Efekty polowej feminizacji
W tym odcinku pokarze wam, jakie rezultaty w praktyce można uzyskać stosując zaawansowane metody uprawy na łonie Matki Natury.
W tym odcinku pokarze wam, jakie rezultaty w praktyce można uzyskać stosując zaawansowane metody uprawy na łonie Matki Natury.
W poprzednich edycjach Soft Secrets POLSKA mieliście okazję przeczytać porady dotyczące feminizacji konopi w warunkach polowych. W tym odcinku pokarze wam, jakie rezultaty w praktyce można uzyskać stosując zaawansowane metody uprawy na łonie Matki Natury. W kolejnych odcinkach będziecie mogli przeczytać raport z uprawy uzyskanych tym sposobem nasion.
Feminizacja konopi stała się czymś powszechnym. Nie ma chyba już na świecie ogrodników, którzy nie mieli by styczności z tym typem nasion. Tuż po wprowadzeniu ich na rynek miały one wiele niepochlebnych opinii „konserwatystów”. Na początku faktycznie ilość hermafrodytów była na poziomie 1-5 procent, ale dziś po ulepszeniu technologii są to ułamki procenta. Dokładna technologia i procedury obowiązujące w ogrodach wielkich, komercyjnych producentów nasion jest ich ściśle strzeżoną tajemnicą i raczej nie ma szans próbować konkurować z ich doświadczeniem i możliwościami uprawy. Główne zasady są dostępne powszechnie dzięki między innymi informacjom publikowanym na naszych łamach.
W warunkach zaawansowanego amatora feminizacji jest kilka metod, z których najpowszechniejszą jest wykorzystanie działania jonów srebra z preparatu STS – czyli mieszaniny roztworów azotanu srebra i tiosiarczanu sodu. Każdy ogrodnik z minimalną znajomością chemii i dokładną wagą są samodzielnie przygotować roztwór do feminizacji. Odczynniki i wodę destylowaną z łatwością kupicie, choćby na popularnym portalu aukcyjnym.
W opisywanych przeze mnie cyklu o feminizacji korzystałem z bezpłatnie udostępnionych mi produktach STS firmy Polishseeds, za co bardzo dziękuję!
Piękne, sztucznie wywołany proces tworzenia się męskich kwiatów na osobnikach żeńskich. |
Część ogrodników, szczególnie tych mających dobre warunki do domowej uprawy pod lampami będzie oburzona. Jak można feminizować nasiona na świeżym powietrzu? Jak skuteczna jest taka feminizacja? Ile procent hermów będą miały tak uzyskane nasiona? To tylko kilka z pytań, jakie dotarły do mnie od czytelników po publikacji poprzedniej części mojego artykułu o polowej feminizacji. Jest oczywiste, że feminizacja przeprowadzona nawet przez amatora w warunkach uprawy domowej ze ściśle kontrolowanymi warunkami będzie miała lepsze efekty od tej narażonej na kaprysy aury. Nie stanowi to jednak zakazu samodzielnych eksperymentów z taka uprawą. Szacowaną przeze mnie ilość hermów można określić na mniej niż 7-8%. W następnym numerze Soft Secrets będziecie mogli prześledzić raport z uprawy nasion uzyskanych w tym roku pod lampami. Dzisiaj opiszę, co działo się u roślin przez ten sezon i jak zniosły feminizacje.
Rośliny przez cały sezon 2012 rosły bardzo ładnie i stabilnie. Było to zasługą ładnej pogody w tym sezonie i staranności przy przygotowywaniu sadzonek. Dobrze rozwinięta bryła korzeniowa to podstawa przy wszystkich roślinach nie tylko konopiach. Rośliny zostały opryskane pierwszy raz preparatem STS – Polishseeds 27 lipca tego roku, które powtórzono 1 sierpnia ze względu na deszcz.
Po około 10 dniach rośliny zmieniły barwę z ciemno zielonych na jasno żółto-zielone. Krzaki żółkły do 17 sierpnia, po czym zaczęły odzyskiwać ciemnozieloną barwę liści. Jednak rośliny nie miały już tak ciemnego odcienia jak przez zastosowaniem preparatu STS. Do końca sierpnia widać było tylko zaczynające się już pojawiać się żeńskie kwiaty. Dopiero dziesiątego września 2012 zaczęły pojawiać się pierwsze pojedyncze żeńskie kwiaty. Odrastały one zawsze w miejscu odrastania gałęzi od łodygi głównej. Do połowy września były już widoczne sypiące pyłkiem jaja przy większości bocznych gałęzi. Zwykle z każdego miejsca wyrastało 4 – 5 par jaj, chociaż w jednym miejscu było ich, co najmniej kilkadziesiąt par.
Nasiona niezapylonej wcześnie rośliny wykształciły się szybko i przyjemnie. Ze względy na małą ilość pyłku kwiaty nie były zapylone w całości. Kwiaty były zapylone najwyżej w 10-15% całej rośliny.
Oczywiście jest to procent nasion, jakie można by uzyskać z całkowitego zapylenia rośliny w warunkach kontrolowanych. Było mi to na rękę, ponieważ bardzo lubię osobiście palić odmianę, którą feminizowałem. Była to uprawiana od dziesięciu lat generacja selekcjonowanych pod nasz klimat odmiana Passion#1 od Dutch Passion. Mimo nowości na rynku, ta sprawdzona hybryda daje przyzwoite zbiory nawet w bardzo kapryśne i wilgotne sezony.
Roślina została skoszona 13 października, gdy większość nasion była już dojrzała. Zwykle, gdy pogoda dopisuje daje tej odmianie tyle czasu ile to tylko możliwe. Rośliny uprawiane z jednej matki, a zbierane w odstępach tygodnia mają wyraźnie inny smak i zapach. Różnica jest wyczuwalna nawet przez niedoświadczonych palaczy. Właśnie przez te ostatnie dni następuje najintensywniejsza produkcja żywicy, która dobrego sezonu potrafi przekroczyć wartość 18% THC w suchym paleniu.
Na zdjęciach widzicie kwiaty w godzinę po zbiorach. Męskie kwiaty z żeńskim pyłkiem widać przy niemal każdym węźle łodygi głównej. Nie jest ich zbyt wiele, ale do amatorskiej uprawy spokojnie wystarczy. Z 2,5 metrowej rośliny uzyskałem około ponad 500 - 700 dojrzałych, przebranych już nasion.
Nie jest to wiele, gdy porównamy taki sam w całości zapylony, ale jeżeli wyobrazicie sobie 500 okazałych kwitnących panien to już wygląda to ładniej. Wydajność nie jest oszałamiająca, ale warunki także nie laboratoryjne, a polowe.
Zapylona, żeńska torebka nasienna kryje feminizowane nasiona własnej produkcji. |
Miejsce, jakie wybrałem pod uprawę było wcześniej przeszukane celem wykrycia dziko rosnącej konopi siewnej. Jako, że jest była to uprawa partyzancka nie mogę wykluczyć całkowicie możliwości przeniesienia przez wiatr obcego pyłku, który by zapylił feminizowane rośliny. Z dużym prawdopodobieństwem mogę przyjąć, że takowe nie miało miejsca. Ogród był zlokalizowany w małej dolince, której brzegi pokryte były gęstymi wysokimi zaroślami. Co dodatkowo chroniło kwiaty przed przypadkowym zapyleniem.
Z mojego kilkuletniego doświadczenia z feminizacją konopi szacuję, że jak w warunkach domowych i przy czystej genetycznie roślinie matecznej można uzyskać wynik 1-3% roślin hermafrodytycznych to przy feminizacji polowej ten odsetek powinien być maksymalnie na poziomie 7 – 8 %. Sam jestem ciekawy jak przebiegną zimowe testy nasion pod lampami. Kontrolowane warunki uprawy dają możliwość dokładnych testów i obserwacji roślin podczas całego cyklu uprawy. Już w następnym numerze Soft Secrets POLSKA będziecie mogli przeczytać dalsze koleje feminizowanych w tym roku nasion metodą partyzancką.