Wszystko, co robię, wynika z wewnętrznej potrzeby”
Rozmowa z Hubertem Bartolem z Koalicji Medycznej Marihuany, malarzem, muzykiem i autorem tekstów.
Rozmawia Ana Organic
Soft Secrets: Od kilku lat aktywnie walczysz o legalizację medycznej marihuany w Polsce. Od czego się to wszystko zaczęło?
Hubert Bartol: Walka o legalizację marihuany nie tylko medycznej, ale i rekreacyjnej była moim marzenie od bardzo dawna. Palę od ponad 40 lat i obserwuję pozytywny wpływ na moją osobę, na postrzeganie przeze mnie świata i ludzi. Jako palacz doskonale zdaję sobie sprawę z jej właściwości medycznych, więc gdy dowiedzieliśmy się o chorobie mojego syna oczywistym było, że konopie mogą okazać się jakimś wyjściem. Diagnoza nie pozostawiała wątpliwości, złośliwy guz mózgu wielkości 6cm. Najpierw była walka o przyspieszenie terminu operacji, ponieważ lekarz dał nam termin dopiero za pół roku. Po operacji, w której wycięto prawie 80% guza, syn przeszedł chemioterapię. Po wykonaniu badań kontrolnych lekarze nie pozostawili nam złudzeń, dawali Kubie pół roku życia. Wtedy podjęliśmy decyzję o odstawieniu chemii. Początkowo zaobserwowaliśmy poprawę, jednak po 10 dniach stan Kuby uległ gwałtownemu pogorszeniu, nie jadł, nie pił, nie wstawał z łóżka, nie było z nim kontaktu. Równolegle zbierałem też informacje na temat nowotworów i metod ich leczenia, zarówno konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych. Udało mi się w końcu dotrzeć do osoby, która była w stanie zdobyć dla nas konkretne odmiany i od tego zaczęło się leczenie marihuaną. Rezultaty były widoczne już po pierwszym jointcie, ze stanu agonalnego syn zaczął powracać do świata żywych. W międzyczasie bardzo bliska mi osoba, jaką jest Kuba Gajewski, podpowiedziała mi, że olej z konopi jest dużą nadzieją w leczeniu nowotworów. Starałem się więc dotrzeć do wiarygodnych informacji potwierdzających to, co usłyszałem i udało się. To był początek mojej kolejnej walki o życie syna – walki, która była wstępem do działań mających na celu legalizację. [caption id="attachment_4394" align="alignnone" width="225"] Hubert Bartol (fot. Przemysław Ratowicz)[/caption]Właśnie wchodzi w życie ustawa Koalicji Medycznej Marihuany, jak ją oceniasz? Czy polscy pacjenci powinni wiązać z nią nadzieję na ratunek?
Ustawa wchodzi w życie 30 października. Niestety została ona dość mocno wykastrowana, wszystkie najważniejsze zapisy zostały z niej wykreślone. Brakuje w niej przede wszystkim możliwości uprawy na własne potrzeby, przez co zmuszeni będziemy kupować marihuanę w aptekach po zawyżonych cenach. Inną kwestią jest też fakt, czy będzie ona w ogóle dostępna, zobaczymy w listopadzie. Jedyny plus tej ustawy, który jest pierwszym krokiem w dobrym kierunku to fakt, że pacjent leczący się za pomocą konopi indyjskich oraz jego rodzina nie muszą się czuć przestępcami. Jednak też jest to tylko częściowe, ponieważ kondensaty z konopi, które były w projekcie ustawy, pozostają nielegalne. To jest farsa, że za ratowanie ludzkiego życia grozi nam 15 lat…Masz kontakt z wieloma pacjentami, których wspierasz. Co jest ich największym problemem?
Co jest największym problemem polskich pacjentów? Przede wszystkim obecny chory system prawny, w którym pacjent ratujący swoje życie i zdrowie może trafić do więzienia. Inną sprawą jest też kwestia ekonomiczna oraz dostęp do leczenia marihuaną. Nie każdego stać na kupno oleju, dlatego zawsze powtarzam, żeby robić olej samemu, nie jest to wcale takie trudne. Pomijając już kwestię ekonomiczną, przynajmniej mamy wtedy pewność co do jakości produktu. Bardzo istotne jest też to, że robiąc dla siebie lek pokazujemy systemowi, że mamy w dupie ich bandyckie przepisy.Czy czujesz się „ojcem polskiej medycznej marihuany”, bo niewątpliwie zasługujesz na takie miano?
Pewnie można mnie tak nazwać… jednak wszystko, co robię, wynika z wewnętrznej potrzeby, a nie żeby mnie wynosić na jakieś piedestały. Każdy człowiek, który ma możliwość pomóc, ma moralny obowiązek to zrobić. Dla mnie najistotniejsza jest moralność - tak byłem wychowany od najmłodszych lat.Co dalej? Jakie masz plany? Czy nowe cele już wyznaczone?
Walka o życie i zdrowie mojego syna radykalnie przewartościowała moje życie. Fakt zlikwidowania guza otworzył wrota na oścież i, chcesz czy nie chcesz. to po takich przeżyciach masz instynktowny odruch, żeby dzielić się z innymi dobrą nowiną. To właśnie czynię i staram się pomagać chorym na raka - jak tylko mogę. Na dzień dzisiejszy nadzoruję leczenie ponad 2 tysięcy pacjentów konopnych.Czego w obecnej sytuacji politycznej i prawnej możemy życzyć Tobie i tysiącom polskich pacjentów?
Przede wszystkim, aby nasz rząd zamiast na ściganie przeznaczył pieniądze na edukację i badania. Żeby pacjenci mogli pójść do apteki i kupić dla siebie legalnie lek, a nie ryzykować i kupować od nieznajomych na czarnym rynku. Niejednokrotnie pacjenci w desperacji kupują olej silnikowy zamiast konopnego i płacą za to kosmiczne pieniądze. Zdrowie i życie ludzkie to wartości bezcenne, więc życzyłbym sobie i innym, aby nie podlegały politykom, wątpliwym kwestiom prawnym i nie były uzależnione od szeregu mało istotnych procedur medycznych. Serdeczne dziękujemy za rozmowę. [caption id="attachment_4395" align="alignnone" width="300"] Hubert Bartol z synem Jakubem, jednym z najbardziej znanych pacjentów medycznej marihuany w Polsce.[/caption]
S
Soft Secrets