Pokuta Kwaśniewskiego

Soft Secrets
14 Sep 2013

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski zmienił front na wojnie z narkotykami. Ostatnio często żałuje za swoje błędy, przeprasza oraz nawołuje do zmiany złych przepisów antynarkotykowych, które sam pomógł wprowadzić w 2000 roku.


Były prezydent Aleksander Kwaśniewski zmienił front na wojnie z narkotykami. Ostatnio często żałuje za swoje błędy, przeprasza oraz nawołuje do zmiany złych przepisów antynarkotykowych, które sam pomógł wprowadzić w 2000 roku.

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski zmienił front na wojnie z narkotykami. Ostatnio często żałuje za swoje błędy, przeprasza oraz nawołuje do zmiany złych przepisów antynarkotykowych, które sam pomógł wprowadzić w 2000 roku. 
W imieniu armii kryminalistów mimo woli i tysięcy skazańców ze zwichniętymi życiorysami Wolne Konopie na swoich stronach internetowych odpowiadają, że wybaczają oraz cieszą się z tego aktu pokuty i ataku mądrości.

Kwaśniewski już od jakiegoś czasu udziela się w Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej wspólnie z wieloma znanymi politykami, aktywistami oraz postaciami świata sztuki i biznesu. W skład komisji wchodzą dawni i byli: prezydenci Brazylii, Kolumbii, Meksyku, Szwajcarii oraz Polski; sekretarz generalny ONZ Kofi Annan; sekretarz generalny Rady UE Javier Solana; wysoki urzędnik w administracji amerykańskiej George P. Schultz oraz wielu innych. Wśród obecnych znajdziemy pisarzy (np. noblistę M. Vargasa Llosę) czy brytyjskiego miliardera Richarda Bransona. Komisja w 2011 r. ogłosiła raport nazywający wojnę z narkotykami „totalną porażką” i nawołujący rządy do zmiany polityki: stosowania sprawdzonych metod, kierowania się wiedzą i racjonalnymi przesłankami, oraz do legalizacji marihuany. Głównym adresatem raportu był Prezydent Obama i rząd USA – jako główni sponsorzy światowej konopnej prohibicji i odpowiedzialni za chaos wywołany przez amerykańską Wojnę z (Niektórymi) Narkotykami.

Oświecenie „Kwasa” nie nastąpiło więc wczoraj, ale dopiero ostatnio zrobiło się o nim głośno za sprawą artystki Kory Jackowskiej i jej pudelka Ramony Sipowicz. Sprawa ta pokazała, że w Polsce wszelkie zagraniczne leki, przyprawy i zioła na wszelki wypadek lepiej wysyłać na adres psa sąsiadów – co i tak właścicieli odbiorcy przesyłki nie uchroni przed wtargnięciem do domu listonosza wraz z brygadą antynarkotykową. Kwaśniewski wspólnie z Korą udzielili wywiadu dla polskiej edycji pisma „Newsweek” („Oswoić marihuanę”). Kwaśniewski ogłasza się w nim fachowcem od lokalnego narkotyku o arabskiej nazwie alkohol, Korę zaś komplementuje jako specjalistkę od egzotycznych konopi. W trakcie rozmowy były Prezydent RP broni artystkę jak lew i nawołuje do zmiany prawa. Na okładce można nawet przeczytać: „Odczepcie się od Kory!”. 

Dlaczego podobnych olśnień doznają zawsze byli prezydenci, czy nawet dawni szefowie policji w wielu krajach – ale nigdy urzędujący? Czyżby szukali po prostu dla siebie nowego zajęcia? Niemniej, warto pogratulować chęci zdobywania wiedzy i rozsądku na stare lata. Lepiej późno niż wcale.

Na Urbana, miły chłopie, siej len i konopie!

Konopie od wieków pomagały w walce ze śmiertelną chorobą filipińską. Czyżby pomogły także Kwaśniewskiemu?
Warto przy okazji przypomnieć genialną ustawę z 2000 r., którą podpisał Kwaśniewski. Jednak najpierw trzeba przyznać mu odrobinę racji, gdy tłumaczy się w wywiadzie dla „Newsweeka” i przy innych okazjach, że nie miał wtedy dużego pola manewru i ustawa nie była jego dziełem, tylko tworem wyobraźni rządzących wówczas „szeryfów z AWS”.

Zakazano posiadania jakichkolwiek ilości narkotyków, także popularnych i stosunkowo mało szkodliwych konopi indyjskich. Wcześniejsza ustawa z 1997 r. pozwalała na posiadanie nieznacznych ilości na własny użytek. Jak pisze dr Mateusz Klinowski, prawnik z UJ oraz Bloger Roku 2011, w rezultacie każdego roku zatrzymuje się dziesiątki tysięcy osób, zaś 9 tys. ludzi karze więzieniem. Dilerów jest wśród nich jak na lekarstwo – za to mnóstwo skazanych nawet za śladowe ilości. Nic dziwnego, że sądy i policja nie mają czasu na inne sprawy. Polska wyrosła na europejskiego lidera: w tworzeniu kryminalistów z młodych ludzi eksperymentujących z używkami.

Zabroniono w pionierski sposób grzybów halucynogennych: nie precyzując bliżej, o jakie grzyby chodzi. Nowy zakazany owoc ochoczo reklamowała telewizja ciesząc się, że skończy się wreszcie „narko-turystyka” i młodzież nie jest już bezkarna: jadąc w góry i zbierając grzyby, gówniarze ryzykują więzieniem. Grzyby trafiły nawet do tekstu ustawy, choć zwykle wystarczy umieścić substancję na „czarnej liście”, czyli w specjalnym wykazie zakazanych środków. To jednak mogłoby być problematyczne, bo przynoszących wizje i oglądalność grzybów istnieje mnogość gatunków, więc ustawodawca zaoszczędził sobie pracy, zostawiając ją sądom. 

Był to pierwszy krok w kierunku przeciwnym niż ten wytyczony przez ONZ w 1971 r. w „Konwencji o substancjach psychotropowych”, której Polska jest sygnatariuszem. Międzynarodowi specjaliści i narodowe delegacje zdecydowali wówczas, że lepiej będzie dać spokój naturze – z wyjątkiem liści koki i konopi indyjskich.

W Polsce wypowiedziano wojnę łąkom. Nazwano je dilerami narkotyków i zakazano ich zawartości. Tajniacy ruszyli patrolować góry i lasy. Niczym machina czasu „ustawa 2000” przeniosła nas z XXI wieku prosto do wczesnego średniowiecza. Wkrótce lotnym brygadom antynarkotykowym kazano tropić i wyrywać chwasty oraz przydrożne zielska – także zwykłe konopie siewne. Ostatnio w Muzeum Wsi Polskiej, skansenie w Lipinach pokazującym jak polska wieś wyglądała w epoce reymontowskich "Chłopów". Policjanci idąc tropem swojego informatora musieli podszyć się pod turystów, żeby niepostrzeżenie  przeprowadzić rewizję w Krasnoludkowie. Jak podało TVN24, tam pod drzewami wokół chatek krasnoludków namierzyli siedem krzaków. I choć badania laboratoryjne wykazały, że zarekwirowane rośliny nie posiadają właściwości narkotycznych, to wymiar sprawiedliwości skazał kuratorów muzeum prawomocnym wyrokiem.

Konopie siewne zwane przemysłowymi lub pastewnymi zostały posadzone obok gryki i lnu celowo: miały pokazać jak wyglądała dawna polska wioska. W przeszłości maciorka służyła do produkcji odzieży, lin i płótna; wytwarzano też z konopi olej, żywność, papier i wiele innych produktów. Październikowe zbiory dostarczały konopnych paździerzy. Muzeum nie wiedziało o konieczności posiadania pozwolenia na uprawę. Kuratorzy może tylko słyszeli, że UE  zachęca rolników do konopi dotacjami. Albo o konopiach jako najlepszym źródle energii - niedawnej prezentacji polskich naukowców z poznańskiego Instytutu Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich dla parlamentarzystów. Sąd na szczęście odstąpił od wykonania wyroku. Nie zabronił także czytania „Chłopów”. Może dlatego, że ten sam problem byłby z Mickiewiczem, Sienkiewiczem, nie wspominając o Marii Konopnickiej.

Od 2000 r. brygady antynarkotykowe wraz z przyjacielskimi oddziałami telewizji walczą w terenie z Grzybkiem i Muchomorkiem. Podrzucanie narkotyków konkurencji i wrogom to powszechna praktyka w kręgach biznesowych oraz politycznych w Rosji i wielu innych krajach. Aby wysłać kogoś do więzienia w Polsce, wystarczy podrzucić mu garść grzybów. Pecha może mieć rolnik czy turysta, na którego polu lub drodze trafi się taki grzyb. Stawia to w trudnej sytuacji sądy i grzybiarzy, a nawet lekarzy i naukowców. Jak na ironię, w szerokim świecie od dawna pracują oni nad składnikami niektórych zakazanych w Polsce grzybów właśnie w celu opracowania skutecznych terapii uzależnień.

Nie był to jedyny radosny pomysł twórców polskiej prohibicji.

Donoś na ojca i syna swego, matkę i córkę swoją

Hańba i największy wstyd tej ustawy to mimo wszystko co innego. Otóż jej autorzy przewidzieli 2 lata więzienia „dla właścicieli i zarządców lokali rozrywkowych oraz zakładów gastronomicznych i świadczących inne usługi”, którzy nie powiadomią niezwłocznie organów ścigania o popełnieniu przestępstwa związanego z narkotykami. Informacja o polskim nowym śmiałym rozwiązaniu prawnym poszła w świat.

Najwidoczniej dawni etosowi bohaterowie „Solidarności” po kilku wizytach w USA doszli do wniosku, że zachęcanie obywateli, czy nawet zmuszanie ich pod groźbą więzienia, do donoszenia na innych to nie jest wynalazek Stalina ani wyłączny patent Pawki Morozowa. Amerykański niesławny program policyjny DARE polega m. in. na klasowych pogadankach, w czasie których dzieci w wieku od przedszkola do 12. klasy są zachęcane do informowania policjantów o nietypowych przyzwyczajeniach i używkach rodziców, krewnych, znajomych. Poza podejrzeniem są bowiem tylko Marlboro i gorzała. Oczywiście dla dobra i zdrowia tych ludzi: panie i panowie z policji przecież tylko pomogą, a nie zamkną rodziców w więzieniu, zaś małych donosicieli w domach dziecka. Za prezydentury Reagana program rozrósł się w międzynarodową ośmiornicę. Matka zamordowanego w Suwałkach nastolatka także sama zadzwoniła na policję w sprawie kawałka konopnej żywicy (haszyszu), który znalazła u syna. Koledzy uznali go później za kapusia i wywieźli nad jezioro jak w instruktażowym amerykańskim filmie o narkotykach.

Następnym krokiem były nagrody pieniężne dla policyjnych donosicieli (jak podała ostatnio prasa, ich wysokość jest tajna - ale podobno jak na polskie warunki niemała). W USA płatny informator może liczyć nawet na udział w „zyskach” z podziału skonfiskowanego mienia pochodzącego z przestępstw narkotykowych: domów, samochodów, oszczędności zbieranych często przez pokolenia. Billboardy zachęcają: „Potrzebujesz gotówki? Wsyp dilera narkotyków!”. Za prezydentury Nixona agenci federalni otrzymali instrukcję jak wykorzystywać zakaz konopi do prześladowania przeciwników wojny, hipisów, ruchów Nowej Lewicy i innej „naćpanej hołoty”. Trzeba przy tym pamiętać, że w świetle prawa każdy „ćpun” to przestępca. Za prezydentury Reagana czy Busha zdarzały się zabory mienia wartości milionów dolarów (nieruchomości, jachty) z powodu wykrycia zawrotnej ilości kilku gramów „marihuany”. Interes kręci się do dzisiaj: ponad połowa dorosłych obywateli USA, czyli ok. 100 mln ludzi, miało kontakt z marihuaną. Każdego roku aresztuje się z tego powodu około miliona osób. 

Ameryka jest jedynym rozwiniętym krajem na świecie, gdzie zabronione są nawet zwykłe konopie siewne dla przemysłu - jako zbyt podobne do konopi indyjskich używanych masowo w celach medycznych, religijnych i rekreacyjnych. W podobny sposób próbowano wyprać mózgi przywódców wszystkich krajów na świecie. Administracja Reagana, podobnie jak nasze Ministerstwo Edukacji w  2007 roku, zamierzała nawet usunąć zewsząd symbol konopnego liścia jako „zła absolutnego”,  w tym ocenzurować wszystkie książki oraz informacje na temat tej najbardziej strategicznej w historii ludzkości rośliny. Pomysł na szczęście wyśmieli bibliotekarze.

Podobne do amerykańskich prawa konfiskaty mienia napędzały w Mrocznych Wiekach polowania na niewiernych (haszysz) oraz zielarki i czarownice - dzisiaj nazywane lekarkami, położnymi czy pielęgniarkami. Zostały one porzucone w większości europejskich krajów dawno temu. Ostatnio niektórzy polscy politycy w bardzo różnych partiach postulują ich przywrócenie wobec „przestępców narkotykowych”. Tylko temat narkotyków jest w stanie zjednoczyć naszych parlamentarzystów w słusznej sprawie: ostatnio było to widać np. przy ustawie o „Polskiej Wódce”.

W dalszej kolejności trzeba więc rozważyć stosy / karę śmierci dla innowierców, czyli handlarzy narkotyków oraz dla wiedźm, czyli posiadających wiedzę (model europejski), albo prywatyzację przemysłu więziennictwa (model amerykański). Obie te opcje mają swoich gorących zwolenników wśród naszych opiniotwórczych elit i partii politycznych. Zresztą często tych samych, gdyż jedno rozwiązanie nie wyklucza drugiego.

Do uchwalenia tej ustawy i późniejszych szkodliwych bubli prawnych z pewnością nie doszłoby, gdyby wciąż żył prof. Mikołaj Kozakiewicz, Marszałek Sejmu X kadencji i Rzecznik Praw Obywatelskich. Ten wielki obrońca prześladowanych mniejszości był gorącym zwolennikiem leczenia i edukacji, a nie karania więzieniem ludzi uzależnianych chemicznie przez system od pokoleń. Autor „Z księgi zakazów” był też orędownikiem legalizacji marihuany. Dzisiaj artystka Weronika Kozakiewicz, wdowa po Profesorze, wspiera ruch Wolne Konopie.

S
Soft Secrets