Słowacja – Dubaj Europy
Słowacja może startować do miana europejskiego Dubaju i niestety nie pod względem bogactwa. Zastanówcie się. Gdzie w Europie za posiadanie marihuany można dostać więcej do odsiadki w więzieniu niż za popełnienie morderstwa? Tylko nie mówcie, że to niemożliwe. Tak, w Europie istnieje państwo, które mimo zmieniającej się polityki narkotykowej na całym świecie dalej niszczy życie. Na Słowacji bo o niej mowa, w niektórych przypadkach kiedy osoba zostaje złapana z marihuaną grozi jej wyrok mordercy. Wyrok za posiadanie lub używanie marihuany może być dłuższy niż za nieumyślne spowodowanie śmierci. Niestety mimo, że u naszych sąsiadów trwają kampanie na rzecz zmiany prawa na łagodniejsze kary, większość obywateli i najwyższe kręgi polityczne pozostają w tej sprawie jednolite. Stanowczo twierdzą, że dekryminalizacja nie jest przewidziana.
Słowackie prawo stanowi, że jeśli ktoś zostanie przyłapany na posiadaniu marihuany po raz pierwszy, może trafić do więzienia na okres do trzech lat, oczywiście jeżeli jest ona przeznaczona do użytku osobistego. Sędzia może jednak zdecydować się na zawieszenie wyroku i nałożyć grzywnę lub prace społeczne. Rzecz jasna zależy to od ilości trawki przejętej przez organa władzy. Po oszacowaniu wartości przejętego towaru na czarnym rynku, jeśli policja według swego uznania stwierdzi, że ilość kosztuje ponad 2.660 euro, osoba może zostać oskarżona i wsadzona do więzienia na okres do pięciu lat. Za produkcję, transport lub sprzedaż marihuany grozi kara od trzech do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Wydawałoby się, że w innych krajach jest podobnie, przejdźmy więc dalej. Większy problem pojawia się kiedy osoba jest aresztowana za posiadanie trawki więcej niż jeden raz, wyrok więzienia wynosi wtedy od 10 do 15 lat. Takie kary są bardziej drakońskie dla recydywistów. Według artykułu z projektu Reporting Democracies, opublikowanego na stronie Balkan Insight, a napisanego przez Ninę Hrabovską Francelovą, kiedy w 2019 roku słowacka policja zrobiła nalot na pub w mieście Koszyce, u dwudziestokilkuletniego mężczyzny o nazwisku Robert Džunko znaleziono 7,7 grama trawki. Mężczyzna jest nadal przetrzymywany w areszcie. Nie był to bowiem pierwszy raz, kiedy Džunko miał przy sobie marihuanę. Kiedy w 2017 roku został przyłapany z 12 gramami, otrzymał wyrok w zawieszeniu na 30 miesięcy.
"Oczekując na ostateczny wyrok, 27-latek stoi w obliczu dodatkowej kary 12,5 roku więzienia. Jeśli taki wyrok zapadanie, a także po dodaniu wyroku w zawieszeniu, do czasu wyjścia na wolność będzie miał za sobą 15 lat odsiadki za posiadanie mniej niż 20 gramów marihuany" - pisze Francelova. W szokującym kontraście, słowackie władze wydały wyrok dziewięciu lat więzienia w przypadku Juraja Hossu, który został uznany za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci w stolicy Bratysławy w 2018 roku. Tak, dobrze przeczytaliście. Zgodnie z tymi dwoma sprawami sądowymi, na Słowacji osoba może dostać mniej czasu w więzieniu za popełnienie morderstwa niż osoba, która ma przy sobie 20 gramów marihuany. W większości stanów w USA i na świecie, gdzie marihuana została zdekryminalizowana do użytku przez osoby dorosłe, posiadanie do 20 gramów mieści się zazwyczaj w dozwolonym limicie ilości, jaką dana osoba może mieć przy sobie. Słowackie prawo jest jednak tak sztywne, że nie ma w nim nawet rozróżnienia na miękkie i twarde narkotyki. Wszystkie narkotyki są zaliczane do tej samej kategorii i mają taką samą wagę dla systemu sądownictwa karnego. To samo dotyczy recydywy. Prawo w takich przypadkach nie rozróżnia między użytkownikiem a dilerem narkotyków. W przypadku młodego mężczyzny Roberta Džunko, jego rodzina i przyjaciele rozpoczęli inicjatywę "Sloboda pre Roba" (Wolność dla Roba), która podkreśla historię Roberta, a następnie innych skazanych za posiadanie marihuany, którzy zostali podobnie brutalnie potraktowani przez krajowy wymiar sprawiedliwości. Kampania ma na celu podniesienie świadomości społecznej.
Jeśli chodzi o zmianę prawa dotyczącego marihuany w Słowacji, większość rozmów wydaje się być pustymi obietnicami.
Jeśli chodzi o zmianę prawa dotyczącego marihuany w Słowacji, większość rozmów wydaje się być pustymi obietnicami. Już w 2012 roku ówczesny premier Słowacji Robert Fico powiedział, że może przekonywać innych polityków na częściową legalizację posiadania marihuany i złagodzenie przepisy, aby zezwolić na posiadanie do trzech dawek marihuany na własny użytek. W 2018 roku ówczesna minister sprawiedliwości, Lucia Žitňanská, lobbowała za częściową dekryminalizacją narkotyków. Propozycja ministra mówiła: "Po raz pierwszy posiadanie niewielkiej ilości narkotyku powinno być karane jako wykroczenie, a dopiero w przypadku wielokrotnego łamania prawa w ciągu 12 miesięcy jako przestępstwo. W przypadku osób poniżej 18 roku życia, oprócz kary grzywny, powinna być automatycznie orzekana diagnoza lekarska, poradnictwo socjalne i w razie potrzeby leczenie odwykowe". Partie rządowe nie doszły jednak do porozumienia w sprawie częściowej dekryminalizacji.
Od 2018 roku nastąpiło jeszcze kilka prób zmiany słowackiego prawa, w tym na początku 2021 roku, ale politycy tego kraju nie byli jeszcze skłonni do osiągnięcia porozumienia. Rozczarowujące jest również publiczne spojrzenie na marihuanę w tym kraju. Według sondażu, w którym zapytano 1 014 respondentów, czy popierają łagodniejsze wyroki za marihuanę, aż dwie trzecie Słowaków odpowiedziało, że nie popierają środka, w którym osoby używające marihuany są karane tylko finansowo. Tylko około jedna trzecia poparłaby łagodniejsze kary. Wyniki ankiety zostały opublikowane w listopadzie ubiegłego roku.
Jeżeli potrzebujecie jeszcze dowodów na stwierdzenie zawarte w tytule to wiedzcie, że Słowacja to ostatnie państwo członkowskie Unii Europejskiej, które usunęło CBD z listy substancji kontrolowanych. I formalnie przyznało dopiero na początku tego roku, że CBD jest niepsychoaktywne.