Rok nie wyrok
Polskie więzienia pękają w szwach z przeludnienia. Tymczasem Niderlandy przyjmuje za opłatą skazanych z sąsiedniej Belgii.
Polskie więzienia pękają w szwach z przeludnienia. Tymczasem Niderlandy przyjmuje za opłatą skazanych z sąsiedniej Belgii.
Polskie więzienia pękają w szwach z przeludnienia. Tymczasem Niderlandy przyjmuje za opłatą skazanych z sąsiedniej Belgii ponieważ holenderskie cele świecą pustkami. Czy świat opamięta się w porę, czy pójdzie amerykańską drogą i sprywatyzuje więziennictwo?
W 2012 roku prywatne firmy świadczące usługi w więzieniu ludzi złożyły ciekawą ofertę amerykańskiemu rządowi. Proponują odkupienie od władz stanowych wszystkich więzień i sprywatyzowanie całego systemu penitencjarnego. Skromniejsze oferty złożono także innym rządom, również kilku krajów europejskich. Jeszcze kilka lat temu we Francji propozycja tworzenia prywatnych więzień spotykała się z burzliwymi protestami i wywoływała wielkie kontrowersje, jednak dzisiaj prawicowy rząd Sarkozego jest dużo przychylniejszy podobnym pomysłom.
W Polsce na szczęście nie wszyscy wysocy rangą urzędnicy są zarażeni amerykańską wojenną retoryką „walki z narkotykami”. Oczywiście, ministrowie sprawiedliwości dają czasem wyraźny sygnał odpowiednim służbom nazywając handlarzy narkotyków „nosicielami deprawacji i śmierci”. Niemniej istnieją ludzie tacy jak płk Kajetan Dubiel, dyrektor polskiej Służby Więziennej i nadzorca działów terapeutycznych dla narkomanów w latach 2009-2010. Dubiel dostrzega hipokryzję systemu walczącego o społeczeństwo wolne od narkotyków i pomijającego milczeniem fakt, że takiego społeczeństwa nie ma i nigdy nie było w dziejach ludzkości - i to nie tylko dlatego, że walka z narkotykami wymaga wielu nakładów oraz jest długotrwała. W każdej strefie kulturowej istnieją substancje odurzające, które są zakazane, ale jednocześnie inne są tolerowane. W naszej dzisiejszej kulturze jest to przede wszystkim alkohol i nikotyna, substancje odpowiedzialne za coroczną śmierć tysięcy ludzi i za tragedię wielu rodzin. Te legalne narkotyki są często o wiele bardziej szkodliwe pod względem psychosomatycznym, niż te znajdujące się na liście substancji zakazanych. Nie ma społeczeństwa wolnego od narkotyków i głoszenie tego celu jest zwykłym oszustwem. Szef polskiego więziennictwa wyrażał publicznie zdziwienie, słysząc zwolenników karania za posiadanie narkotyków na własny użytek, którzy bezrefleksyjnie skazują tysiące młodych ludzi na wejście w konflikt z prawem, potencjalny pobyt w więzieniu, a już na pewno na wyrok i w konsekwencji plamę na życiorysie ciągnącą się przez całe życie. Dubiel zwraca uwagę na fakt, że dla wielu dorosłych, zwłaszcza opiniotwórczych nauczycieli, wychowawców i polityków, narkotyki są złe same w sobie, oczywiście z wyłączeniem tytoniu i alkoholu, co najlepiej widać w trakcie otwartej debaty. Gdy młodzi ludzie mówią o szkodliwości palenia tytoniu i przeciwdepresyjnym działaniu marihuany, słychać często śmiechy i buczenie zawodowych działaczy antynarkotykowych z 20-, 30-letnim stażem, którzy w przerwie odpalają papierosa od papierosa. Dubiel obnaża dwulicowość i absolutny brak wyobraźni: bezwzględnie ścigamy i kryminalizujemy młodzież za posiadanie nawet marihuany, wykazując jednocześnie bezradność, a może tchórzostwo wobec tysięcy potencjalnych zabójców na drogach, będących pod wpływem substancji odurzających, nie wspominając o bandytach czerpiących zyski z nielegalnego handlu narkotykami. Pisarz, socjolog, prawnik i konstytucjonalista prof. Wiktor Osiatyński z PAN, który wykłada m.in. na uniwersytetach w Harvardzie i Stanford, zwraca uwagę, że traktowanie posiadania narkotyków jako przestępstwa służy głównie poprawie statystyk policyjnych, gdyż wykrywalność tego rodzaju przestępstw wynosi prawie 100%.
Rozkaz „oddaj mocz!”
Dziennikarz Piotr Milewski spędził rok na przymusowym odwyku w USA, skazany za posiadanie podrzuconego narkotyku. Poznał wówczas od podszewki amerykański system sprawiedliwości oraz kulisy i absurdy wojny biurokratów z narkotykami. Opisał je w książce Rok nie wyrok (2008). Wszechobecne przymusowe testy na obecność narkotyków w moczu reagują pozytywnie nawet po zjedzeniu nasion maku w cieście makowym (fakt potwierdzony przez badania naukowe). Narkotyki można też podrzucić, co chętnie wykorzystuje policja. Przepisy legalizują segregację rasową. Co trzeci młody Murzyn: siedzi, jest na zwolnieniu warunkowym lub pod nadzorem policyjnym. Wielu jest praktycznie pozbawionych przez całe życie prawa do głosowania w wyborach. Narkomani to 12-13% zarówno Białych, jak i Czarnych. Czarni jednak stanowią 40% aresztowanych za narkotyki, połowę skazanych i trzy czwarte odsiadujących wyroki. Donosicielom obniża się wyroki - co sprawia, że klient odsiaduje często większy wyrok niż zaopatrujący go hurtownik. Crack, tania kokaina do palenia, używany jest głównie przez murzyńską biedotę. W Nowym Jorku posiadanie z zamiarem sprzedaży 1 działki cracku o wadze poniżej 5g to zbrodnia kat. B, podobnie jak zabójstwo, gwałt, napad z bronią w ręku i ciężkie okaleczenie, zagrożona karą pozbawienia wolności do lat 9, obligatoryjnie 5 lat. Aby sąd wymierzył 5 lat za posiadanie czystej kokainy używanej przez Białych, oskarżony musiałby mieć jej co najmniej 100 razy więcej, czyli pół kilo proszku. O Murzynach wiadomo, że są palaczami i hodowcami zioła więc, w przeciwieństwie do mafii kontrolującej obrót twardymi narkotykami, stanowią łatwy łup. Policji jest łatwiej namierzyć plantację roślin niż schowek z białym proszkiem. Istotny jest też brak zbrojnego oporu, który zdarza się przy aresztowaniach sprzedawców heroiny czy kokainy. Skonfiskowane mienie zasila budżet, nie powinny więc nikogo dziwić masowe zatrzymania i oskarżenia o handel zwykłych palaczy. Jednocześnie coraz lepiej udokumentowane przez historyków są tezy o hurtowej dystrybucji twardych narkotyków przez władze, w celu kontrolowania mniejszości. Wojna z marihuaną to ciągła praca i kasa dla machiny biurokracji, policji, terapeutów, więziennictwa. Pod pozorem zapobiegania przestępczości można używać przemocy wobec czarnej młodzieży, właściwie bez uzasadnienia, w sytuacjach nie wymagających interwencji.
Milewski również odnotował, że według organizacji Human Rights Watch co roku w więzieniach w USA gwałconych jest ok. 300 tys. mężczyzn. Codziennie ma miejsce 60 tys. Gwałtów, czyli wielu ludzi gwałconych jest regularnie. Oczywiście nie chodzi tu tylko o wymuszony izolacją homoseksualny więzienny seks. Gwałt często stanowi po prostu akt przemocy wobec słabszych, a także wyraz buntu wobec totalitarnej instytucji więzienia i zemsty z pobudek rasistowskich. Gwałt nie musi oznaczać stosunku seksualnego – do aktu poniżenia wystarczy kij, szczotka, trzonek gruszki do przetykania kibla. Haitańczykowi Abnerowi Louimie, aresztowanemu w 1997 r., policjanci przebili trzonkiem gruszki jelito, pęcherz moczowy i wepchnęli kij aż do gardła, wybijając zęby. Doprowadziło to do demonstracji ulicznych na tle rasowym.
Fabryka puszek, klawiszy i skazańców
Poeta Czesław Miłosz napisał w Widzeniach nad Zatoką San Francisco (1969), że zaciętość, z jaką policja ścigała marihuanę, miała cechy obsesyjne: przeszukiwanie kieszeni, kajdanki, wyroki, więzienie. Noblista tłumaczył to poczuciem zagrożenia przez ‘inne’. Miłosz stwierdził, że być może nową erę ludzkości otwierają nie broń atomowa i podróże międzyplanetarne, ale „leki psychodeliczne jako zapowiedź masowych demokratycznych środków przeciwko nudzie”. Brutalizacja życia w amerykańskich i europejskich miastach jest często skutkiem rasistowskich praw przeciw konopiom (w USA celem są Afroamerykanie i Latynosi, w Europie – Arabowie palący haszysz). Większość więźniów w USA zostało skazanych na podstawie ustaw antynarkotykowych. Zdaniem organizacji broniących praw człowieka na Południu USA coraz częściej dochodzi do czystek etnicznych (zamiast dawnych linczów), więzienia zaś to nowa forma niewolniczych plantacji. Murzyni zamykani są zbiorowo, całymi ulicami i dzielnicami. Gazety informują wówczas o „wynoszeniu śmieci”. Afroamerykanie i Latynosi wciąż żyją tam w ciągłym poczuciu zagrożenia życia: wyroki to często 99 czy 120 lat więzienia za zwykłe posiadanie czy uprawę konopi. Zasada wymierzania kary dożywocia przy potrójnej recydywie sprawiła, że w amerykańskich więzieniach przebywają tysiące nastolatków bez szansy wyjścia na wolność. Prywatne więzienia w USA przynoszą rocznie właścicielom akcji ok. 40 mld dolarów – największa firma świadcząca te nietypowe usługi jest nawet obecna na giełdzie, zaś jej zyski zależą od… liczby więźniów. Poluzowanie praw przeciwko użytkownikom nielegalnych substancji czy imigrantom doprowadziłoby do upadku prywatnych właścicieli więzień, co przyznają same firmy w swoich dorocznych raportach i dokładają wszelkich starań, aby tak się nigdy nie stało. Póki co, w USA kary odsiaduje ponad 2,3 mln skazanych – stanowi to 25% więziennej populacji świata, choć w USA mieszka mniej niż 5% światowej ludności. Liczba ta wzrasta o 1000 osób tygodniowo. Stany Zjednoczone przodują w zestawieniu krajów o największej liczbie więźniów na 100 tys. mieszkańców: wynosi on 738. W większości z 214 przebadanych krajów wskaźnik ten wynosi poniżej 150. Nawet w Chinach, które mają kilkakrotnie więcej ludności, mniej ludzi siedzi w klatkach.
Ostatnio amerykańscy naukowcy fenomen niezwykle wysokiej przestępczości wśród Murzynów próbowali wytłumaczyć w prosty sposób. Obwiniono powodujący agresywne zachowania ołów. Czarni, zwłaszcza w biednych gettach, mają w swoich domach dużo częściej stare i groźne dla zdrowia ołowiane farby. Najwidoczniej wnikliwi badacze zapomnieli, że to Prohibicja na alkohol uczyniła z milionów Amerykanów przestępców codziennie łamiących prawo. Dzisiaj to samo dzieje się na całym świecie z użytkownikami konopi. Wiele milionów spokojnych, płacących podatki obywateli jest prześladowanych i zamykanych do więzień. W czasie Prohibicji alkohol mógł być używany do celów religijnych czy przemysłowych – dzisiaj dla konopi nie ma w Stanach nawet takich wyjątków. Prohibicja na alkohol nie zmniejszyła jego popularności, wręcz przeciwnie – spożycie wzrosło szybko dwukrotnie. Stworzyła za to Ala Capone i innych gangsterów. Państwo ma mniejszą kontrolę nad produktami, których używania zakazuje, niż nad tymi, które dopuściło do sprzedaży i opodatkowało – podkreśla politolog prof. Ethan Nadelmann, założyciel i dyrektor Drug Policy Alliance, amerykańskiej organizacji domagającej się zmiany polityki narkotykowej.
Agenci zmiany
Co ciekawe, to często szefowie policji i więziennictwa czy sędziowie występują z żądaniem legalizacji konopi. Coraz częściej zdają sobie sprawę z tego, że ta wojna nie ma nic wspólnego ze zdrowiem i bezpieczeństwem społeczeństwa. Jest tylko polityczną i rasistowską rozgrywką, rząd zaś nie liczy się z życiem policjantów bardziej niż z życiem „narkomanów”. Tak było np. w Belgii, gdzie szef policji w Brukseli Roland van Reusel nawoływał do leczenia uzależnionych, a nie karania więzieniem. W angielskim West Yorkshire szef policji Keith Hellawell mówił o przegranej bitwie z narkotykami oraz domagał się legalizacji konopi w „Panoramie” telewizji BBC: „Wszyscy musimy to zrobić. Legalizacja przyjdzie, gdy społeczeństwo zrozumie jak działają narkotyki. Jaki jest prawdziwy argument przeciwko marihuanie?”. Wielu specjalistów postuluje odebranie profitów mafii oraz przejęcie kontroli nad wszystkimi nielegalnymi dziś substancjami z rąk populistycznych polityków na powrót przez lekarzy oraz specjalistów. Były wieloletni szef policji w Kansas City i San Jose dr Joseph Namara, obecnie pracujący w Instytucie Hoovera na prestiżowym Uniwersytecie Stanforda, dziwi się, że świat w spokoju obserwuje przemoc, korupcję i przepływ pieniędzy związany z nielegalnymi narkotykami. Sędzia James P. Gray z Sądu Apelacyjnego w kalifornijskim Orange County przeprowadził własne śledztwo w sprawie praw narkotykowych i stwierdził, że są one oparte na ignorancji i imperialnym podejściu. W historii nie istniało nigdy społeczeństwo wolne od narkotyków – jest to utopia. Dokumenty pokazują, że zakazy miały podłoże rasistowskie. Sędzia Gray podkreśla, że prohibicja nigdy nie działa tak dobrze jak regulacja i kontrola. Gdy zakazujemy czegoś, tracimy nad tym kontrolę. Dzisiaj kontrolę mają dilerzy, którzy dla zysku uzależniają nastolatki. Sędzia chce chronić dzieci i uczynić narkotyki mniej dostępnymi dla młodzieży, zaś efektywne wykorzystanie systemu sprawiedliwości widzi w logiczny sposób: jeśli ktoś np. prowadzi samochód pod wpływem narkotyku, powinien trafić przed sąd. Amerykańska telewizja History Channel w serii programów Illegal Drugs and How They Got That Way podkreślała rasistowskie podłoże większości zakazów. W 1901 r. Senat USA zakazał używania alkoholu i opiatów przez „niecywilizowane rasy”: Eskimosów, Hawajczyków, Aborygenów, imigrantów w biednych miastach, Murzynów. Także ówczesne zakazy używania konopi miał więcej wspólnego z rasizmem niż z właściwościami tej używki. Gazety lubowały się w doniesieniach o „zwariowanych Czarnych gwałcących białe kobiety” czy mordujących i rabujących „leniwych Meksykanach”. Dochodziło do linczów i zamieszek na tle rasowym. Policja domagała się kul większego kalibru, aby „skuteczniej powstrzymać murzyńskich gwałcicieli”. Zakaz uczynił narkotyki nielegalnymi, ale nie niedostępnymi. Według historyków Kongres nie obrałby tej strategii, gdyby mógł przewidzieć jej długofalowe skutki: czarny rynek wart setki miliardów dolarów, przemoc i przepełnione więzienia.
Myśliciel Terencjusz zauważył, że szczyt prawa bywa szczytem niesprawiedliwości. Konopie są nielegalne gdyż reprezentują dokładne przeciwieństwo dzisiejszej polityki z jej celami: chciwością, niesprawiedliwością, wojną. Koncerny farmaceutyczne, petrochemiczne i inne nie pożądają konkurencji dla swoich produktów: syntetycznych lekarstw, włókien, paliw, żywności, uzależniających narkotyków takich jak alkohol i tytoń. Nie interesuje je spadek przestępczości w miastach – wolą zamykać do więzienia młodzież. Od tysiącleci uznane religie świata wiedziały, że konopie budzą w człowieku sumienie i skłaniają do zadumy oraz mniejszego materializmu. Konopie w magiczny sposób łączą człowieka z naturą, przeszłość z przyszłością. Ich głębokie przesłanie to powrót duchowości, redystrybucja dobra, odnowienie więzi społecznych, zdrowie i ekologia. W historii nie jeden raz budziły świadomość ludu i skłaniały do zadawania pytań. Dzięki konopiom amerykańscy hipisi oraz żołnierze w Wietnamie i rosyjscy agresorzy w Afganistanie zaczęli kwestionować sensowność działań swoich rządów. Zaczęli kwestionować wojnę. Takie pytania nie podobają się tym, którzy rządzą, dzielą i wojny wywołują. Marianna, kobieta z obnażoną piersią wiodąca lud na barykady w czasie Rewolucji Francuskiej, symbolizowała wolność, równość i braterstwo. Dzisiaj jej miejsce na całym świecie zajęła Marihuana.