Angola Red, Oaxacan i Red Lebanon
W tym wydaniu przewodnika po zagrożonych odmianach przyjrzymy się dwóm odmianom landrace sativa, Angola Red i Oaxacan Highland z Meksyku – i po raz pierwszy porozmawiamy o słynnym haszyszu, Red Lebanese. Wszystkie odmiany pochodzą z części świata, które w ostatnich latach znalazły się w chaosie spowodowanym wojną z narkotykami, a tradycyjne sposoby uprawy zostały zakłócone i zniekształcone, aż oryginalne i poszukiwane odmiany zostały prawie całkowicie utracone.
Czerwony Liban
W Libanie większość krajowej produkcji haszyszu odbywa się w regionie doliny Bekaa, który od dawna kontrolowany jest przez kartele działające w sposób jawnie sprzeczny z prawem. Konopie uprawiane są w dolinie od stuleci, jeśli nie dłużej, a produkcja często osiąga szczyt w czasach wojny i niepokojów społecznych – takich jak lata wojny domowej w latach 1975-1990, kiedy to wielu biednych rolników zbiło fortuny na kilku krótkich zbiorach. W czasie pokoju policja i wojsko rutynowo łączą siły, konfrontując się z problemem (a czasem z wrogimi i dobrze uzbrojonymi bojówkami) poprzez masowe niszczenie upraw – co nie tylko szkodzi lokalnej gospodarce i źródłom utrzymania wielu osób, ale także jest niezwykle destrukcyjne dla krajobrazu, który często pozostaje pusty i jałowy po nalotach.
Jedną z utrzymujących się trudności jest potrzeba dużych inwestycji w rozwój obszarów wiejskich w regionie: początkowe programy rozpoczęły się w latach 90. z pomocą Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju i zamiarem przeznaczenia setek milionów na zastąpienie plantacji marihuany legalnymi uprawami komercyjnymi. Kiedy obiecane fundusze się nie pojawiły, wielu zwykłych rolników nie miało innego wyboru, jak tylko spróbować uprawiać więcej konopi indyjskich. Taki stan rzeczy utrzymuje się od wielu lat – w ciągu trzech lat po konflikcie libańsko-izraelskim w 2006 r. rolnicy mogli odetchnąć z ulgą, gdyż władze zajęły się bardziej palącymi kwestiami związanymi z następstwami wojny, ale we wrześniu 2009 r. ponownie rozpoczęto likwidację plantacji, która trwa od tego czasu każdego lata.
Wielu Libańczyków popiera legalizację branży, wierząc, że uregulowana będzie bezpieczniejsza i korzystniejsza ekonomicznie; inni uważają, że poziom przemocy i korupcji jest tak zakorzeniony, że potrzebne jest zdecydowane podejście, aby wyeliminować te problemy raz na zawsze. Potężne rodziny i gangi, które tworzą kartele, same w sobie stanowią potężny głos polityczny, a wielu polityków opiera się wdrażaniu zbyt surowej polityki w obawie przed utratą stanowiska lub, co gorsza, osobistego bezpieczeństwa. Sam haszysz występuje w dwóch formach – żółtej, która pochodzi z młodszych roślin i ma działanie pobudzające mózg ze względu na wysoką zawartość THC i niską zawartość CBN charakterystyczną dla zbiorów na tym etapie; oraz czerwonej, która pochodzi z bardziej dojrzałych roślin, ma wyższą zawartość CBN i bardzo przypomina marokański haszysz (ale daje bardziej „kamienisty” efekt).
Rośliny są zwykle rozkładane do wyschnięcia na słońcu, a następnie potrząsane nad drobną siatką w celu wychwycenia trichomów, a powstały proszek jest zamykany w workach i przechowywany do zimy, kiedy rozpocznie się prasowanie. Żółta forma jest tradycyjnie znacznie rzadsza niż czerwona; produkowane są różne jakości obu, przy czym najwyższe gatunki są niezwykle silne. Od czasu wojny z Izraelem kontrole graniczne są bardzo restrykcyjne, a duża ilość libańskiego haszyszu została wchłonięta przez rynek krajowy – choć ceny ucierpiały z powodu nadwyżki. Na arenie międzynarodowej trudno jest zaopatrzyć się nawet w niewielkie ilości dobrego, świeżego libańskiego haszyszu, choć nie brakuje kiepskich imitacji – często pochodzących z Turcji, która produkuje podobny haszysz z pokrewnych odmian konopi, ale ogólnie uważa się go za gorszy.
Oaxacan Highland
Odmiana Oaxacan Highland – często znana jako Gold pomimo beżowego odcienia pąków (i czerwonych końcówek kielicha!) – pojawiała się dość regularnie na rynku amerykańskim. Znana była ze swojego silnego, psychodelicznego haju oraz ostro-słodkiego smaku i zapachu, a także wysokiego, stożkowatego wzrostu i tendencji do hermafrodytyzmu. Podczas gdy na rynku krajowym roślina ta niemal całkowicie zniknęła, jej okazy nadal rosną w Meksyku, rozsiane po wzgórzach otaczających miasto Oaxaca.
Zwykle dorasta do około 12 stóp – dość wysoko jak na odmianę wyżynną – a jej skłonność do wyrastania długich, mocnych dolnych gałęzi nadaje jej charakterystyczny kształt choinki. Liście są nieco szersze niż w przypadku wielu innych meksykańskich odmian, takich jak Guerrera czy Michoaca, a kwiaty są często gęsto otoczone małymi, żywicznymi liśćmi. Nasiona tej i wielu innych meksykańskich odmian są większe, jaśniejsze i mniej cętkowane niż w przypadku większości sativ z regionów Ameryki Środkowej i Południowej.
Od czasu do czasu przedostaje się kilka nasion uważanych za oryginalną sativę Oaxacan Highland, w wyniku czego powstało kilka odmian hybrydowych, które są obecnie dostępne, takie jak Eldorado z Sativa Seed Bank i Niagara od Dr. Greenthumb. Jednak prawdopodobieństwo pojawienia się nowych nasion w przyszłości stale maleje. Poziom przemocy związanej z narkotykami w regionie Oaxaca jest tak wysoki, że polowania na odmiany nie są podejmowane zbyt często. Ponadto, wprowadzenie nowej genetyki hybrydowej do regionu doprowadziło do rozrzedzenia linii, podobnie jak w przypadku wielu innych wspaniałych odmian, a czyste egzemplarze są coraz rzadsze. Przypuszcza się, że wzrost liczby nasion o większym stopniu cętkowania powierzchni, być może spowodowany wprowadzeniem genetyki kolumbijskiej, jest dowodem na trwającą hybrydyzację.
Angola Red
Innym krajem, w którym uprawa konopi indyjskich była środkiem utrzymania przez wieki, jest Angola w południowo-zachodniej Afryce. Rosnące tu odmiany sativa są szeroko rozpowszechnione na wyżynach centralnych i w północno-wschodniej części kraju i powstały przed okupacją portugalską, która rozpoczęła się w 1575 roku i oficjalnie zakończyła w 1975 roku.
Przed uzyskaniem niepodległości (i późniejszą wojną domową) statki przybywające do portu w Luandzie, stolicy kraju i ważnego portu handlowego, mogły swobodnie kupować konopie indyjskie od lokalnych handlarzy. Wydaje się, że wcześni portugalscy osadnicy mogli pomóc w zdobyciu sławy przez marihuanę, transportując ją do Nowego Świata; angolscy niewolnicy wyrwani z korzeniami i przetransportowani na plantacje w tym czasie mogli również zabrać ze sobą ukryte zapasy. Jest wysoce prawdopodobne, że wiele słynnych odmian Red w Ameryce Środkowej i Południowej pochodzi właśnie od Angola Red.
Pomimo nielegalności marihuany w Angoli, rolnikom przez lata udawało się dość konsekwentnie produkować uprawy, choć tutaj, podobnie jak w Libanie, muszą oni stale liczyć się z możliwością odkrycia i spalenia ich upraw przez siły wojskowe i policyjne. W dystrykcie Balombo, na północno-wschodnim wybrzeżu Angoli, skonfiskowano ostatnio 3500 roślin w małej wiosce o nazwie Ngolo – to znaczący cios dla kraju, którego całkowita produkcja rzadko jest wystarczająco duża, aby zaspokoić cokolwiek więcej niż rynek krajowy.
Zauważono, że występowanie czerwonych fenotypów znacznie się zmniejszyło i być może całkowicie ustało, ponieważ zaczęto wprowadzać genetykę z innych miejsc, aby uzupełnić straty poniesione podczas akcji policyjnych. Rolnicy z pobliskich obszarów, takich jak prowincja Huíla, gdzie wśród lokalnych plemion udokumentowano tradycyjną wiedzę na temat właściwości konopi indyjskich, byli do tej pory w stanie zapewnić, że niektóre uprawy nadal występują. Jednak anegdoty sugerują, że zielone fenotypy są wszechobecne i nikt tak naprawdę nie wie, czy Red nadal istnieje.
Chociaż niewielki przemysł konopi indyjskich w Angoli jest w dużej mierze uważany przez władze za nieistotny, znaczenie kraju jako punktu przerzutowego kokainy doprowadziło do rozprawienia się z handlem narkotykami całkowicie. Ze względu na brak nadwyżek zbiorów na eksport, niewiele angolskiej marihuany przedostaje się do innych krajów (z wyjątkiem sporadycznych niewielkich ilości do Namibii), a oryginalny Red jest w poważnym niebezpieczeństwie i zostanie naprawdę i nieodwracalnie utracony – jeśli już tak się nie stało!
Handel marihuaną w południowej i środkowej Afryce jest często brutalny i przesiąknięty polityką. Ponieważ frakcje w pobliskich krajach Demokratycznej Republiki Konga i Konga kontynuują wojnę o kontrolę nad produkcją, władze Angoli nie chcą wydawać się pobłażliwe, ponieważ obawiają się, że przemoc zacznie wkraczać na rodzimy grunt. Chociaż jest mało prawdopodobne, by produkcja marihuany całkowicie ustała, ciągłe trudności, jakich doświadczają plantatorzy z Angoli, są tak duże, że historyczna odmiana mogła wyginąć. Bez wątpienia, jeśli jakiekolwiek okazy tej odmiany zostaną znalezione w przyszłości, muszą zostać zachowane, aby zapewnić, że linia nie wymrze. Po raz kolejny międzynarodowa społeczność producentów marihuany musi czekać, aby przekonać się, czy władze – w Meksyku, Libanie, Angoli i ogólnie na świecie – w końcu się obudzą i zdadzą sobie sprawę, że ciągłe ingerowanie w te odwieczne branże konopi indyjskich jest bezcelowe i szkodliwe, a ostatecznie skazane na niepowodzenie.
Przeczytaj na Soft Secrets także o:
Mutacje - nieustanna ewolucja konopi
Różnorodność roślin ma znaczenie. Jak powstrzymać erozję genetyczną?