Sziwa, Pan Konopi i Zbawiciel
Najstarszy żywy bóg ludzkości Sziwa, indyjski jak konopie, wciąż namiętnie kopci, paląc swoją ukochaną gandzię. Zupełnie niczym młody bóg. Aż miło i wesoło wkoło, nawet na biednej i skwarnej prowincji i w miejskich slumsach. Czy to właśnie w konopiach tkwi sekret jego młodości, zdrowia i witalności?
Sziwa ma ok. 300 mln wyznawców. Niebiański „baron narkotykowy”, jak nazwaliby go dzisiaj antynarkotykowi wojownicy z Ameryki, ma starych i wiernych przyjaciół w Indiach, Nepalu, Bangladeszu i wielu innych państwach w Azji i na całym świecie, gdzie mieszka hinduska diaspora (np. na Jamajce). Wciąż cieszy się nowymi wiernymi, ostatnio nawet na laicko-chrześcijańskim Zachodzie. Mimo podeszłego wieku boski Sziwa wciąż pielgrzymuje w konopnych marszach wyzwolenia, po których można go zobaczyć w tańcu, medytacji lub palącego ze swoimi fanami gandzię na największym planetarnym AfterParty.
Shivaratri to najważniejsze dla sziwaitów święto i jeden z największych na świecie festiwali religijnych. Wypada każdego roku w inny dzień (w kalendarzu zachodnim jest to przełom lutego i marca). W tym jednym dniu, szczególnym w roku, spożywanie konopi jest w Nepalu, Indiach i wielu innych miejscach jeszcze bardziej święte i lecznicze, zaś przy okazji bardziej „tolerowane” lub „legalne”, niż zwykłego dnia tygodnia. Tłumy ludzi ciągną wtedy w kierunku świątyń. W stolicy Nepalu Katmandu w świątyni Pashupathi Nath i w wielu innych sanktuariach wierni składają Sziwie pokłon i ofiarę, m.in. uwielbianą przez niego świętą roślinę – konopie indyjskie.
Nowa Era walczy ze starą Imprezą Roku
Ostatnio coraz odważniejsze media ostrożnie szacują i informują, że w zeszłym roku tylko we wspomnianym Katmandu w obchodach Shivaratri uczestniczyło ponad milion wiernych. Kolejne niezliczone miliony ludzi w Indiach i na całym świecie udały się na pielgrzymki do świątyń, by wziąć udział w jednym z najważniejszych świąt hinduizmu. Wędrowni asceci sadhu (w sanskrycie nazwa ta oznacza dobrego człowieka, świętego), którzy porzucili ziemskie życie w poszukiwaniu oświecenia, jak każdego roku w otoczeniu tłumów śpiewali, wznosili modły, malowali sobie twarze, ćwiczyli jogę i rozdawali błogosławieństwa. I oczywiście palili gandzię ku czci Sziwy, co ostatnio zaczęły w końcu zauważać zachodnie media.
Sziwa (w sanskrycie łaskawy, przychylny) to jeden z najistotniejszych bogów w hinduizmie. Symbolizuje unicestwiający i odnawiający aspekt boskości. Przez sziwaitów uważany jest za Boga jedynego, tożsamego z bezpostaciowym wszechprzenikającym Brahmanem. Sziwa nosi 1008 imion i przedstawiany jest najczęściej jako Nataradźa – mistrz tańca, ale także jako jogin i asceta, jako dobroczyńca, głowa rodziny oraz jako niszczyciel. Według Wikipedii jest jedną z najbardziej złożonych istot boskich w hinduizmie i mitologii indyjskiej. Jego rozmaite przedstawienia zawierają w sobie bowiem wiele pozornych sprzeczności. Wraz z Brahmą stworzycielem i Wisznu odpowiedzialnym za utrzymywanie wszechświata i panującego w nim ładu, Sziwa niszczyciel tworzy rodzaj hinduistycznej trójcy. Podczas święta wierni koncentrują się jednak na roli Sziwy jako zbawiciela, który uratował świat przed ciemnością i trucizną. Wielu wiernych całą noc spędza na zażywaniu konopnej komunii, tańcu, modlitwie i medytacji.
Nie ma lepszego boga ani człowieka od Ganja-Mana
W XIX wieku Anglicy wnikliwie badali sprawy dotyczące konopi indyjskich w swoich koloniach, zwłaszcza w Indiach. Wyniki wielu lat badań zawarto w obszernym sprawozdaniu dla rządu w Londynie znanym jako Raport Komisji d/s Konopi w Indiach (Indian Hemp Drugs Commission Report, 1894), który do dziś stanowi bardzo ciekawą lekturę.
Raport zauważa, że trudno w przypadku konopi w Indiach oddzielić zastosowanie religijne, medyczne i rekreacyjne. Eksperci przypominali, że są one używane od czasów niepamiętnych i jest to usankcjonowane hinduską religią. Opowiedzieli się przeciw zakazowi, natomiast za polityką redukcji szkód. Nawet szefowie policji ostrzegali, że zakaz konopi skłoni ludzi do sięgnięcia po inne, gorsze środki. Raport wyraźnie wspomina o kultowym połączeniu Sziwy i konopi: „Rośliny konopi, a może lepiej powiedzieć dokładnie - gandzia, są przede wszystkim związane z kultem Śiwy, wielkiego boga trójcy hinduistycznej. Roślina konopi jest, jak powszechnie uważa się, wielkim faworytem Śiwy, a lek w takiej czy innej formie jest szeroko stosowany w praktykach religijnych związanych z tą formą kultu. Asceci religijni, którzy cieszą się wielką czcią wśród ludu, wierzą, że roślina konopi jest specjalnym atrybutem boga Śiwy i to przekonanie jest w dużej mierze wspólne dla wszystkich ludzi. Istnieje wiele dowodów na to, że przy prawie wszystkich okazjach kultu tego boga leki z konopi są używane w takiej czy innej formie. Te zwyczaje są tak ściśle związane z kultem, że mogą być uznane w pewnym sensie za jego integralną część".
Ten ścisły związek wyraźnie widać w treści mitu o ubijaniu oceanu mleka, opisanym w raporcie. Według ludowych podań, gdy nektar powstał z ubijania oceanu, coś go musiało oczyścić. Bóstwo rozwiązało problem tworząc konopny napój o nazwie bhang. Ten bhang Sziwa wykonał z własnego ciała, więc nazywa się go angaj lub ‘zrodzony z ciała’. Według innych podań nektar spadł na ziemię i z ziemi wyrosła roślina bhang. W angielskim raporcie czytamy: „To dzięki temu dziecku nektaru lub przez Mahadev dzięki formom religijnym jasnowidzowie lub Rishi stali się Siddha lub osiągnęli jedność z bóstwem. Kto pomimo przykładu Rishi nie używa bhang, straci prawo szczęścia w tym życiu i w życiu przyszłym. W końcu ma on być wrzucony do piekła. Sam widok bhang oczyszcza z grzechu jak tysiąc ofiar z konia lub tysiąc pielgrzymek. Kto zgorszy użytkownika bhang, cierpieć będzie męki piekielne tak długo, jak długo będzie świecić słońce. Kto pije bhang dla głupot czy przyjemności bez obrzędów religijnych, jest tak samo winny jak grzesznik grzechów. (…) Żaden bóg lub człowiek nie jest tak dobry jak religijny użytkownik bhang. Studentom świętych pism w Beanres podaje się bhang przed studiami. W Benares, Ujjain i innych świętych miejscach jogini, bairagis i sanyasis biorą głębokie hausty bhang, aby skoncentrować myśli na Wieczności. Hinduski poeta Śiwy, Wielki Duch, który mieszka w bhang, przychodzi do pijącego, wyśpiewuje o bhang, że jest rozjaśniającym ignorancję, dawcą wiedzy. Żaden klejnot ani kosztowności nie mogą zbliżyć się do wartości bhang. Kto pije bhang, pije Śiwę. Dusza, w której duch bhang znajdzie swój dom, sunie w oceanie istnienia uwolniona od męczącego ‘ja’ oślepionego materią. Więc rozsądny użytkownik bhang lub gandzi, przed rozpoczęciem picia lub palenia, ofiaruje lek dla Mahadev mówiąc lena Shankar, lena Babulnath: z przyjemnością przyjmij Shankar, przyjmij to Babulnath".
Komisja zauważyła w raporcie, że konopie są nazywane przez Hindusów ‘dawczyniami radości’, ‘drogowskazem do nieba’, ‘niebiańskim przewodnikiem’, ‘niebem biedaka’, ‘pocieszycielką strapionych’. Eksperci ostrzegali, że „zakaz lub poważne ograniczenie dostępu do tak łaskawego ziela spowodowałoby wielkie cierpienie i niezadowolenie, zaś wśród dużych grup ubóstwianych ascetów - wielki gniew. Zakaz odebrałby ludziom pocieszenie w strapieniu, lekarstwo w chorobie, strażnika, którego łaskawa protekcja chroni ich przed wpływami zła. Dla Hindusa ich duch jest duchem wolności i wiedzy”. Na liść konopi, podobnie jak na Biblię, składane są przysięgi.
Według starych hinduskich poematów Sziwa przyniósł konopie z wysokich Himalajów i dał ludzkości. Jest on znany jako Władca Bhang (Konopi). Współczesne obrazy czy plakaty sprzedawane turystom często ukazują Sziwę raczącego się bhang, który jest wręczany mu przez żonę Parwati, zaś w tle jego syn Ganesz o głowie słonia przygotowuje w moździerzu jeszcze więcej świętego eliksiru. Patrząc na ten obraz szczęścia rodzinnego bogów przy sporządzaniu bhang warto znać lokalne mity o odkryciu marihuany, jak ten przytoczony w znanym już nam częściowo angielskim raporcie: Sziwa "wściekły z powodu rodzinnych zmartwień... wycofał się w pole. Chłodny cień rośliny uspokajał go. Zerwał i spożył liście i bhang odświeżył go". Inna legenda hinduska także mówi o problemach rodzinnych Sziwy, który zdradzał swoją żonę Parwati z niebiańskimi nimfami nad wodospadem w Himalajach. Parwati użyła jednak wyjątkowej rośliny, dzięki której Sziwa zasmakował w szczęściu rodzinnym i pozostawał z nią w domu we wszystkie dni i noce. Używali konopi zawsze, gdy się łączyli.
Pierwszy Jogin uczy zabawy
Także starożytny system jogi od początku swojego istnienia był ściśle związany z używaniem świętego zioła. Konopie były wręcz synonimem Sziwy i jogi. Pierwszy Jogin Sziwa według tradycji dał konopie ludziom i do dziś wzdłuż świętej rzeki Ganges można zobaczyć joginów raczących się preparatami konopi indyjskich przed rozpoczęciem codziennych rytuałów i medytacji. Tłumnie przybywają oni na festiwal Shivaratri.
Nawet tak wielkie jak podczas Shivaratri rzesze zielarzy-kryminalistów wyjętych spod prawa, zgromadzenia „odurzonych narkomanów” (użytkowników konopi), liczące setki tysięcy lub miliony ludzi, skutecznie unikają przemocy. Podobnie było na słynnym hipisowskim festiwalu w Woodstock, czemu nie mogli nadziwić się zachodni komentatorzy. Wcześniej znali i komentowali tylko zachowania ludzi w tłumie na dużych imprezach z alkoholem.
Zwykle Shivaratri obywa się bez ingerencji policji. Czasami, jak w 2012 roku, dochodzi do jakiś napięć i spontanicznych aresztowań. Policja w Nepalu aresztowała wtedy kilkadziesiąt osób palących konopie w celach religijnych. Wcześniej władze udzieliły pozwolenia na palenie konopi w trakcie festiwalu religijnego tylko dla lokalnych „świętych ludzi”, czyli sadhu. Tymczasem, jak podały lokalne media, duża liczba młodych ludzi, na pewno nie świętych, skorzystała z okazji, aby spożywać zakazaną na całym świecie „marihuanę”. "Aresztowano 70 osób, w tym kilkudziesięciu młodych ludzi, którzy nadużywali marihuanę", powiedział rzecznik nepalskiej policji dziennikarzom Agence France Presse. Podkreślił: "Nie aresztowano żadnych sadhu".
Podobnie było w trakcie poprzedniej wielkiej amerykańskiej Prohibicji. Mimo zakazu alkoholu, katoliccy księża mogli go używać w celach rytualnych podczas celebrowania mszy świętej. Zwykli wierni o swoich religijnych rytuałach, tradycjach, przekonaniach musieli po prostu zapomnieć, bo według innych chrześcijan u władzy (nawet nie muzułmanów) w Ameryce w butelkach z trunkiem mieszkał wtedy diabeł. O alkoholowej komunii bez ryzyka trafienia do więziennej celi, choćby winem mszalnym tylko w miejscach kultu, mogli tylko pomarzyć.
Marsz Konopielki przez dzieje
Po starym i mądrym Sziwie upodobanie do konopi pod postacią świętych kadzideł i olejków odziedziczył młodszy żydowski bóg Jahwe wraz ze swoimi aniołami i ludem. Można o tym sporo poczytać w oryginalnych tekstach Starego Testamentu - ale nie w tłumaczeniach. Pionierska praca warszawskiej uczonej Sary Benetowej (1936) na ten temat uruchomiła późniejszą lawinę naukowych artykułów i książek o roli konopi w duchowym i moralnym rozwoju ludzkości.
Text: Sebastian Daniel