Prezydenci USA i konopie
Washington’s Birthday, znane także pod nazwą dzień prezydenta to święto federalne w Stanach Zjednoczonych obchodzone corocznie w trzeci poniedziałek lutego. Cykliczne wydarzenie ustanowiono na cześć George’a Washingtona, pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który urodził się 22 lutego 1732 roku. Uniform Monday Holiday Act z 1971 roku przeniósł to święto na 3. poniedziałek miesiąca, który może przypaść na dni pomiędzy 15 a 21 lutego, włącznie.
Dla prezydentów końca XIX i początku XX wieku palenie marihuany nie należało do czynności, z którą chcieli być kojarzeni. O ile w ogóle to robili. Wygląda na to, że ci którzy sprawowali urząd na początku państwowości Ameryki mieli bardziej liberalne podejście do konopi. Wydaje się, że spośród prezydentów z okresu wojny z narkotykami tylko jeden miał nieco bardziej postępowe podejście do marihuany. Z okazji Dnia Prezydenta USA przypominamy, co różni prezydenci mówili o marihuanie i co niektórzy z nich zrobili, aby przyczynić się do propagandy lub rozwoju polityki w zakresie prawa narkotykowego.
Jerzy Waszyngton
Ojciec Założyciel był pierwszą osobą, która kiedykolwiek sprawowała urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jerzy Waszyngton zapisał w swoich pamiętnikach fascynujące szczegóły. Jak pisał, „siał konopie w błotnistym dołku na bagnach”, z dala od konopi uprawianych na włókno. Wiedział też co nieco o odróżnianiu roślin męskich od żeńskich, prawdopodobnie w celu uzyskania roślin bogatszych w THC. Pisał: „Zacząłem oddzielać rośliny męskie od żeńskich...”, a także: „Wyrywając (męskie) konopie. Na konopie kwiatowe było już za późno o trzy tygodnie lub miesiąc”. Jerzy Waszyngton mógł również stosować leki z konopi, aby uśmierzyć ból związany z chorymi zębami. Wiadomo również, że stosował inne substancje takie jak laudanum, nalewkę z opium powszechnie stosowaną w tamtych czasach przeciwko chronicznym bólom. Laudanum uzależniało i powodowało haj. „Bolące, źle dopasowane protezy sprawiały, że usta Waszyngtona były wybrzuszone; zaciskał wargi, aby je utrzymać” - czytamy w Smithsonian. „Podobno stracił zęby, rozbijając między szczękami orzechy brazylijskie. Gdy został prezydentem, został mu tylko jeden ząb. Jeden zestaw protez został wyrzeźbiony z kła hipopotama i miał miejsce na pojedynczy ząb. Powodowało to niemal ciągły ból, który próbował uśmierzać za pomocą laudanum”.
George W. Bush
43. prezydent Stanów Zjednoczonych powstrzymał się od publicznej odpowiedzi na pytanie o marihuanę. Jednak później można było usłyszeć, że nie będzie się wypowiadał na ten temat, ponieważ nie chce, aby jakiś mały dzieciak przeżywał to, czego on próbował. W okresie prezydentury Busha nastąpił gwałtowny wzrost liczby przestępstw związanych z narkotykami bez użycia przemocy, często wykroczeń. Bush prowadził kampanię pod hasłem, że USA powinny zajmować się medyczną marihuaną, którego to poglądu nie podzielał w czasie swojej prezydentury. W rzeczywistości jego administracja przeprowadziła naloty na wiele poradni i pacjentów w kilku stanach, w których medyczna marihuana była legalna.
Barack Obama
Niestety federalna legalizacja nie została wprowadzona za kadencji Obamy, jednak 44. prezydent otwarcie wypowiadał się na temat używania przez siebie trawki w młodości. „Często się inhalowałem. I o to chodziło” - powiedział. Pierwszy afroamerykański prezydent USA powiedział też, że nie uważa aby trawka była bardziej niebezpieczna niż alkohol. Powiedział także, że palił trawkę jako dziecko i uważa ją za zły nawyk i nałóg, nie różniący się zbytnio od papierosów, które palił w młodości i przez dużą część swojego dorosłego życia. Obama uważał, że marihuana powinna być opodatkowana tak samo jak papierosy i alkohol. Ułaskawił sporo osób, które nie dopuściły się przestępstw narkotykowych z użyciem przemocy, niż jakikolwiek inny prezydent w historii. Mimo to za jego kadencji DEA zaklasyfikowała olej CBD jako substancję nielegalną, a właśnie ten lek pomaga pacjentom cierpiącym na najcięższe schorzenia m.in. takie jak epilepsja.
Obama uważał, że marihuana powinna być opodatkowana tak samo jak papierosy i alkohol.
Abraham Lincoln
Internet obfituje w prawdziwe i niestety w fałszywe cytaty mówiące o tym, że Lincoln lubił konopie. Jeden z cytatów, którego prawdziwość jest kwestionowana, brzmi następująco: „Dwie z moich ulubionych rzeczy to siedzenie na ganku i palenie fajki ze słodkich konopi oraz granie na harmonijce ustnej Hohner”. Choć nie jest do końca jasne, czy 16. prezydent USA naprawdę palił. Wiele źródeł twierdzi, że to prawda - palił. Byłoby głupotą zakładać, że Lincoln nie palił trawki. Żył on bowiem w czasach, gdy uprawa konopi była czymś normalnym, a wiele wpływowych postaci wspominało o marihuanie tak po prostu, bez robienia z tego powodu zamieszania, tak jakby była to codzienność.
Richard Nixon
To ten prezydent, który wywołał wojnę z narkotykami. Tricky Dick – właśnie tak nazywano tego prezydenta, rutynowo szerzył nienawiść do marihuany i nie szanował ras oraz grup etnicznych innych niż biała. Poniższa wypowiedź ilustruje obie te cechy: „Chcę cholernie mocnego oświadczenia w sprawie marihuany, to znaczy takiego, które po prostu wyrwie im tyłek. Wiesz, to zabawne, że każdy z tych gnojków, którzy są za legalizacją marihuany jest Żydem. Późniejsze administracje, na przykład prezydenta Ronalda Reagana, korzystały ze spuścizny Nixona, przekształcając wojnę narkotykową w nowoczesną krucjatę, z której do dziś USA się otrząsa.
Ronald Reagan
Skoro już o tym „bohaterze” mowa. Regan sprawował władzę przez większą część lat 80. Był 40. prezydentem, a pisanie że po prostu szerzył negatywną propagandę na temat marihuany, jest niewystarczające. Człowiek ten głosił takie rzeczy, jak: „Mam teraz absolutny dowód na to, że wypalenie nawet jednego papierosa marihuany powoduje takie same uszkodzenia mózgu, jak przebywanie na wyspie Bikini podczas wybuchu bomby H”. Bardzo sztywne i głupie stanowisko Reagana w sprawie marihuany uzupełniała jego małżonka. To właśnie dzięki Pierwszej Damie Nancy Reagan w ramach amerykańskiej wojny z narkotykami uruchomiono kampanię reklamową „Just Say No”. Kampania poszukiwała różnych sposobów mówienia "nie" rekreacyjnemu zażywaniu narkotyków i była skierowana przede wszystkim do dzieci. Reagan zmarł w 2004 r.po tym jak przez prawie dziesięć lat cierpiał na chorobę Alzheimera. Nie dożył chwili, gdy marihuana stała się akceptowalną metodą leczenia wspomagającą zdrowie mózgu. Nawet gdyby miał możliwość wypróbowania medycznej marihuany, trudno sobie wyobrazić, żeby się na to zgodził.
Jimmy Carter
Jimmy Carter twierdził, że nigdy nie palił trawki, ale jego syn Chip palił i to podobno na dachu Białego Domu razem z Willie Nelsonem. Carter jest uważany za najbardziej postępowego prezydenta w kwestii marihuany w czasach wojny z narkotykami, który powiedział Kongresowi: „Popieram ustawodawstwo zmieniające prawo federalne w celu wyeliminowania wszystkich federalnych sankcji karnych za posiadanie do jednej uncji marihuany”. W 1977 roku powiedział: „Kary za posiadanie narkotyku nie powinny być bardziej szkodliwe dla jednostki niż samo używanie narkotyku”, dodając przy tym, że sprzedaż marihuany powinna być nadal rygorystycznie karana. W czasie kadencji Cartera ustanowiono tzw. Compassionate Investigational New Drug Act, dzięki któremu wybrani pacjenci cierpiący na określone schorzenia otrzymywali skręty z marihuany za zgodą władz federalnych.
John F. Kennedy
Chyba najbardziej popularny prezydent. W dzisiejszych czasach znajduje się on w centrum szalonych teorii spiskowych. Jego zabójstwo również stało się źródłem wszelkiego rodzaju mitów i bajek. Tak samo jak nie możemy z całą stanowczością potwierdzić czy w śmierć JFK była zamieszana CIA lub czy winni są Iluminaci, nie możemy też potwierdzić, czy 35. prezydent palił marihuanę w Białym Domu. Według niektórych źródeł pisanych, w tym książki biograficznej o JFK, mógł to robić jednorazowo. Podobno w celu leczenia bólu pleców. Źródło twierdzi, że: „Wieczorem 16 lipca 1962 roku, według [kierownika Washington Post] Jima Truitta, Kennedy i Mary Meyer palili razem marihuanę. Prezydent wypalił trzy z sześciu jointów, które przyniosła mu Mary. Na początku nie odczuwał żadnych skutków. Potem zamknął oczy i odmówił wypalenia czwartego jointa”. To, co rzekomo powiedział w tym samym momencie, to: „Załóżmy, że Rosjanie coś teraz zrobili”.