Podwójne standardy

Soft Secrets
25 Feb 2011

Ideologia zachodniej szkoły medycyny nazywa się chemiczną syntezą, zaś podstawą działania przemysłu farmaceutycznego jest prawo patentowe. Według zwolenników tego systemu medycyny przemysłowej, żadnemu produktowi naturalnemu nie można zaufać, i jedynie sztucznie zmanipulowane i opatentowane leki powinny być badane, rozwijane i ostatecznie sprzedawane. Naturalnie występująca substancja nie może być opatentowana i tak chroniona przed konkurencją, aby zarobić na niej fortunę.


Ideologia zachodniej szkoły medycyny nazywa się chemiczną syntezą, zaś podstawą działania przemysłu farmaceutycznego jest prawo patentowe. Według zwolenników tego systemu medycyny przemysłowej, żadnemu produktowi naturalnemu nie można zaufać, i jedynie sztucznie zmanipulowane i opatentowane leki powinny być badane, rozwijane i ostatecznie sprzedawane. Naturalnie występująca substancja nie może być opatentowana i tak chroniona przed konkurencją, aby zarobić na niej fortunę.

Ideologia zachodniej szkoły medycyny nazywa się chemiczną syntezą, zaś podstawą działania przemysłu farmaceutycznego jest prawo patentowe. Według zwolenników tego systemu medycyny przemysłowej, żadnemu produktowi naturalnemu nie można zaufać, i jedynie sztucznie zmanipulowane i opatentowane leki powinny być badane, rozwijane i ostatecznie sprzedawane. Naturalnie występująca substancja nie może być opatentowana i tak chroniona przed konkurencją, aby zarobić na niej fortunę.

Doktor Andrew Weil, autor słynnej książki pt. Naturalny umysł oraz jeden z pionierów badań naukowych nad marihuaną stwierdza, że firmy farmaceutyczne czują się bardzo zagrożone przez samą myśl, że ludzie mogą mieć bezpośredni dostęp do substancji, które leczą. Korporacje podejmują więc wielki wysiłek, aby odstraszyć ludzi od medycyny naturalnej i przekonać opinię publiczną, że ich produkty syntetyczne są znacznie bezpieczniejsze. Jednak zdaniem dr. Weila jest dokładnie na odwrót: naturalne leki są zazwyczaj o wiele mniej niebezpieczne niż syntetyczne. Konopie, jako naturalnie występujące oraz tanie źródło leku niosącego często większą (i bezpieczniejszą) ulgę od opatentowanych medykamentów, są szczególnie obraźliwe dla tej nowoczesnej koncepcji leczenia. Pigułki syntetycznej marihuany kosztują setki lub tysiące dolarów miesięcznie, podczas gdy uprawa organicznego lekarstwa we własnym zakresie byłaby dla pacjenta praktycznie darmowa.

Substancje naturalnie występujące powszechnie w przyrodzie trudno opatentować czy inaczej zabezpieczyć przed konkurencją, nie można mieć monopolu na produkcję i sprzedaż leku. Gdy chodzi o Matkę - Naturę wiedza jest wspólna i każdy może skopiować pomysły, czy receptury, trudno utrzymać tajemnice handlowe. Firmy farmaceutyczne nie widzą możliwości uzyskania dużych zysków. Co więcej - postrzegają naturalne leki jako zagrożenie dla swoich interesów. Szefowie koncernów farmaceutycznych nie składają przysięgi Hipokratesa. Dla notowań giełdowych giganta farmaceutycznego medycyna naturalna oznacza same złe rzeczy: nie dość, że konkurencja może natychmiast zareagować, nie można windować ceny bez ograniczeń, to często klient mógłby wyleczyć się sam, znajdując potrzebne surowce w przyrodzie czy uprawiając je w ogrodzie. A to już jest prawdziwy koszmar giełdowej machiny, nazywanej ostatnio przez media przemysłem leczniczym (staromodne określenia typu „służba zdrowia" czy „opieka zdrowotna" wychodzą już powoli z użycia) - tanio wyleczony pacjent czy zdrowe społeczeństwo. Czy zwycięży dobro publiczne, czy interesy korporacji i logika rynku?

Międzynarodowa krucjata korporacji farmaceutycznych przeciwko naturalnym środkom leczniczym jest łatwa do zrozumienia. Naturalne substancje nie są atrakcyjne dla dużych firm farmaceutycznych i marihuana to nie jest jedyny przypadek. Najbardziej uderzające przykłady to substancje stosowane w leczeniu stanów, w których konwencjonalne leki jedynie w ograniczonym stopniu niosą ulgę, takich jak uzależnienie od narkotyków. Zabiegi z zastosowaniem wielu silnych leków psychodelicznych dają dużą nadzieję na poprawę losu chronicznych alkoholików i osób uzależnionych od innych narkotyków, a także ludzi cierpiących z powodu stresu pourazowego. Ibogaina, psychodeliczny lek stosowany jako religijny sakrament w zachodniej Afryce (nota bene odkryta sto lat temu przez polskiego naukowca i podróżnika Jana Dybowskiego) skutecznie pomaga ludziom wyeliminować uzależnienie od opiatów, może być także pomocna w przezwyciężaniu lub ograniczenia innych uzależnień, w tym uzależnienia od nikotyny, alkoholu i amfetaminy. Ibogaina i podobne naturalne leki pozostają nie tylko zaniedbane i niewykorzystane - zostały one uznane za nielegalne w USA i wielu innych bogatych krajach, co sprawia, że wszystkie poważne badania naukowe są praktycznie niemożliwe.

Rośliny nie mają wielu adwokatów i medycyna naturalna często jest celem oszczerczej kampanii nienawiści inicjowanej w mediach przez gigantów przemysłu farmaceutycznego. Szkoda, że rządy nie wykazują podobnej troski o zdrowie publiczne, gdy chodzi o syntetyczne leki dużych firm farmaceutycznych lub legalnie dostępne narkotyki takie jak nikotyna i alkohol. Konopie oraz inne naturalne środki są zawsze ostro krytykowane, tymczasem o wiele gorsze rzeczy można powiedzieć na temat powszechnie używanych leków syntetycznych na depresję, niepokój, bezsenność, a nawet zwyczajne przeziębienia. Wiele z nich powoduje poważne skutki uboczne, uszkodzenia wątroby lub nerek, a nawet potrafi zabić. Potencjalnie śmiertelne środki są sprzedawane bez recepty w sklepach spożywczych i na stacjach benzynowych. Konopi indyjskich nie udało się zdyskredytować przypisaniem im spowodowania choćby tylko jednego zgonu. Mimo że tak wielu ludzi (od ćwierci do połowy populacji świata) używa konopi jako leku od tysięcy lat, nie odnotowano ani licznych, ani poważnych działań niepożądanych. Rzadko można coś takiego powiedzieć o innych naszych lekach, nie wspominając nawet o legalnych używkach.

Zaniedbaliśmy gromadzoną od tysiącleci wiedzę o otaczających nas roślinach leczniczych i trujących. Wiedzę zdobywaną przez pokolenia naszych przodków i okupioną wieloma ofiarami nazywa się dzisiaj zabobonem i szarlatanerią. Nową wiedzę zdobywamy nowymi ofiarami - co roku ponad milion Amerykanów trafia do szpitala z powodu szkodliwego działania leków. Rocznie z powodu paracetamolu w samej tylko Wielkiej Brytanii jest hospitalizowanych ok. 30 tys. osób, zaś w 1994 r. doniesiono o 115 przypadkach śmierci związanych z tym lekiem. W USA pod koniec XX wieku ludzi uzależnionych od legalnych leków było więcej niż uzależnionych od heroiny i kokainy.

Książka Prawda o koncernach farmaceutycznych. Jak nas zwodzą i co możemy z tym zrobić autorstwa profesor Marcii Angell z Harvard Medical School opisuje rynkowe mechanizmy, którym muszą podlegać także firmy farmaceutyczne. Sprawiają one, że nikomu nie opłaca się leczyć chorych w biednych krajach: rocznie w Afryce umiera na malarię ponad 2 mln ludzi, głównie dzieci (dopiero prywatny datek fundacji Billa Gatesa pomógł posunąć badania do przodu). Biedni ludzie nie są atrakcyjnymi klientami, więc nikt nie chce inwestować w badania nad nękającymi ich chorobami. Firmy odeszły daleko od ideału opracowywania użytecznych leków. Zdaniem Angell produkują dzisiaj leki przynoszące wątpliwe korzyści i używają swojego bogactwa do pozyskiwania wszystkich możliwych lobbystów: od Kongresu USA po naukowców i lekarzy. Dawna redaktor naczelna New England Journal of Medicine uważa, że naprawdę wielkie sumy koncerny przeznaczają na marketing i administrację, a tylko niewielką część wielkich zysków przeznaczają na badania naukowe. Korzystają za to chętnie z prac uniwersytetów i instytucji państwowych, co pozwala krytykom twierdzić, że podatnik musi za naukowe odkrycia płacić przez to podwójnie.

Firmy farmaceutyczne próbują dzisiaj patentować substancje naturalne czy nawet ludzkie DNA. Ten scenariusz rodem z powieści fantastyczno-naukowej lub szpiegowskiej oznacza, że faktycznie opatentowaniu ulegną same choroby. Jeszcze łatwiej będzie walczyć z konkurencją, zapobiegać ujawnianiu danych. Patenty, które miały być bodźcem do rozwoju nauki, są dziś używane do jej blokowania. W świetle praw dot. inżynierii genetycznej nawet zgony pacjentów poddawanych eksperymentalnemu leczeniu są objęte tajemnicą handlową.

Michael Crichton - pisarz, reżyser i lekarz z dyplomem Harvard Medical School nazywa to zjawisko bandytyzmem. Przypomina, że kiedyś naukę kojarzono powszechnie z badaniami dla polepszenia losu ludzkości, a nie dochodowym przedsiębiorstwem.

Coraz więcej ludzi dowiaduje się o naturalnych środkach i zaczyna stosować naturalne metody leczenia jako tańsze, bezpieczniejsze, mniej toksyczne i mniej uzależniające. I nie chodzi im o zastąpienie jednej kolorowej tabletki inną, ziołową. Problem może leżeć głębiej, np. w stylu życia. Niemniej naturalne środki wskazują drogę do holistycznego (całościowego) podejścia do własnego życia i zdrowia. Nawet sceptyczny medyczny establishment zaczyna przyznawać, że może to być właściwe podejście do przyszłości.
W opinii coraz większej liczby specjalistów, niechęć do szukania naturalnych rozwiązań jest dużym błędem. Doktor Arnold Demain, biochemik z Uniwersytetu w Madison Drew, Nowy Jork zwraca uwagę, że Natura jest o wiele bardziej zdolna do tworzenia interesujących cząsteczek chemicznych niż laboratoria: ignorując źródła naturalne, przemysł traci bardzo wiele. Zamiast tworzyć całkowicie nowe produkty od podstaw, można skorzystać z gotowych opracowanych pomysłów. Przecież zostały one przetestowane w laboratoriach ewolucji przez miliony lat. Przemysł farmaceutyczny zdaje się zapominać o sukcesie penicyliny, aspiryny i wielu innych znanych leków pochodzenia naturalnego.

S
Soft Secrets