Wojna patentowa w konopiach

Soft Secrets
24 Apr 2020
Zdawałoby się, że pomysł opatentowania rośliny to mrzonki. Myśl o tym, że kapitalistycznemu przedsiębiorstwu przysługuje legalnie własność i kontrola nad DNA żywej istoty, brzmi jak fabuła filmu science fiction. Cóż, to nie jest tylko scenariusz zarezerwowany dla filmów, tak naprawdę zaczyna się dziać z różnymi odmianami konopi. Chodzi o to, że po opatentowaniu nikt nie może legalnie hodować niczego, co podlega temu patentowi (konkretna odmiana lub rasa) bez uzyskania zgody osoby, która ma patent. Luksus ten jest zarezerwowany dla tych, którzy mogą sobie pozwolić na WIELKIE koszty z tym związane. Istnieją już patenty na kilka odmian roślin uprawnych, w tym odmiany kukurydzy GMO, które są odporne na określone pestycydy i określone odmiany jabłek, które zostały wyhodowane dla ich dodatkowej słodyczy. Jest to normą w „Big Ag” (duże korporacyjne rolnictwo) już od wielu lat! Amerykańskie Biuro ds. Patentów i Znaków Towarowych wydało już kilka patentów na określone odmiany konopi (w tym jeden na konopie o wysokiej zawartości CBD), a także bardziej ogólne patenty użytkowe; i chociaż do tej pory nie były one raczej egzekwowane, jest mało prawdopodobne, aby miało tak pozostać w przyszłości. Podczas gdy patent „roślinny” obejmuje tylko jeden konkretny szczep konopi, patenty „użytkowe” rozciągają się znacznie dalej i dają właścicielowi pełną własność w szerokim zakresie cech rośliny. Właśnie te patenty użytkowe budzą największe obawy i mogą powstrzymać duże grupy drobnych rolników lub hodowców domowych przed hodowaniem określonych odmian z obawy przed konsekwencjami prawnymi. Są jednak ludzie w branży, którzy uważają, że te bardzo szerokie patenty mogą być w rzeczywistości niewykonalne. Wynika to z faktu, że jeśli można udowodnić, że chemotypy (chemicznie odrębna jednostka w konkretnym gatunku rośliny), o których mowa w tych patentach, nie są nowe, wówczas patenty nie byłyby ważne. Idea ta jest wszystkim, co mają oldschoolowi hodowcy i gospodarstwa w swoim arsenale obronnym, w wyniku czego hodowcy w Emerald Triangle (legendarny region upraw konopi w północnej Kalifornii między  Humboldt, Trinity i Mendocino) nawiązali sojusze i próbowali opatentować własne rośliny w celu ochrony źródeł utrzymania i szczepów, które uprawiają od pokoleń. Problem polega na tym, że niektóre z patentów na konopie w rękach Big Ag obejmują nie tylko rośliny, ale wszystko od metod analizy i klasyfikacji po unikalne właściwości chemiczne, nowo opracowane szczepy, metody rozmnażania i roszczenia dotyczące ich składu. Dale Hunt, naukowiec i prawnik specjalizujący się zarówno w konopiach, jak i patentach, tak podsumował sytuację: „Big Ag zmusi rolników, by przestali uprawiać własne rośliny i zaczęli uprawiać opatentowane rośliny GMO od Big Ag albo odeszli z branży. Chociaż Big Ag nie może bezpośrednio sprawić, że przestaniesz uprawiać własne rośliny, to może uniemożliwić ci konkurowanie z rolnikami, którzy wykorzystują ich system opatentowanych nasion i powiązanych produktów, aby uzyskać plony o maksymalnej wydajności. Cały program ma na celu wyeliminowanie cię z biznesu, jeśli się na to nie zgodzisz. I dokładnie tak będzie”. Dzisiejszy legalny rynek marihuany jest wart około 11 miliardów dolarów, a szacuje się, że może on podwoić się w ciągu najbliższych kilku lat. Legalizacja w USA na szczeblu federalnym staje się realną opcją i wiele dużych firm rolniczych tylko czeka na to, gotowych na zakup wszystkich patentów przy pierwszej okazji. Chociaż sytuacja ta może być normą w świecie „dużego rolnictwa”, stanowi ogromny szok dla tradycyjnych plantatorów konopi zarówno pod względem uprawy roślin, jak i ich wartości oraz systemu przekonań. Wyobraź sobie, jak wiele zmieniłoby się, gdyby jedna firma lub osoba posiadała patent, który wymagałby od wszystkich, którzy wyhodowali określoną odmianę konopi (być może twoją ulubioną) opłaty za ten przywilej! Nielegalność rodziła własne zagrożenia, ale teraz, w nowej erze legalności, istnieje nawet bardziej niebezpieczna groźba, głównie za sprawą „Wielkiej Czwórki” korporacji rolniczych i nasiennych (Bayer-Monsanto, DowDuPont, ChemChina-Syngenta i BASF). Wystarczy spojrzeć na niedawną klęskę Phylos Bioscience, aby przekonać się, że korporacyjny styl „płaszcza i sztyletu” staje się coraz bardziej powszechny. Sprawia to, że zaczynasz wątpić, czy legalizacja to postęp, zwłaszcza gdy może ona faktycznie zniszczyć naszą wolność robienia tego, co kochamy.
S
Soft Secrets