Narkofobia wyszła z szafy
Po wielu miesiącach obiecanek-macanek, kluczenia i ściemniania, kolejna partia rządząca zrzuca maskę i ujawnia swoje prawdziwe oblicze i zdanie nt. leczniczych konopi. Po wcześniejszych bajkowych obietnicach nastąpiła komenda „Cała wstecz!” i tak ostra zmiana kursu przez prawą burtę, że wytłumaczenie może być tylko jedno. Rządzący nami geniusze w końcu otrzymali lub przetłumaczyli wytyczne z Ameryki.
Urzędników od narodowego zdrowia zapewne przywołali do porządku amerykańscy sponsorzy, czyli koncerny farmaceutyczne. Po konsultacjach z bratnimi neoconami, rządzącymi teraz w USA, w końcu wyprostowano pokręcone ostatnio stanowisko partii rządzącej w sprawie tzw. medycznej marihuany, czyli leczniczych konopi.
Świeżość nowej konserwy
Trzęsący dzisiaj Polską neokonserwatyści, cokolwiek to znaczy, ogłosili w końcu publicznie w stacjach telewizyjnych, radiowych i prasie swoje stanowisko, czyli pełną uprzedzeń i kłamstw propagandę spod pióra amerykańskich monopolistów na rynku niebezpiecznych leków i narkotyków. Polska Agencja Prasowa poinformowała o poglądach polskiego rządu nt. konopi w medycynie: „Nie ma dowodów, że marihuana jest lekiem, a te na jej skuteczność w zmniejszaniu dolegliwości - są dość słabe; wydaje się jednak dopuszczalne, by dla niewielkiej grupy pacjentów sprowadzać preparaty marihuanowe jako surowce farmaceutyczne i po przygotowaniu w aptekach, zapewnić ich stosowanie”, uważa minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Minister zdrowia był pytany o leczniczą marihuanę na konferencji po spotkaniu z premier Beatą Szydło w ramach przeglądu resortów. Mówił, że nie ma dowodów na to, aby marihuana była lekiem zwalczającym choroby. „Są też dość słabe dowody na to, że w pewnych okolicznościach można ją stosować jako środek zmniejszający dolegliwości. Stosujemy cały szereg leków objawowych w różnych chorobach i one biją na głowę preparaty pochodzące od marihuany i to, można powiedzieć, jest punkt wyjścia”, powiedział Radziwiłł. Dodał, że myśląc o regulacjach, trzeba mieć na względzie również fakt, że marihuana jest narkotykiem. Minister stwierdził, że wydaje się, iż w Polsce można dopuścić "w tych przypadkach, w których istnieje jakaś szansa, że pacjentom może to pomóc, stosowanie produktów pochodzących od marihuany, na zlecenie lekarzy". „Wydaje się, że nie ma żadnego powodu, byśmy uznali, że jest jakaś wielka masowa potrzeba posiadania dużej ilości tego typu preparatów w Polsce. Nie ma żadnego powodu, aby wprowadzać w Polsce uprawy marihuany, czy to indywidualne przez pacjentów, czy to większe”, PAP informuje o stanowisku szef resortu zdrowia. „Wydaje się, że jest dopuszczalne, aby dla niewielkiej grupy pacjentów, którzy tego potrzebują, zgodnie z zleceniem lekarskim, sprowadzać preparaty marihuanowe jako surowce farmaceutyczne i po przygotowaniu w odpowiednio wytypowanych aptekach, zapewnić stosowanie tego typu preparatów jako terapii eksperymentalnej”, dodał. Według niego w tym kierunku powinny iść prace podkomisji, która zajmuje się poselskim projektem dotyczącym medycznego wykorzystywania marihuany.Trumny dla grabarzy nadziei
Na styczniowym posiedzeniu podkomisji zdrowia dotyczącym medycznej marihuany było bardzo gorąco. Jak poinformowała TVN24 w materiale „Białe, małe trumny na sali posiedzeń. Posłanka PiS zgłosiła wniosek o ich wyniesienie”, poza posłami na sali obecni byli rodzice ciężko chorych dzieci oraz tych, które z powodu choroby zmarły. Na salę przynieśli małe, białe trumienki. Czteroletnia córka Pauliny Janowicz zmarła w zeszłym roku. Cierpiała na zespół Westa - ciężką, odporną na leki odmianę padaczki. „Wniosłam dzisiaj na salę posiedzenia podkomisji zdrowia jedną z trzech białych, małych trumienek. Jestem matką, która pochowała własne dziecko. Dziecko, które nie doczekało się leczenia medyczną marihuaną, ponieważ procedury stworzone przez obecny rząd, przez były rząd, są wręcz mordercze”, oskarżała Janowicz. Gest rodziców, którzy wnieśli na salę posiedzenia podkomisji zdrowia trumny, nie spodobał się posłance Jolancie Szczypińskiej z PiS. Zgłosiła wniosek o przerwę i usunięcie trumien z sali. Trumny jednak pozostały. Po obradach rodzice obecni na posiedzeniu nie kryli rozczarowania ustalonym projektem ustawy. Jego wcześniejsza wersja zakładała, że lecznicze konopie miały być pod nadzorem państwa produkowane w Polsce. Znalazły się już instytucje naukowe, które chciały się tym zająć. PiS zgłosiło jednak poprawkę, która to uniemożliwia. Konopie będą dostępne, ale tylko te importowane. Nie będą też refundowane. Za miesięczną kurację trzeba będzie zapłacić ok. kilku tysięcy złotych. Przewodniczący podkomisji zapewnia, że lek będzie dostępny szybko. Jednak projekt ustawy nie precyzuje sposobu sprowadzania i dystrybucji leków. Natychmiast na stronach ruchu na rzecz legalizacji marihuany do celów medycznych Koalicja Medycznej Marihuany (medycznamarihuana.org.pl) poinformowano, że Polsce nie powstaną uprawy marihuany do celów medycznych. Pola Kmiecik przedstawiła krótko, jak sprawy się mają na dzień dzisiejszy. Efektem podkomisji było m.in. odrzucenie poprawki, która zakładała możliwość uprawy marihuany medycznej przez polskie instytucje. Poprawka, którą Koalicja Medycznej Marihuany wraz z klubem Kukiz’15 złożyła do Sejmu rękami posła Piotra Liroya-Marca, została zablokowana przez obecny rząd. Według zgromadzonych na podkomisji polityków import medycznej marihuany zza granicy oraz zaopatrzenie nią polskich aptek jest rozwiązaniem bezpieczniejszym i szybszym. Nie wiadomo, skąd wyciągnięto te wnioski: przeciwnicy rodzimych upraw zdają się nie brać pod uwagę ogromnych kosztów związanych z importem docelowym. Kmiecik ubolewa, że nie przemawia do nich argument ekonomiczny, bowiem koszty, o których mowa, i tak pokryją sami pacjenci. Zamiast płacić kilkadziesiąt/kilkaset złotych za susz konopi indyjskich, będą płacić od 2,5-4 tys. złotych, bowiem jest to koszt procedur i marży, jaką nakładają polskie apteki.Na ratunek Scyzoryk
Wyrazy uznania należą się dla Liroya, który wciąż walczy i nie poddaje się. Oraz dosadnie komentuje sytuację. „Konstanty Radziwiłł to kretyn. Proponuję, żeby politycy PiS jeździli za mnie na pogrzeby osób, którym nie udało się pomóc. Nie mówię, że brak dostępu do medycznej marihuany jest przyczyną śmierci, choć pośrednią już tak”, powiedział ostatnio w czasie konferencji w Łodzi. Liroy wspomniał też Tomasza Kalitę, niedawno zmarłego rzecznika prasowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który zaangażował się w walkę o leki oparte na marihuanie. Powiedział: „Lekarze szykanują osoby, które proszą o receptę. Ministerstwo zdrowia stawia znak równości pomiędzy marihuaną a dopalaczami. I twierdzi, że chorzy to garstka ludzi, którzy mogą sprowadzić leki zza granicy. Ale medyczna marihuana jest jedynym rozwiązaniem dla osób, które cierpią na padaczkę lekooporną. Walczę o to, żeby marihuana była uznana za lek. Chcę ustawy reprezentującej chorych. Regulacji, które dadzą nadzieje. Każdy może być kiedyś pacjentem. Czy naprawdę ktoś znowu musi umrzeć, żebyśmy na ten temat rozmawiali?”. Według niego Polska mogłaby stać się ważnym w Europie ośrodkiem prowadzącym naukowe badania nad wykorzystaniem marihuany w medycynie. W TVN24 Liroy zapowiedział, że klub Kukiz'15 złoży wniosek o wotum nieufności wobec ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Ocenił, że Ministerstwo Zdrowia jest w tej chwili punktem wstydu dla wszystkich Polaków będzie żądać dymisji ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła: „Panie ministrze Radziwiłł, idziemy po pana”. Stwierdził dobitnie: „To jest po prostu hańba dla kraju, że minister Radziwiłł potrafi się wypowiadać w tonie, że ‘to są dopalacze’. Podpisujmy ten projekt ustawy, bo ludzie czekają”. Text: Chroniczny
S
Soft Secrets