Narkotyki: koniec wojny?
Debata na temat polityki narkotykowej w Gazecie Wyborczej
Debata na temat polityki narkotykowej w Gazecie Wyborczej
Źródło: wolnekonopie.org, gazeta.pl
"Organizowana przez Gazetę Wyborczą debata odbyła się w środę (24.10.12r.) i przyciągnęła całą salę zainteresowanych. Paneliści, jak i publiczność, zastanawiali się nad zadanym w tytule pytaniu. Wnioski? Debata zaczęła się od przedstawienia wyników ankiety przeprowadzonej około miesiąc temu specjalnie na potrzeby Gazety.
Prowadzący skupił się na podstawowych liczbach, wśród których: 75% Polaków jest przeciwko legalizacji narkotyków, przy czym 73% uważa, że kary, jakie obowiązują za posiadanie nielegalnych substancji, są za wysokie, a 40% z ankietowanych twierdzi, że marihuana jest groźniejsza od alkoholu (31% – tak samo szkodliwa). Maciej Stasiński słusznie w tym miejscu dodał, że 72-75% policjantów nie widzi pożądanych efektów takiego ustawodawstwa.
Komentarza do danych liczbowych nie potrzeba, nie od dziś wiadomo, że jesteśmy narodem bez elementarnej wiedzy, pogrążonym w narkofobii opartej na stereotypach. Podobne pytania padły do zebranych na sali, tylko try osoby ze wszystkich zgromadzonych na sali było przeciwko legalizacji. Wniosek jest prosty, osoby zajmujące się tą problematyką na co dzień mają zupełnie inne spojrzenie na problem, co było widoczne w wypowiedziach panelistów. Debata składała się z dwóch części: pierwsza poświęcona była sytuacji w naszym kraju, druga – sytuacji za granicą i możliwości podjęcia przez Polskę podobnych kroków. W pierwszej wzięły udział osoby bezpośrednio związane z problemem w Polsce, w drugiej – specjaliści z całego świata z niemałym doświadczeniem, często głowy państw.
Całość zaczęła jednak Kora (Olga Jackowska), która w swoim przemówieniu porównała działanie alkoholu i marihuany. Podała przykład własnej alkoholowej rodziny jako sztandarowy i na prywatnych doświadczeniach, jak również na wszystkim nam znanej wiedzy oparła swoje wnioski. Pomiędzy alkoholem a śmiercią postawiła znak równości.
Taki sam znak, tyle że przekreślony postawiła pomiędzy narkotykiem a używką rozgraniczając te dwa pojęcia dosyć wyraźnie, dodając że marihuana nie uzależnia, a daje relaks, którego człowiek potrzebuje. Apelowała, aby władze dały ludziom ten relaks w postaci depenalizacji, bo przecież nie ma upodlonych marihuanistów, i aby wzięły pod lupę sprawę alkoholu, zwłaszcza metylowego. Na pierwszy ogień debaty poszedł reprezentant Policji, dr Mariusz Sokołowski. Poruszał kwestię posiadania niewielkich ilości na własny użytek. Posłużył się jednak zbyt prostym chwytem retorycznym, aby pochwycić publiczność, zastosował drastyczny opis. Zwracając się do zebranych, mówił, że złapanego w domu przy kilku liniach produkcyjnych amfetaminy i wszelkich potrzebnych substratach nie tłumaczy argument, że to na własne potrzeby.
Pan doktor nie trafił też tematycznie, bowiem cały panel poświęcony był głównie marihuanie i tym zatrzymywanym za ilości do grama suszu roślinnego. Śmiechy na sali świadczyły o tym, że publiczność również rozumie absurdalność słów rzecznika policji. Marka Balickiego przedstawiać nie trzeba, to on jako drugi wziął głos w sprawie. Przedstawił wnioski wynikające z niedawno przeprowadzonego badania, a wśród nich fakt, że palenie nie wyszło z mody, że pijemy więcej i inaczej niż w latach ’90. Podał również ważne dane statystyczne, a mianowicie, że 3 mln z nas pije szkodliwie, a 90% zatrzymań z powodu podejrzenia posiadania narkotyków dotyczy marihuany. Po stwierdzeniu nam oczywistego, że twarda polityka narkotykowa nie daje efektów, odpowiedział na postawione w tej części debaty pytanie co i jak należy zmienić. Pierwsza zmiana miałaby dotyczyć profilu działań z wojennego na społeczno-zdrowotny. Druga miałaby zakładać realizm w wyznaczaniu celów (tutaj kłania się cel wprowadzonej za Kwaśniewskiego ustawy, która miała ścigać dilerów). Trzecia w końcu miałaby odwoływać się do poszanowania godności i praw człowieka. I to ostatnie zasługuje na szczególne brawa, bowiem Balicki jest jednym z nielicznych polityków, którzy głośno i bez tabu mówią o sposobie traktowania zatrzymywanych.
Agnieszka Sieniawska, jako prawnik w programie Rzecznika Praw Osób Uzależnionych, zabrała stanowczy głos w rozmowie przeciwstawiając teorię praktyce i pokazując, że działająca od 10 miesięcy nowelizacja ustawy (prokurator lub sędzia może odstąpić od postępowania karnego) nie sprawdza się, a z miesiąca na miesiąc spraw przybywa ( ze 100 do 300 w miesiącu). Podkreśliła wyraźnie, że krzywda, jaka dzieje się głównie młodym ludziom, ma swoje źródło w nadgorliwości policji. Sieniawska jest zdania, aby zlikwidować komórki zajmujące się ściganiem za niewielkie ilości, w to miejsce można utworzyć inne, ale mające na celu np. redukcję szkód. Były Minister Sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski, dorzucił jeszcze kilka danych statystycznych: wzrasta ilość konsumentów, maleje wykrywalność dilerów, a po wprowadzeniu nowelizacji 10 % spraw jest umarzanych.
Nie zabrakło również specjalisty z Monaru, pan Marek Grondas w swoich pięciu minutach skupił się na społecznych aspektach problemu. Prowadził on edukację w gimnazjum i –co zaskakujące- uczniowie doskonale zdają sobie sprawę ze szkodliwości narkotyków, jednak bez zastanowienia ustawiali się w kolejkach do sklepów z dopalaczami.
Problem leży więc w socjalizacji. Na zebraniu bezsprzecznie ciekawą wypowiedzią była przemowa Barbary Labudy, przez większość uważanej za twórczynię zbrodniczej ustawy. Pani poseł zaczęła od wycofania się z odpowiedzialności za ową ustawę, mówiąc, że nie była wtedy posłanką. Jednak w poczuciu winy tłumaczyła swoich kolegów z tej decyzji, a mianowicie: przedstawiała „ducha tamtych czasów”. Od tłumaczenia przeszła zgrabnie do pobudek swoich własnych działań, czyli troski o dzieci i młodzież, aby skończyć na jakże przewrotnym stwierdzeniu, że w Polsce powinna być legalizacja, a politycy powinni wystąpić do ONZ, by marihuanę wpisano jako używkę, a nie narkotyk. No cóż, tylko krowa nie zmienia poglądów. Równie ciekawie mówił Robert Rutkowski, terapeuta, który mimo iż nie jest za paleniem, to jest za legalizacją. Jak to możliwe? To bardzo logiczne: przyłapywani na przysłowiowym skręcie ludzie to zwykli, uczciwi podatnicy, których państwo wpędza w konflikt z prawem. Uważa, że depenalizacja nie jest dobrym pomysłem, bo nadal nasz uczciwy podatnik musi kupować od dilera, czyli łamać prawo.
Podawał również USA, a dokładniej stan Kalifornia, jako przykład dobrego rozwiązania prawnego, pacjent dostaje receptę, często ustną, którą może zrealizować w aptece.
Pozostawił w powietrzu pytanie, czy lepsza jest legalizacja, depenalizacja, czy może furtka w postaci legalnej medycznej marihuany. Trochę inną wiedzą posługiwała się pani Krystyna Karwicka, która mimo swojego głosu na tak w kwestii legalizacji, swoją wypowiedzią zdradziła spore braki w wykształceniu. Twierdziła na przykład, że do roślin w uprawach hydroponicznych dodawane są inne narkotyki aby wzmocnić efekt haju i odróżniała marihuanę od holenderskiego skuna. W swoim „tak” więc zawarła „nie” dla innych roślin niż samosiejki. Z resztą, nie wiadomo, co miała dokładnie na myśli.. W tej części spotkania zabrały głos jeszcze dwie osoby, w tym profesor Wiktor Osiatyński. W swojej niezwykle nacechowanej akademizmem mowie (cytat na początku, żartobliwy ton wypowiedzi, by nie znużyć słuchacza) wyłuszczył jeden bardzo ważny problem – kwestię regulacji prawnych. Marihuana jest zatem przeregulowana, alkohol – niedoregulowany. Profesor jest za całkowitym zniesieniem kar pozbawienia/ograniczenia wolności za posiadanie. Hell yeah! Ostatni w kolejce był Jacek Charmast z Biura Osób Uzależnionych i opowiadał o atmosferze, jaka panowała przy wprowadzaniu tak restrykcyjnego prawa. Wówczas panowało przekonanie, że nie ma tzw. twardych i miękkich narkotyków, że wszystkie są takie same.
Pojawiła się wtedy palona heroina, zwana brown sugar. Pod taką nazwą dostawali ją marihuaniści i szybko uzależniali się od niej. Nic więc dziwnego, że chciano wprowadzić zmiany. Dziwi jednak kierunek i sposób zmian. Po zakończeniu wyznaczonego każdemu czasu o głos poprosił dr Mariusz Sokołowski, który, jak mniemam, chciał ratować oczernianą w debacie Policję. Prosił, aby nie przysłaniano wszystkiego statystykami, tłumaczył, że funkcjonariusze jedynie wykonują odgórne nakazy. Zbulwersowany jasnymi deklaracjami gości związanymi z legalizacją zaczął działać na wyobraźnię zebranych opisem sytuacji, w której nasze dzieci miałyby pod blokiem coffe shopy. Przecież tak wychowywać dzieci nie można! Ktoś z sali spytał jednak błyskotliwie, ukazując tym samym całą hipokryzję polskiego systemu: „A monopolowe?”. Nie trzeba pisać o reakcji zebranych. Po krótkiej przerwie na kawę pojawili się nowi goście, a wśród nich, nawrócony ostatnio, Aleksander Kwaśniewski. Tuż po przypomnieniu wyników ankiety, zabrał głos jako pierwszy.
Jeszcze raz publicznie przyznał się do wielkiego błędu wyliczając straty, na jakie naraził nie tylko państwo, przede wszystkim jego obywateli. Przeprosił i opowiedział krótko o swojej obecnej działalności na rzecz Global Drug Policy Program. Podkreślił, że po 12 latach można wyraźnie ocenić efekty ustawy, a ta wyraźnie nie sprawdza się, sondaże pokazują tylko świat iluzji. Kolejno głos zabierali nasi goście zza granicy. Były prezydent Brazylii Fernando Henrique Cardoso twierdził, że wszystkie narkotyki należy zdepenalizować, a kary więzienia na zawsze usunąć. Mówił również o nieco innej sytuacji w swoim kraju, gdzie handel jest o wiele większy, bo i produkcja niemniejsza. Zaczęli od zmniejszenia popytu, aby zmniejszyć podaż. Ich doświadczenia są zupełnie inne, jednak w wielu kwestiach mogą nam służyć radą i pokazywać słuszne drogi rozwoju. Była prezydent Szwajcarii, Ruth Dreifuss, opowiadała o sytuacji swojego kraju, który w pewnym okresie borykał się z problemem heroinizmu i AIDS. Jednak Szwajcarzy nie wsadzali do więzień swoich rodaków, a próbowali im pomóc.
Postawili na zupełnie inny kierunek działania, co przyniosło korzystne efekty. Podobnego zdania jest Richard Branson z Wielkiej Brytanii. Próbował odpowiedzieć na pytanie co jest w stanie zatrzymać gigantyczny biznes narkotykowy. Odpowiedź jest nad wyraz prosta: legalizacja.
Działa, ponieważ mniej osób się w to angażuje i problem narkomanii przestaje istnieć. Należy iść za przykładem rozwiązań już sprawdzonych w innych krajach, np. w Portugalii. Gdy pojawia się problem, to państwo jest odpowiedzialne za zapewnienie opieki i pomocy. Nigdy jednak nie prowadzi obywatela do więzień. Bronson mówił: „gdyby w Polsce spytać, czy to problem przestępczości, czy zdrowotny, więcej osób wybrałaby pierwszą odpowiedź. A przecież uzależnienie to choroba.”. Michel Kazatchkine z Francji miał odpowiedzieć na trudne pytanie: jak przekonać –na podstawie doświadczeń innych krajów- do zmiany polityki narkotykowej. Jedyna odpowiedź w tej sprawie to polityka oparta na dowodach, jest o co walczyć, bo dowody wskazują, że np. w Rosji, gdzie nie wprowadzano żadnych zmian, liczba zachorowań na AIDS wzrosła o 200%. Warto spojrzeć na Chiny, które wprowadziły leczenie substytucyjne, czyli zakładają przywrócenie jednostki do życia a nie pozostawienie jej samej sobie. Przez chwilę politycy wypowiadali się jeszcze komentując i dopowiadając niektóre kwestie.
Cardoso wspomniał o sytuacji w Urugwaju jako o godnej naśladowania, odważnej, ale jednoznacznie dobrej. Dreifuss dodała, że każdy kraj powinien dostosować prawodawstwo do swojej sytuacji w kraju. Kwaśniewski apelował, by czerpać z Ameryki Łacińskiej, Kazatchkine aby złamać tabu językowe, aby zacząć rozmawiać. Podsumowanie debaty odbywało się już w języku polskim i dotyczyło głównie sytuacji naszego kraju. Na panelu miał pojawić się Minister Sprawiedliwości, jednak w zastępstwie Gowina była Barbara Wilamowska. Mówiła rzeczowo, a nawet agresywnie, nazywając rok 2000 cofnięciem się do średniowiecza, a ustawę krokiem wstecz. Nie tylko dlatego, że zaczęto łapać za posiadanie małych ilości, lecz także dlatego, że zaprzestano prowadzenia wielu form pomocy, redukcji szkód. Zwróciła uwagę na ważną rzecz, to nie tylko politycy są odpowiedzialni za taki stan rzeczy, to również media, które mają bardzo mocny wpływ na opinię publiczną. Podkreśliła, że w wielu przekazach informacje są nieścisłe lub błędne, jak to było w przypadku dopalaczy i jak jest w kwestii narkofobii i zastraszania. Zastrzegła, że zmiana prawa nie jest tak prosta, jak by się na pozór wydawało. Państwo Polskie krępują różnego rodzaju konwencje(np. ONZ-u), a te tworzą zespół naczyń połączonych, stąd problemy natury formalnej. Ważna uwaga również do wyników ankiety: ludzie głosujący za penalizacją (75%!) to też ludzie, którzy mają obawy odnośnie do systemu pomocy, opieki, redukcji szkód. I mają do tego wszelkie prawo.
Były minister sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski, zadał pod rozwagę ważne pytanie: czy kara pozbawienia wolności jest słuszna i czy nie należałoby jej usunąć.
Dodał, że czuje się osamotniony w swoich poselskich działaniach, gdyż jego koledzy nadal tkwią w średniowieczu, jakby to określiła Wilamowska. Ważną, acz pomijaną kwestią jest również sprawa odróżnienia od siebie dwóch typów dilerów, o czym nie raz Jakub Gajewski (Siou) próbował mówić publicznie, jednak bez skutku. Temat poruszyła pod sam koniec debaty prezydent Szwajcarii, pani Dreifuss. Wg niej powinno się wyraźnie oddzielić te dwa pojęcia –dilera socjalnego i komercyjnego. Aby móc przymknąć oko na tych pierwszych, a zająć się likwidacją tych drugich. Niech będzie o tym głośniej! O większy rozgłos prosił na zakończenie nasz były prezydent, apelował do mediów, aby –za przykładem Wyborczej- łamały tabu i rozmawiały o tematach, których nie da się zamieść pod dywan i udawać, że ich nie ma. Zwrócił się również do polityków, aby zbudowali ponadpartyjne porozumienie. Debatę zakończyły swobodne pytania zadawane gościom przez osoby siedzące na sali.
Chyba wszyscy wychodzili z poczuciem spełnienia i wiary w to, że w Polsce naprawdę może się coś zmienić, że politycy widzą swoje błędy i chcą je naprawiać. Oby tylko nie było to czcze gadanie, a słowa zamieniły się w czyn, a wszyscy będziemy szczęśliwi. A co z Wolnymi Konopiami? Nie zostaliśmy zaproszeni do debaty w charakterze gości, za to licznie przybyliśmy jako słuchacze, było warto."