Lepszy rydz niż nic
Czy hucznie fetowana w internetach przez młodych, zdrowych ludzi ustawa o medycznej marihuanie poprawi ich bezpieczeństwo? Czy chociaż trochę zmniejszy astronomiczną liczbę aresztowań i nieco uszczupli armię kryminalistów, którą nasz polsko-amerykański system prawny tworzy każdego roku? Jest to bardzo wątpliwe.
Źle wróży fakt, że w Sejmie jeden z nielicznych (konkretnie dwóch) głosów poselskich przeciw medycznej marihuanie należał do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro. Za ustawą opowiedziało się 440 posłów, zaś przeciwko niej zagłosowali tylko on i szefowa kancelarii premiera Beata Kempa. Marek Sawicki z PSL wstrzymał się od głosu.
Kolejna zła wróżba to Jeff Sessions, odpowiednik Zbiory w bratnim trampowskim USA, który nie chce respektować stanowych ustaw zezwalających chorym na leczenie konopiami, nie mówiąc nawet o użytku rekreacyjnym. Oczekuje on od podległych mu prokuratorów, że będą żądać maksymalnych kar nawet za posiadanie i zapowiada powrót do polityki „zero tolerancji” i bezpardonowej „wojny z narkotykami” w stylu niesławnych lat 80. ubiegłego stulecia. Po nominacji tego rasisty z Alabamy akcje słynnych amerykańskich „prywatnych więzień”, czyli korporacji budujących nowoczesne klatki dla ludzi natychmiast poszybowały w górę. Umarły rozbudzone przez Obamę nadzieje na reformę więziennictwa i jakąkolwiek redukcję liczby prawie 2,5 mln więźniów w USA. Będzie ich jeszcze więcej.
Marihuana niesie zło i śmierć?
Niedawno Ziobro dał w telewizji próbkę tego, co może nas czekać. Widzowie TVN24 7 lipca br. mogli poznać poglądy ministra sprawiedliwości na drogi nam temat (materiał filmowy pt. „Ziobro: marihuana to narkotyk, trucizna, niesie zło i śmierć. Ale nowe przepisy minister popiera” jest do znalezienia na internetowych stronach stacji). Ziobro zabrał głos przed głosowaniem nad poprawką Senatu do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Sejm poparł - zaproponowaną przez Senat - poprawkę, by z grona lekarzy, którzy będą mogli wystawiać recepty na preparaty z konopi wyłączyć lekarzy weterynarii, a ustawa trafi na biurko prezydenta. Zdaniem Zbiory, marihuana, podobnie jak morfina, może być używana do celów medycznych, ale generalnie to jest narkotyk, który szkodzi. „Rozumiejąc potrzebę tych rodzin, których dzieci cierpią na przykład na padaczkę lekooporną czy inne tego rodzaju bardzo bolesne, dolegliwe choroby, na które współczesna medycyna nie znalazła skutecznego antidotum, jestem gotów poprzeć i popieram to rozwiązanie”, oświadczył z sejmowej trybuny Ziobro. Tłumaczył, że czyni to w sytuacji, kiedy Senat ponad wszelką wątpliwość przesądził, że w przyszłości żaden minister zdrowia nie będzie starał się złagodzić rygorów dostępu do tego narkotyku dla innych osób niż te, które bezwzględnie tego środka potrzebują. Bo generalnie jednak to jest narkotyk, który szkodzi: „To jest trucizna i o tym trzeba głośno mówić”. Ziobro podał przykłady spraw kryminalnych, gdzie osoby, które dopuściły się zabójstw, były pod wpływem marihuany: „Są setki spraw, przestępstw popełnianych pod wpływem marihuany”. Popierając więc rozwiązanie, które pozwala sięgać po marihuanę w sprawach leczniczych, trzeba jasno powiedzieć, że wszelkie narkotyki są złem, powiedział Ziobro. „Uchwalając tę ustawę, szanując cierpienie osób, dla których ta marihuana jest nadzieją, musimy bardzo głośno powiedzieć, że marihuana generalnie jest narkotykiem. Niesie ze sobą zło i śmierć!”, dodał swoją opinię o leczeniu konopiami. Ustawa czeka na podpis prezydenta. Nowe przepisy wprowadzane są przez nowelizację ustaw: o przeciwdziałaniu narkomanii oraz o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych. Nowela, która trafi do prezydenta, zakłada, że preparaty z konopi będą mogły być wytwarzane w aptekach na podstawie recepty od lekarza, surowiec ma być sprowadzany z zagranicy. Pacjenci mają mieć ułatwiony dostęp do bezpiecznej terapii w leczeniu objawów niektórych chorób, takich jak przewlekły ból, nudności i wymioty wywołane chemioterapią, spastyczność w stwardnieniu rozsianym oraz lekooporna padaczka.Fanatycy kontroli
Ministerstwo zdrowia zapowiada, że będzie się przyglądało, jakie jest zapotrzebowanie na susz. Zastępca przewodniczącego sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos (PiS) także zadeklarował, że komisja będzie obserwować, jak funkcjonuje ustawa: „Już teraz deklaruję, że za mniej więcej trzy miesiące od wejścia jej w życie będziemy na posiedzeniu komisji przyglądać się praktycznej stronie tej ustawy”. Nie wykluczył w przyszłości "nowelizacji ustawy i poprawienia jej tak, aby jak lepiej służyła pacjentom". Początkowo projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, przygotowany przez klub Kukiz'15, przewidywał, że pacjent będzie mógł sam, po uzyskaniu zezwolenia, uprawiać konopie i sporządzać przetwory na potrzeby terapii. Uprawa oraz zbiory ziela i żywicy konopi innych niż włókniste na potrzeby terapii miały być dopuszczone po uzyskaniu zezwolenia. Planowano, że otrzymywaliby je pacjenci lub ich opiekunowie prawni, a także na przykład organizacje społeczne. Dobrą nowinę o dobrej zmianie przynosiły Polakom na wyścigi główne media, m.in. PAP, „Fakty” TVN, „Gazeta Wyborcza”, RMF FM. Tylko Newsweek trzeźwo skomentował już w samym tytule: „Lecznicza marihuana będzie legalna, ale droga i trudno dostępna”. Jednak lepszy rydz niż nic: to i tak zakrawa na cud, że nasz mądry Sejm dogadał się w końcu w sprawie marihuany. Projekt ustawy zakłada, że olej z konopi będzie wytwarzany w aptekach w oparciu o receptę wystawioną przez lekarza z surowca sprowadzonego zza granicy. Prawo i Sprawiedliwość nie zgodziło się, aby konopie były uprawiane w Polsce. Platforma Obywatelska nie jest zadowolona z projektu, ale poprze go, bo chce, żeby pacjenci uzyskali jak najszybszy dostęp do leku. Chorzy, którzy korzystają z medycznej marihuany, przestaną być przestępcami. Ale lek kupić im będzie niełatwo. To zupełnie inaczej niż zakładała pierwotna, liberalna wersja prawa do marihuany, którą niespełna półtora roku temu przygotował klub Kukiz'15. Mówiono wówczas o „narodowej produkcji marihuany” i samodzielnej uprawie konopi. Politycy PiS nie zgodzili się na te zapisy. „Na tę chwilę uznano, że populacja jest na tyle mała, że nie ma potrzeby uruchamiać dość trudnego procesu hodowli w Polsce”, wyjaśniał poseł PiS Tomasz Latos w „Faktach” TVN. To oficjalnie. Politycy opozycji przekonują, że PiS boi się tak naprawdę, że marihuana wytwarzana w domowych uprawach będzie wykorzystywana w celach rekreacyjnych. Poseł Piotr Liroy-Marzec, autor pierwotnego projektu ustawy, przekonywał w Sejmie, że obawy PiS są nieuzasadnione. Wskazywał również, że może być problem z pozyskaniem surowca z innych krajów, co z kolei przełoży się na jego wysoką cenę. Ta nie będzie bez znaczenia, bo preparaty, przynajmniej początkowo, nie będą refundowane. „Mówicie, że jesteście patriotami. Więc co się takiego stało, że nie jesteście za uprawami narodowymi? To jest patriotyczne: po pierwsze, chroni pacjentów, a po drugie, daje Rzeczypospolitej zarabiać pieniądze. W tym wypadku, jeżeli nie będzie tych upraw, zarabia każdy inny. Polska nie”, mówił Liroy-Marzec podczas debaty.Kiedy Polska?
Z treści projektu zadowolona nie jest również Anna Kalita, żona zmarłego kilka miesięcy temu Tomasza Kality. Razem zabiegali o legalizację medycznej marihuany. „Ta ustawa to jest kadłubek. Tam już prawie nic nie zostało z tego, co miało być. Upraw nie będzie w Polsce. Chyba ktoś się boi tego, że jeżeli będziemy uprawiać w Polsce konopie, to nagle wszyscy będziemy narkomanami, więc mamy je sprowadzać z Danii albo z Holandii”, mówiła w na antenie radia RMF FM. Nie kryła rozczarowania. Jak przyznała, jej mąż wierzył, że politycy dotrzymają słowa ws. Ustawy: „Tak się cieszył, mówił: Aniu, zobacz, nigdy nie byłem posłem, a będę miał swoją ustawę”. Mimo licznych zastrzeżeń, wszystkie kluby zdecydowały, że poprą obecny projekt ustawy. „Empiryczne dowody działania marihuany medycznej na osoby z padaczką lekooporną oraz z innymi schorzeniami są wystarczającym powodem do uchwalenia zmian w prawie służącym dekryminalizacji osób walczących o lepszy komfort życia swoich bliskich”, mówił w Sejmie Marek Ruciński z Nowoczesnej. Platforma Obywatelska chce jednak zawalczyć o narodową uprawę. Przygotowała dwie poprawki, ale żeby nie przedłużać procesu legislacyjnego zgłosi je dopiero w Senacie. Politycy PO proponują, aby marihuanę leczniczą uprawiał Instytut Włókien Naturalnych, zaś lek produkował i dystrybuował – Narodowy Instytut Leków. Wciąż nie wiadomo, ile może kosztować w aptekach medyczna marihuana. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, resort nie analizował kosztów związanych z odpłatnością za leki recepturowe na bazie konopi. Problem z oszacowaniem ceny mają nawet sami autorzy projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Obecnie w Polsce dopuszczony do obrotu jest jeden produkt leczniczy zawierający w swoim składzie kannabinoidy – jest to lek o nazwie Sativex, stosowany w leczeniu stwardnienia rozsianego. Cena za jedno opakowanie przekracza jednak 2,5 tys. zł. Produkt nie jest refundowany przez NFZ. Inne produkty lecznicze na bazie ziela konopi indyjskich, które zostały zarejestrowane, a są niedostępne w Polsce, mogą być sprowadzone z zagranicy w ramach tzw. importu docelowego. Chroniczny
S
Soft Secrets