EDUKACJA KONOPNA NA WROCŁAWSKIM RYNKU
Przemysław Ratowicz na wrocławskim rynku organizuje uliczną masową edukację społeczną.
Przemysław Ratowicz na wrocławskim rynku organizuje uliczną masową edukację społeczną.
Przemysław Ratowicz, aktywista i lobbysta Wolnych Konopi, od dwóch lat na wrocławskim rynku organizuje uliczną masową edukację społeczną, która ma na celu odczarowanie konopi w oczach społeczeństwa.
Założenie, że to właśnie wiedza jest kluczem do celu, czyli do racjonalnego podejścia do tej rośliny, sprawdza się w innych krajach, w Polsce jednak kuleje. Dlatego też cieszy inicjatywa jednego z najbardziej zaangażowanych członków ruchu pro legalizacyjnego w naszym kraju. Poruszanie tematów tabu jest dla nas nadal wsadzaniem kija w mrowisko. Należy być bardzo ostrożnym, jeśli samemu nie chce się być pociągniętym do odpowiedzialności za jawne manifestowanie np. swoich dokonań botanicznych. A takie miał przy sobie nasz aktywista 4 maja tego roku we Wrocławiu.
Według niemal książkowego schematu działania Policja powinna od razu zareagować w wiadomy sposób, jednak – o dziwo – przed rozpoczęciem całej akcji edukacyjnej na rynku można było dopatrzeć się 2 patroli, w czasie całej propagandy – żadnego. Równo o godzinie 16 Przemek wyciągnął swoje doniczki z ganją i, krótko mówiąc, zaczął edukować.
Co robił? O czym mówił? Ze szczekaczką w ręku (czyli megafonem) opowiadał o ponad wielu zastosowaniach tej zakazanej z politycznych powodów rośliny. Od przemysłu budowlanego, przez biopaliwa, tekstylia, wyroby kuchenne i cukiernicze, papiernicze i meblarskie i można by tak wymieniać dalej aż po wielki obszar medycyny.
Żeby nie być gołosłownym, podawał przykłady ludzi, którym medyczna marihuana, a dokładniej wyciśnięty z kwiatów konopi olej, pomógł uśmierzyć ból, zatrzymać rozwój choroby lub całkowicie się z niej wyleczyć. Pomaga naprawdę i to nie tylko w przypadkach bólów głowy czy bólów menstruacyjnych, ale przy nieuleczalnej według powszechnej medycyny chorobie, jaką jest nowotwór. Jeden z jego kolegów miał jedną ze złośliwych odmian, która zaatakowała najważniejszy narząd naszego ciała – mózg. Lekarze są w takich sytuacjach bezsilni, ale nie ludzie dobrej woli. Jeden z nich, stosując się do zaleceń naukowców pracujących nad tą rośliną, sporządził wspominany już olej, który nie tylko zatrzymał rozwój choroby, lecz także doprowadził do jego recesji.
Wiele osób w naszym państwie nie wie jak wyglądają i nie zadaje sobie trudu by poznać realia dzisiejszej polityki narkotykowej. Przemek starał się wszystkim przechodniom uświadamiać, że jest ona bardzo szkodliwa przede wszystkim dla społeczeństwa, dla zachowania szczęścia rodzin i dla przyszłości głównie młodych ludzi. Apelował, by zastanowili się po co karać rekreacyjnych użytkowników, skoro można rozwiązać problem inaczej i zasiać pola konopi, które dadzą nam ogromne zyski dla Skarbu Państwa i pomogą wielu pacjentom.
Na tym nie koniec. Ważne jest zrozumienie całego procesu delegalizacyjnego, dlatego też nasz aktywista otwierał oczy słuchaczom, mówiąc że przez wiele lat byli oszukiwani i okłamywani, że często w aptece można dostać dużo bardziej szkodliwe substancje i że czas skończyć z mentalnym średniowieczem.
Przez cały czas trwania manifestacji o charakterze edukacyjnym pozostali aktywiści spacerowali po rynku roznosząc Gazety Konopne Spliff, Poradniki Konsumenta (jakże ważne w przypadku niechcianego kontaktu z prawem!) oraz ulotki informacyjne o zastosowaniach medycznej marihuany. Każdy mógł spytać, prosić o radę lub po prostu wymienić się poglądami.
Wisienką na torcie miał być symboliczny akt podarowania doniczki z ganją prezydentowi miasta. Na doniczce wypisane były nazwy chorób, którym można zapobiegać i które można leczyć zażywając marihuanę. Niestety, drzwi do Urzędu Miasta były zamknięte, mamy jednak nadzieję, że panu Dutkiewiczowi mimo jego znanej narkofobicznej postawy prezent się spodobał, choćby z powodu walorów estetycznych;).
Należy łączyć przyjemne z pożytecznym, dlatego też ekipa przeniosła się na Wyspę Słodową, gdzie był chill&grill. Co nas najbardziej cieszy to fakt, że funkcjonariusze nie łapali aktywistów Wolnych Konopi, stojących z krzakami ganji. Spisywali jedyni tych, którzy pili alkohol. Cieszy nie tylko ze względów osobistych (czyli z uwagi na wolność osobistą naszych aktywistów), bardziej dlatego, że sytuacja nareszcie zdaje się zmieniać na lepsze, że Policja w końcu jest po naszej stronie, a nie przeciwko nam.
Helenka
Żródło: wolnekonopie.org