Medyczna marihuana i choroba dwubiegunowa

Soft Secrets
19 Feb 2013

Chorzy na zaburzenie dwubiegunowe, którzy używali kiedyś marihuany, wykazują lepsze funkcjonowanie poznawcze. 


Chorzy na zaburzenie dwubiegunowe, którzy używali kiedyś marihuany, wykazują lepsze funkcjonowanie poznawcze. 

Chorzy na zaburzenie dwubiegunowe, którzy używali kiedyś marihuany, wykazują lepsze funkcjonowanie poznawcze.

Tak w październiku 2012 roku poinformowała Polska Agencja Prasowa, podsumowując badania opublikowane w periodyku „Psychiatry Research”. Grupa badaczy z kilku szkół o profilu medycznym w Nowym Jorku zestawiła możliwości kognitywne osób z zaburzeniem maniakalno-depresyjnym. Część badanych miała w przeszłości kontakt z marihuaną.

Cała grupa była jednorodna bod względem wieku, wykształcenia, zróżnicowania rasowego, czasu w którym pojawiły się objawy choroby, a także poziomu inteligencji mierzonego przed ich wystąpieniem. W testach okazało się, że osoby używające kiedyś marihuany wykazują lepsze zdolności poznawcze.

„Wyniki naszych analiz sugerują, że badani z zaburzeniem dwubiegunowym i historią stosowania marihuany wykazywali lepsze funkcjonowanie neuropoznawcze, szczególnie na skalach uwagi, szybkości przetwarzania informacji i pamięci roboczej” – stwierdzili naukowcy.



Naukowcy dodali także, iż wyniki badania są w pełni zgodne z poprzednimi eksperymentami, które również ukazywały, że ludzie z zaburzeniem maniakalno-depresyjnym, którzy konsumowali konopie mają większą płynność mówienia. Należy zauważyć również, że do podobnych wniosków dochodzono wcześniej w kilku badaniach dotyczących schizofrenii.

Jednakże wiele innych badań marihuany wykazuje, że, jej spożycie może prowadzić do zaburzeń schizoafektywnych. Niemniej wykluczono możliwość wywoływania przez THC depresji. Naukowcy skupili się na sprawdzeniu w ich medycznej historii śladów diagnozy depresji endogennej (choroba afektywna jednobiegunowa), choroby afektywnej dwubiegunowej, psychozy afektywnej i zaburzeń schizoafektywnych. Następnie przepuszczono wszystko przez maszynkę statystyczną. Okazało się, że tylko ludzie o najwyższym spośród wszystkich badanych spożyciu marihuany w młodości, mieli zwiększone ryzyko wystąpienia depresji. Jednak było ono na tyle niewielkie, że mieściło się w granicy błędu statystycznego. Zauważono jednak duży związek między zażywaniem THC, a występowaniem zaburzeń schizoafektywnych – łączących objawu typowe dla zaburzeń afektywnych oraz schizofrenii.

Czym jest ChAD?

Choroba afektywna dwubiegunowa może przebiegać w różny sposób. Każdy choruje inaczej. Charakterystyczną cechą ChAD jest jej nawrotowość. U 90 procent osób, które przebyły jeden epizod manii, wystąpią nawroty. Najczęściej epizody chorobowe oddzielone są okresami bezobjawowymi określanymi jako remisja. Niekiedy mania przechodzi w depresję lub depresja w manię. Druga z wymienionych sytuacji może mieć miejsce, gdy leczenie epizodu depresji w ChAD ogranicza się do stosowania tylko leków przeciwdepresyjnych. Okresy remisji nieleczonej choroby afektywnej dwubiegunowej mogą trwać kilka miesięcy, a nawet lat. U niektórych osób choroba może mieć wyjątkowo ciężki przebieg, który charakteryzuje się licznymi, częstymi nawrotami. Jeżeli w ciągu roku wystąpiły co najmniej cztery epizody chorobowe, to taki przebieg określa się jako szybką zmianę faz.

Choroba przebiega u każdego chorego w sposób zróżnicowany. Wpływ na jej przebieg wywierają czynniki zewnętrzne. Wykazano, że około 30 procent chorych na ChAD ma problemy związane z nadużywaniem alkoholu, a 16 procent pali marihuanę. Mniej niż 10 procent używa substancji stymulujących (np. amfetaminy) i leków przeciwlękowych. Współwystępowanie uzależnienia lub nadużywania tych substancji istotnie pogarsza przebieg choroby. Modyfikujący wpływ na przebieg ChAD mają także problemy interpersonalne, a także zaburzenia rytmów okołodobowych spowodowane pracą w godzinach nocnych lub przekładaniem aktywności na godziny nocne.

ChAD to inaczej choroba maniakalno-depresyjna. Wielu ludzi od czasu do czasu miewa zarówno stany obniżonego nastroju jak i stany nadmiernego pobudzenia. Stykając się z sytuacjami trudnymi, które przerastają ich dotychczasowe umiejętności zaradcze, bywa że odczuwają przygnębienie, rozdrażnienie, płaczliwość, niechęć do podejmowania jakiejkolwiek aktywności, na nic nie mają siły i ochoty. Jeżeli natężenie bodźca stresującego jest silne bądź / i oddziałuje on na nich przez dłuższy czas, to często mówimy, że dopadła ich chandra czy nawet depresja. Natomiast bywa również i tak, że ze względu na coś miłego co wydarzyło się w otoczeniu, bądź niejednokrotnie bez istotnej przyczyny, dopada ludzi przypływ podniecenia, radości, niemal euforii. Czują wtedy nagły przypływ sił, mocy, co owocuje wrażeniem, że są znacznie silniejsi niż w rzeczywistości.

Zaburzenia afektywne zawdzięczają swą nazwę bezpośredniemu związkowi z afektem czyli emocjami, doświadczanymi stanami a więc i ludzkim nastrojem. Nieodłącznie związane są z nim dwa skrajne stany: mania - stan cechujący się intensywnym i nieadekwatnym uczuciem podniecenia i euforii, oraz depresja - uczucie niezwykle głębokiego smutku i przygnębienia. Ci z ludzi, którzy odczuwają „huśtawkę” tych dwóch nastrojów możliwe, że doświadczają zaburzenia afektywnego dwubiegunowego. U wielu osób pomiędzy epizodem nadmiernego pobudzenia psychoruchowego a epizodem silnie obniżonego nastroju odnotowuje się okres w miarę normalnego funkcjonowania (stan remisji, ustąpienia objawów). U niektórych wyróżnia się stany mieszane (współwystępowanie objawów manii i depresji) pomiędzy kolejnymi epizodami manii i depresji.

Choć początek choroby może nastąpić w każdym wieku to stwierdza się, że typowy okres ujawnienia się choroby ma miejsce pomiędzy 20-30 rokiem życia. Częste są jednak przypadki kiedy początek choroby ma miejsce między 15-19 rokiem życia, jednakże wówczas rzadziej się ją poprawnie rozpoznaje. Pierwszym zwiastunem zaburzenia jest najczęściej epizod depresji lub acedii, gdy jest związane z życiem duchowym lub religijnym. Jeśli natomiast pierwszy pojawił się epizod manii to częściej u mężczyzn niż u kobiet.

Wysoka nawrotowość to zła wiadomość na temat ChAD. Natomiast dobra jest taka, że leczenie przy zastosowaniu odpowiednich leków może całkowicie zapobiegać kolejnym nawrotom. Marihuana i kannabinoidy mogą w przyszłości odegrać dużą rolę w leczeniu ChAD – potrzeba jednak przełamania tabu dotyczącego marihuany – leku, a nie narkotyku.

Marihuana na depresję

Wiele wcześniejszych badań pokazało, że marihuana może pozytywnie wpływać na samopoczucie osób zmagających się z depresją. Warunkiem pozytywnego działania marihuany jest jej odpowiednie dawkowanie.

Za jedną z przyczyn depresji uznaje się niedostateczny poziom serotoniny w mózgu. Leki antydepresyjne mają zatem regulować ten poziom, gdyż jak wiadomo to właśnie serotonina uznawana jest za hormon szczęścia. Naukowcy odkryli, iż syntetyczny odpowiednik aktywnego składnika marihuany działa podobnie. Odkrycie to znalazło potwierdzenie w testach przeprowadzonych na szczurach. 

Spostrzeżono również, iż warunkiem pożądanego działania substancji jest odpowiednie jej dawkowanie, zbyt jej duża ilość może doprowadzić do spadku stężenia serotoniny. Trudność w kontrolowaniu ilości dostarczanych do organizmu kanabinoidów jest jednym z powodów, dla których palenie marihuany jest niebezpieczne. Przedawkowanie może bowiem nasilać objawy depresji lub innych chorób psychicznych.

Odkryto także nowe substancje, które działają na centralny układ nerwowy podobnie jak marihuana, ale dużo delikatniej. Dzięki nim powstać może nowa generacja leków przeciwdepresyjnych.

Marihuana zwana jest miękkim narkotykiem, dlatego że nie powoduje uzależnienia fizjologicznego, tylko psychiczne. Ponadto jej działanie na centralny układ nerwowy jest dość delikatne. Powoduje ona euforię, empatię, wyczulenie zmysłów, zaburzenia w odczuwaniu czasu i odczucie fizycznego relaksu. THC oddziałują z receptorami kannabinolowymi w mózgu. Ze względu na swoje działanie THC były niegdyś stosowane w terapii różnych schorzeń psychicznych, m. in. depresji i lęku. Z receptorami kannabinolowymi w mózgu oddziałują także naturalne substancje produkowane przez komórki centralnego układu nerwowego - anandamidy. Związki te są jednak szybko degradowane, więc ich efekt modulujący zachowanie, a także hamujący rozwój stanów lękowych czy depresji jest krótkotrwały.

Grupa włoskich i amerykańskich naukowców pod kierunkiem dr Daniele Piomelli odkryła związki, które przedłużają efekt działania anandamidów na receptory kannabinolowe. Związki te, o nazwach URB532 oraz URB597, hamują działanie enzymu rozkładającego anandamidy. Dzięki temu receptory kannabinolowe są dłużej stymulowane, co pomaga zapobiegać depresji i lękowi. Co więcej, związki te są dużo łagodniejsze od THC, gdyż działają na system kannabinolowy pośrednio, poprzez naturalnie występujące w mózgu anandamidy. Nie powodują one ponadto żadnych efektów ubocznych ani uzależnienia. Możliwe zatem, że związki te staną się nową generacją leków przeciwdepresyjnych.

Narkotyk czy lekarstwo?

Na koniec oddajmy głos pacjentom. Oto relacja osoby cierpiącej na ChAD, która skutecznie utrzymuje swoją chorobę w ryzach dzięki konopiom i porównuje jej działanie do proszków, opublikowana na forum magazynu „VICE”: „Pierwszy psychiatra, który zdiagnozował u mnie zaburzenia dwubiegunowe i który zasugerował, że powinnam stosować lit, spotkał się z gniewem mojej mamy, mistrzyni pasywnej agresji. „Pytał pan czy ćwiczy? Czy zdrowo się odżywia?” (mówiąc to obczajała zestaw z Maka na biurku lekarza). „Wie pan ile trawy jara?”. Lekarz podziękował nam i zostałyśmy z pustymi rękoma. Byłam zdezorientowana. Miałam 15 lat. Byłam pewna, że po tej wizycie dostanę chociaż pamiątkowe farmaceutyki. W samochodzie zapytałam więc matki, co się właśnie stało. Powiedziała: „prochy zamienią cię w robota, w zombie. Nie będziesz brała litu – jesteś kreatywna.””Spoko” odpowiedziałam, próbując, aby ton mojego głosu wyrażał ultimatum, jakbym miała cokolwiek do gadania. „Trawa zostaje.”Śmiało” odpowiedziała. Przez kolejne 9 lat sama leczyłam się ziołem. Badania lekarskie nie określają jednoznacznie, czy była to słuszna decyzja. Niektórzy twierdzą, że szczep sativa zmniejsza objawy zaburzeń nastroju, takich właśnie jak choroba afektywna dwubiegunowa. Z drugiej strony, receptory kannabinoidowe znajdują się w tym samym miejscu w mózgu, które odpowiada za krytyczne myślenie i postrzeganie, kto wie czy trawa nie wpływa więc na pogorszenie. Jedna osoba na trzy, cierpiąca na chorobę afektywną, przyznała się do przynajmniej jednej próby samobójczej. Byłam zdesperowana. Chciałam, żeby ktoś lub coś szybko mnie poskładało i naprawiło. Tym czymś okazała się dla mnie trawa. Przed tym badaniem lekarskim rzadko paliłam. Tylko czasami. Może okazjonalnie w weekendy, w lesie, ze znajomymi, później siedzieliśmy u kogoś na chacie i oglądaliśmy „Half Baked” wyobrażając sobie jak to elfy dostarczają nam nieskończoną ilość precli. Po usłyszeniu diagnozy i na świeżo po wypisaniu ze szpitala, gdzie leczyłam się z nastolatkami słuchającymi Marilyna Mansona, którzy opowiadali o tym, jak ich ojcowie odrywali im paznokcie obcęgami, albo mieli wizję z zombiakami próbującymi ich oskalpować w roli głównej, świadomie postanowiłam, że czas skończyć okazjonalne randki z trawą, na rzecz poważnego związku. Parafrazując Nelly’ego: jarałam co parę godzin, zupełnie jakby to był lek na receptę.

Palenie i pilnowanie, żeby nikt mnie nie złapał, kiedy byłam naprawdę upalona, było dużo łatwiejsze, niż ukrywanie mojej wypełnionej ropa, pozszywanej rany, która biegła wzdłuż mojego przedramienia, a pojawiła się mimowolnie podczas pobytu we wspomnianym powyżej szpitalu. Poszłam na studia, przez większość czasu byłam zjarana, nie miałam problemów z czynnościami typu: “idź na zajęcia, przeczytaj jakieś książki, chodź na zajęcia dodatkowe, jedz płatki z mlekiem, śmiej się z rzeczy, które cię nie śmieszą”.

Pojawiały się kilkudniowe przerwy w jaraniu, kiedy musiałam “nadrobić zaległości”, czyli na przykład napisać 30-stronicową pracę, czy parę artykułów, albo też zrobić rzeczy, których normalnie nie mogłam wykonać, bo byłam zbyt zjarana, albo miałam na to wyjebane. Po irytujących 24 godzinach w trzeźwości, ten piękny, maniakalny pęd brał nade mną przewagę. Nie mogę ująć tego stanu innymi słowami niż mówiąc, że było kurewsko dobrze. Kreatywność na najwyższym poziomie, po zrobieniu wszystkiego, co trzeba zrobić, nie możesz po prostu przestać. (...) Moja relacja z napadami maniakalnymi przypomina bardzo sinusoidalną miłość, opierającą się na relacji od miłości po nienawiść. Wiem, że straszenie obcych jest złą rzeczą, jednocześnie uwielbiam ten przypływ mocy i mogłabym się tak czuć na wieki wieków. Mój lekarz mówi, że ludzie cierpiący na zaburzenia dwubiegunowe są odporni na leczenie. Leki wykluczają depresję, ale jednocześnie zmniejszają to uczucie bycia na wiecznym haju.

Mając to na uwadze czasem staram się wyczilować, przestaję jarać na jakiś czas, żeby wreszcie porządnie się wyspać. Kładę się do łóżka, nie wstaję z niego przez parę dni i zajadam wszystko. Nie wiem, czy potrafię stwierdzić, że miałam depresje, albo doła ( co by nie było – byłam na haju). Kiedy jestem zjarana nigdy nie mam ochoty się ciąć, czy okaleczać w inny sposób. Chyba nie jestem tak produktywna, chociaż potrafię wówczas zjeść tonę lodów w zastraszająco szybkim tempie. Jestem jednak przekonana, że ta autodestruktywna potrzeba jest zakorzeniona głęboko we mnie. (...) Mój nowy psychiatra, który niechętnie zapisuje mi leki na receptę, mówi, że jedyne, co może mi dać, to prochy zwalczające stany lękowe, które są  -  jak to on mówi – podobne do trawki. Czy nie lepiej byłoby więc zapalić? Czy mało mamy jeszcze smutasów na prochach? Poza tym, wydaję mi się, że mam rację mówiąc, że leki te nie sprawią, że serial „Klan” stanie się najlepszą dostępną rozrywką”.

Jak widać z powyższej relacji, zmagania z tą chorobą to nie przelewki – i konopie potrafią przynieść nadzieję także wielu chorym na ChAD. Niestety, większość psychiatrów w Polsce nie podziela tej opinii.

 

S
Soft Secrets