w północnej prowincji Fryzji i w 1980 roku zbierają pierwsze plony. Większość właścicieli coffeeshopów zna Wernarda, więc to on odpowiada za sprzedaż. Początkowo nie jest to łatwe, ponieważ Nederwiet (marihuana uprawiana w Holandii – red.) ma fatalną reputację. Jednak gdy tylko kupujący spróbowali sinsemilli od Green Team, od razu się na nią decydują. Założyciel coffeeshopu Bulldog, Henk de Vries, kupuje większość pierwszych zbiorów za 14 000 guldenów za kilogram (obecnie ok. 6800 euro – red.). To rekordowa cena za holenderskie zioło.

Gdy w 1981 roku Green Team ma na zewnątrz tysiąc żeńskich roślin w torbach do uprawy, podjeżdża do nich policjant na rowerze, by zapytać, co robią. Na szczęście mężczyzna jest bardzo rozsądny. „Cokolwiek robicie, nie możecie tego więcej powtórzyć” – mówi. Green Team rozumie, że cudem uniknęli kłopotów. Natychmiast usuwają wszystkie rośliny i umieszczają je u znajomych. Zamiast jednej plantacji we Fryzji, nagle powstaje ich ponad 20 w całej Holandii. Misja Wernarda, by uczynić z Holandii Jamajkę Europy, idzie w dobrym kierunku.

Green Team zdaje sobie sprawę, że musi się sprofesjonalizować i decyduje się sprowadzić z USA eksperta od genetyki. „Było dwóch kandydatów: Ed Rosenthal i człowiek, który nazywał siebie Sam the Skunkman. Ja byłem za Edem, a wszyscy inni za Samem. Wysłaliśmy bilet lotniczy, Sam przyleciał i przytłoczył wszystkich wielkimi opowieściami o pieniądzach i roślinach dających ogromne plony, z małymi listkami, bla, bla, bla. Taki typowy gadatliwy Amerykanin. Moi przyjaciele byli pod ogromnym wrażeniem, ale ja nie. Pomyślałem sobie. Znowu to samo, znowu zrobi się z tego komercha. Więc się wycofałem”.

To powracający motyw w życiu Konopnego Ojca Chrzestnego; gdy coś staje się zbyt komercyjne lub zaczyna za bardzo przypominać pracę, on zaczyna robić coś nowego. Na przykład w 1985 roku Wernard otworzył w Amsterdamie pierwszy w Europie growshop o nazwie Positronics. Wcześniej wymyślił tę nazwę dla zaprojektowanej przez siebie gry w piłkarzyki. W sklepie Wernard sprzedaje lampy do uprawy, które importuje z USA i Anglii, oraz inny sprzęt do uprawy. Positronics staje się centralnym punktem rozwijającej się sceny growerów w Holandii i daleko poza jej granicami. Wernard zaczyna produkować własne lampy do uprawy i odżywki dla roślin. Aby móc kupować sadzonki w Positronics, trzeba było być członkiem fanklubu Sinsemilla. W ten sposób Wernard trzyma zorganizowaną przestępczość na dystans.

Wydaje cienki, ale użyteczny przewodnik po uprawie outdoorowej i zakłada Soft Secrets, które początkowo jest gazetką z wycinkami dla klientów growshopu, ale później przekształca się w pełnoprawny międzynarodowy magazyn dla growerów. W ciągu ponad 12 lat istnienia Positronics dziesiątki tysięcy growerów piją tam kawę i palą jointy, wymieniając się wiedzą i genetyką między sobą oraz z personelem. Niestety, ten sam personel zwiastuje również koniec. Kradną ze sklepu na tak dużą skalę, że w 1997 roku Positronics bankrutuje z półtoramilionowym długiem w guldenach (obecnie ok. 700 000 euro – red.). Po ćwierćwieczu na czele holenderskiego świata konopi Wernard nagle zostaje z niczym.

Przez kilka lat Konopny Ojciec Chrzestny zajmował się, jak sam później napisze, „wydawaniem ulotek i kart dla międzynarodowych turystów konopnych, pokazujących najlepsze coffeeshopy w Holandii”. Interes dobrze się kręci, ale nie daje mu to pozytywnej energii, do której przywykł przy poprzednich przedsięwzięciach. W 2006 roku bezskutecznie próbuje dostać się do parlamentu z własną partią polityczną. Na początku 2009 roku Wernard rzuca ręcznik na ring. Mówi swojej żonie Yolande, że od tego momentu chce skupić się wyłącznie na medycznej marihuanie.

Wernard wymyślił słowo „Mediwiet” (medyczna trawka) już w 1994 roku. W kolejnych latach poprosił wiele coffeeshopów, aby sprzedawały marihuanę za pół ceny osobom, które używają jej w celach leczniczych. Około 50 z nich zgodziło się na to. Dzięki kampanii „Mediwiet Dealer” Wernard uważał, że sprawa medycznej marihuany ruszyła z kopyta. Było to jednak błędne przekonanie. Filmy Ricka Simpsona na YouTube w 2008 roku naprowadziły go na trop oleju konopnego. Ale Wernard nie byłby sobą, gdyby nie stworzył własnej wersji. Uważał, że olej Ricka Simpsona jest zbyt gęsty, i eksperymentował, aż znalazł przepis, który uznał za idealny.

Następnie opracowuje najprostszą możliwą metodę produkcji. Dzięki urządzeniu o nazwie Cannolator każdy może samodzielnie w domu wytworzyć olej konopny z resztek roślinnych. W 2011 roku Wernard wydaje swoją książkę „Olej z zioła: idealna medycyna ludowa”, zawierającą dziesiątki świadectw pacjentów. Od 2009 roku Wernard przeprowadził setki pokazów, warsztatów, nagrań wideo i kursów, aby nauczyć ludzi, jak samodzielnie wytwarzać olej konopny. Dzięki dwóm darowiznom udało mu się kupić lokal w swoim rodzinnym mieście Tiel. Prowadzi tam warsztaty i sprzedaje Cannolator oraz inne legalne produkty, takie jak olej CBD.

 

Przeczytaj na Soft Secrets także o:

Simon i Serious Seeds: pasja do konopi, która zmieniła życie

Coffeeshop – unikalne zjawisko w międzynarodowej kulturze konopnej

Malala Yousafzai i jedno bongo, które przywołało traumę sprzed lat

L
Luke.Konopiacki