Zielone płuca Europy

Soft Secrets
11 Mar 2012

Badanie naukowe potwierdziło, że palenie konopi nie wpływa negatywnie na płuca.


Badanie naukowe potwierdziło, że palenie konopi nie wpływa negatywnie na płuca.

W naszej współczesnej kulturze, przesiąkniętej zapachem amerykańskiego tytoniu uprawianego wszędzie na przemysłową skalę, trudno wyobrazić sobie, aby palenie czegokolwiek nie było szkodliwe dla zdrowia. Tymczasem inhalacje dymem były używane przez naszych przodków w celach leczniczych przez tysiące lat, także w Europie. W 2012 roku, kolejne duże badanie naukowe potwierdziło, że palenie konopi nie wpływa negatywnie na płuca.

Taki blant to może lekka przesada na dodzieną dawkę terapeutyczną

Zdaniem antropolożki Sary Benetowej, konopie przygotowały w Europie grunt pod nowy egzotyczny narkotyk – tytoń. Uczona napisała o tym po raz pierwszy w Warszawie w 1936 roku (karierę naukową kontynuowała w USA, jako Sula Benet). Ludzie przyzwyczajeni do idei świętego dymu, świętych kadzideł i leczniczych właściwości konopi nie spodziewali się zagrożenia i uzależnienia.

Nowe optymistyczne wieści dla palaczy konopi to wynik wspólnych badań naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco i Uniwersytetu Alabamy w Birmingham, opublikowane niedawno w periodyku Amerykańskiej Organizacji Medycznej. Badacze oczywiście zalecili "ostrożność i umiar" w używaniu marihuany. Wykazali, bowiem, że rzadkie i regularne palenie jest nieszkodliwe, ale nie wiadomo czy intensywne i częste palenie nie może jednak odbić się na naszym zdrowiu.

Wyniki uzyskane przez naukowców z Kalifornii i Alabamy potwierdzają wcześniejsze rezultaty podobnych badań, które stwierdzały, że chociaż marihuana zawiera częściowo te same toksyczne substancje, co tytoń, jej palenie nie wiąże się z podobnym ryzykiem dla płuc. Badanie trwało prawie 20 lat (zaczęło się w 1985 r.) i zostało przeprowadzone na grupie 5115 mężczyzn i kobiet w wieku 18-30 lat w miastach: Birmingham, Chicago, Oakland i Minneapolis. Proporcje białych i czarnoskórych badanych były prawie identyczne. Uczestnicy badania poddawali się regularnie testom sprawdzającym kondycję ich płuc. 37 proc. zadeklarowało, że co najmniej okazjonalnie paliło marihuanę. Za to większość dodała, że palili też papierosy. 17 proc. uczestników badań paliło tylko papierosy. Średnio palacze tytoniu wypalali około 9 papierosów dziennie, gdy tymczasem palacze marihuany palili średnio jednego lub dwa skręty kilka razy w miesiącu. - To typowe dla amerykańskich palaczy marihuany - podkreśla dr Kertesz. Naukowcy wyliczyli wyniki dla każdej grupy, wzięli też pod uwagę czynniki zewnętrzne takie jak zanieczyszczenie powietrza w miastach, w których mieszkali uczestnicy badań.

Rezultaty były zaskakujące dla amerykańskich badaczy: marihuana najwyraźniej nie szkodziła płucom. Papierosy zaś wyraźnie wpływały źle na płuca badanych na przestrzeni lat. Kondycja płuc palaczy tytoniu regularnie się pogarszała w trakcie wieloletniego eksperymentu. Tymczasem palenie marihuany - co najmniej jednego skręta dziennie przez siedem lat lub jednego w tygodniu przez 20 lat (uczestnicy badania rzadko palili częściej) nie wiązało się z pogorszeniem stanu płuc badanych.

Badanie nie sprawdzało związku palenia marihuany z rozwojem u palaczy schorzeń gardła czy kaszlu. Nie wzięto też pod uwagę raka płuc, jednak inne badania nie wykazały jakiegokolwiek definitywnego powiązania między używaniem marihuany a rakiem - podkreśliła to nawet wielka agencja prasowa the Associated Press.

Sekret sportowca

Michael Phelphs, najbardziej utytułowany sportowiec i największy rekordzista w historii świata (zdobywca 16 medali olimpijskich), przyznał się do palenia marihuany. Tymczasem wiadomo: w pływaniu ważna jest objętość płuc. Trudno wyobrazić sobie, aby Phelphs mógł osiągnąć podobne wyniki paląc tytoń. Dym marihuany otwiera drogi oddechowe w płucach, zaś palenie tytoniu ma odwrotny skutek - blokuje je. Jako pierwszy odkrył i opisał to słynny specjalista chorób płuc, dr Donald Taskin, dzisiaj emerytowany profesor medycyny z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Naukowiec ten spędził prawie 40 lat badając szkodliwy wpływ palenia na płuca.

W 2006 r. badania dr. Tashkina pokazały, że konopie nie tylko nie powodują raka płuc, ale zdają się wręcz chronić przed nim. Dwa lata później grupa lekarzy napisała list do specjalistycznego periodyku „European Respiratory Journal" (9.2008), aby obalić głośne w mediach studium naukowców z Nowej Zelandii wskazujące, że palenie marihuany może prowadzić do zwiększonego ryzyka zachorowania na raka płuc. Badania miały wadliwą metodologię, jednak wnioski z nierzetelnej pracy naukowej podchwyciły telewizje i gazety na całym świecie jeszcze przed jej publikacją. Kolejny raz telewizje na całym świecie donosiły, że „jeden skręt równa się wielu papierosom, jeśli chodzi o ryzyko raka”.

Przyczyną różnicy między wpływem palenia tytoniu i konopi na płuca może być działanie głównego składnika marihuany, związku chemicznego THC, odpowiedzialnego za uczucie "haju", jakiego doświadczają palacze. Poza dostarczeniem przyjemności THC pomaga przeciw oparzeniom i może przeciwdziałać negatywnym efektom innych, groźniejszych substancji zawartych w marihuanie, uważa dr Tashkin. Inni badacze przyczyny dopatrują się w radioaktywności dymu tytoniowego (a także nawozów stosowanych przy uprawie tytoniu). Doktor Tashkin stwierdził także, że marihuana nie powoduje ani nie nasila się objawów rozedmy płuc, co jest bardzo dziwne w przypadku jakichkolwiek substancji służących do palenia. Zauważył on również, że nawet jednorazowa inhalacja dymem konopi potrafi zatrzymać ostry atak astmy. 

Media wciąż jednak stosują taktykę polegająca na straszeniu ludzi rakiem płuc w celu uzasadniania prohibicji konopnej, nawet, jeśli naukowcy nigdy nie byli w stanie przedstawić opinii publicznej choćby tylko jednego przypadku choroby nowotworowej spowodowanej przez używanie marihuany.

The Lancet, jedno z najbardziej znanych i cenionych na świecie czasopism medycznych, stwierdził, że "palenie marihuany, nawet w dłuższej perspektywie czasowej, nie jest szkodliwe dla zdrowia".

The Lancet, jedno z najbardziej znanych i cenionych na świecie czasopism medycznych, stwierdził po raz pierwszy już w 1995 roku, że "palenie marihuany, nawet w dłuższej perspektywie czasowej, nie jest szkodliwe dla zdrowia" i że "konopie per se nie są zagrożeniem dla społeczeństwa, ale dalsze spychanie ich do podziemia może nim być. " Pismo przypomina politykom, że nie tylko lekarze, ale także szefowie policji okazują wsparcie dla reformy prawa antynarkotykowego. Gazeta przypomniała, że zgodnie z raportem holenderskiego rządu, depenalizacja posiadania miękkich narkotyków nie doprowadziła do wzrostu użycia narkotyków twardych. The Lancet twierdzi ponadto, że depenalizacja nie wystarcza, musi być ona połączona z kontrolą źródeł zaopatrzenia, dystrybucji i reklamy, tak jak dzieje się to z tytoniem. Co ciekawe, to samo prestiżowe czasopismo pisało o konopi już ponad sto lat temu. Osobisty lekarz królowej Wiktorii chwalił lecznicze właściwości rośliny na łamach gazety w 1890 r., zalecając cannabis na bezsenność, tiki nerwowe, astmę i PMS. Królowa angielska także używała wtedy ekstraktu konopnego.

Sponsoring w nauce

W anonimowej ankiecie aż 1/3 początkujących amerykańskich naukowców przyznała się do nieetycznych zachowań, głównie związanych ze zmianą sposobu przeprowadzania eksperymentu - lub nawet jego wyników. Dopuszczają się tych przestępczych czynów ze względu na naciski sponsorów badań. Źródłem problemu jest nierówne i stronnicze przyznawanie środków finansowych. Dla wielkich koncernów kupienie wyników badań, czy nawet stworzenie od podstaw instytutu naukowego to niewielki wydatek – zwłaszcza, jeśli alternatywą są wielomiliardowe straty czy kary sądowe. Nie brakuje też badań zlecanych przez rząd lub organizacje antynarkotykowe (sponsorowane przez producentów alkoholu, tytoniu i farmaceutyków – legalnych narkotyków). Do niedawna tylko wyniki badań wykazujące szkodliwości konopi były relacjonowane w mediach. Gdy nierzetelni badacze zostaną poddani miażdżącej krytyce przez kolegów-naukowców, którzy wytkną im błędy (np. złą metodologię), media nie informują już nas o tym i nie prostują wcześniejszych doniesień.

Działania korupcyjne kompanii farmaceutycznych zaczynają podważać autorytet lekarzy, którzy cieszyli się dotąd wielkim społecznym szacunkiem i zaufaniem. W 2004 r. szef prokuratury we włoskiej Weronie przedstawił zarzuty przyjmowania gratyfikacji pieniężnych lub w naturze od firmy farmaceutycznej dla prawie 5 tysięcy lekarzy, dla ponad 70 pracowników firmy postawiono zarzut udziału w związku mafijnym. Badania naukowe coraz częściej są sponsorowane czy wręcz kupowane przez zainteresowane firmy, stąd mnogość często sprzecznych ze sobą informacji o różnych substancjach. Mądrzy ludzie w takich sytuacjach od razu pytają, kto finansował testy i na jakich wynikach mogło mu zależeć. Jeśli przeczytamy gdzieś o pozytywnym działaniu nikotyny na umysł czy niektóre nowotwory, można być prawie pewnym, że badania sponsorowała firma tytoniowa. Ważna jest też ilość substancji – zwykle doniesienia o leczniczym działaniu np. alkoholu czy kofeiny na organizm dotyczą bardzo małych dawek, których w praktyce prawie nikt nie przestrzega.

Płuca palacza marihuany i palacza toksycznego tytoniu.

Nie brakuje, więc oczywiście badań dowodzących złego wpływu palenia konopi na płuca. W 2003 roku, naukowcy brytyjscy stwierdzili, że palenie marihuany może (magiczne słowo w podobnych relacjach) uszkadzać płuca i pozbawiać organizm przeciwutleniaczy. Badacze ogłosili, że palenie trzech-czterech skrętów w tygodniu, przez okres nawet krótszy niż sześć lat, może zaburzyć czynność płuc i pozbawić organizm przeciwutleniaczy, które chronią komórki przed uszkodzeniami, mogącymi prowadzić do nowotworów i innych chorób. Naukowcy podkreślili, że obecnie palenie marihuany uważa się za "stosunkowo nieszkodliwą czynność rekreacyjną". Tymczasem pozbawia ono płuca cennych przeciwutleniaczy, i przez to może w długotrwały, chroniczny sposób wpłynąć na młode osoby - stwierdziła prowadząca badania dr Sarah Nuttall z angielskiego University of Birmingham. Nuttall przeprowadziła niewielkie badanie, obejmujące 20 osób w wieku od 19 do 30 lat, z których część nie paliła w ogóle, a część sięgała także po papierosy. Pobrano od tych osób próbki krwi, zmierzono czynność ich płuc i przeprowadzono testy na obecność markerów przeciwutleniaczy. "Palacze, w porównaniu z niepalącymi, mieli zaburzoną czynność płuc" - ogłosiła Nuttall. Palący marihuanę mieli także - w stosunku do niepalących - znacznie obniżony poziom ochronnych przeciwutleniaczy i tlenku azotowego - związków potrzebnych do prawidłowej pracy płuc. Wyniki swoich badań Nuttall przedstawiła podczas spotkania British Thoracic Society w Londynie. Dr John Harvey z British Thoracic Society wezwał do większej ilości badań wpływu palenia na płuca. "To bardzo ważne, by młodzi ludzie rozumieli niebezpieczeństwa palenia tytoniu i marihuany, ponieważ nałogi te mogą zacząć wpływać na ich płuca już w bardzo wczesnym stadium" - oznajmił.

Naukowcom brytyjskim ostatnio udaje się nawet przypisywać zgony konopiom – coś, co nie udało się do tej pory żadnemu lekarzowi na świecie przez tysiące lat pisanej historii. Nie udało się to nawet Amerykanom mimo wydania 1 tryliona dolarów na wojnę z narkotykami. Prof. John Henry, toksykolog w Imprerial College London obawia się, że „przypadki śmiertelne przypisywane cannabis mogą być coraz częstsze”. Cóż, powszechnie wiadomo, że od XIX wieku jedyną regułą w angielskiej polityce jest sztuka kłamstwa. 

Minimalizacja ryzyka

Nawet w Wielkiej Brytanii zdarzają się czasem jednak rozsądni politycy, nieulegający wpływom histerycznych tabloidów. Brytyjska Izba Lordów w swoim Raporcie n/t Cannabis (1998) zaproponowała następującą hierarchię ryzyka: 1. Palenia mieszanki marihuany i tytoniu jest najbardziej ryzykowną metodą, ponieważ substancje smoliste i toksyny (plus bibułka) są wdychane przez palącego. 2. Palenie skręta z czystej marihuany, co pozwala użytkownikowi uniknąć wdychania tytoniowego dymu. 3. Jeśli konopie są palone w fajce, żadna bibuła nie jest spalona i wdychana, a część smoły i toksyn może pozostać w fajce. 4. Fajki wodne lub bongi mogą mieć swoje zalety, ponieważ dym będzie wdychany w niższej temperaturze, a niektóre substancje smoliste mogą pozostać zawieszone w wodzie. 5. Odparowywacze (ang. vaporisers) przeznaczone są do ogrzewania konopi do punktu, w którym THC zostanie uwolnione bez spalania rośliny. 6. Wreszcie, ryzyko związane z paleniem marihuany można byłoby całkowicie wyeliminować, jeśli użytkownicy przyjęliby doustnie sposoby użycia - konopie mogą być spożywane, jako żywność czy napój. Urządzenie zwane odparowywaczem zostało niedawno wynalezione – nagrzewa ono materiał roślinny bez jego spalania. Naukowcy twierdzą, że metoda ta zapewnia dostarczenie organizmowi tych samych związków (kannabinoidów), co palenie - ale bez produktów ubocznych spalania.

Mało, który naukowiec i lekarz przyzna jednak, że wdychanie dymu ma swoje zalety w porównaniu do połykania tabletek, np. pozwala na skuteczniejszą kontrolę dawki skuteczniej. U chorych na nowotwory występują nudności i wymioty po chemioterapii i często wolą oni inhalację z oczywistych powodów: pigułki z THC nie potrafią utrzymać w żołądku dostatecznie długo, aby zaczęła działać i przynieść ulgę. Tabletki z THC istnieją od dawna, ale nie zostały przyjęte dobrze przez pacjentów. Pomimo wad palenia, pacjent może jednak w ten sposób regulować ilość spożywanego THC bardziej efektywnie. 

Pomimo nielegalności marihuany, istnienia związanego z prohibicją czarnego rynku i wielu szkodliwych dodatków do produktu, palenie konopi nie jest uważane przez autorytety medyczne za czynność mającą negatywny wpływ na zdrowie publiczne czy na drogi oddechowe użytkownika, w tym na występowanie raka płuc. Uprawa własnej marihuany, jako sposób na zmniejszenie zagrożenia dla zdrowia i bezpieczeństwa użytkownika konopi została dozwolona w 2005 roku przez belgijski Parlament, ponieważ stało się jasne, że zakaz, a w konsekwencji niemożność kontroli, jakości, prowadzi do występowania na rynku złej, jakości produktów - często z domieszką substancji niebezpiecznych, co w rezultacie powoduje wiele poważnych problemów zdrowotnych.

S
Soft Secrets