DOPEWORLD

Soft Secrets
26 Dec 2020

Gdy spacerowałem po lotnisku na początku tego roku, przykuła moją uwagę pewna książka. Jaskrawą, charakterystyczną okładką, tytułem "DOPEWORLD" i sugestią, że kultura narkotykowa jest jej głównym tematem. Cóż, nie mogłem odmówić! Zacząłem czytać ją w samolocie i całkowicie mnie pochłonęła. To łatwa, rozrywkowa, pouczająca i ekscytująca lektura, a do tego jest ona w 100% prawdziwa! Niko zabiera nas w podróż dookoła świata, opisując szalone historie napotkanych bohaterów, narkotyki, które brał i doświadczenia, które przeżył.


Po tej orzeźwiającej zmianie na prawdziwą powieść kryminalną i podróżniczą, musiałem odnaleźć autora Niko Vorobyova i dowiedzieć się więcej.

 

Niko, w książce dzielisz się niesamowitymi historiami, do których wkrótce dojdziemy, ale najpierw chciałem zapytać o twoje lata sprzed jej publikacji. Jak po raz pierwszy zaangażowałeś się w kulturę narkotykową?

Taa, cóż mogę powiedzieć? Byłem niegrzecznym chłopcem! Ale byłem bardzo nieśmiały i powściągliwy jako nastolatek. Więc to wszystko, łamanie prawa, przyszło później - kiedy miałem około 17-18 lat. Nazwij to wczesnym kryzysem wieku średniego! Chciałem nadrobić cały ten czas, który spędziłem na waleniu konia w swoim pokoju, więc zacząłem chodzić na te wszystkie imprezy, strzelając po kilka tabletek. I to było zabawne! Lubiłem to robić! Nigdy nie byłem gangsterem, może kilka razy udawałem. Moja operacja rozrastała się, aż pewnego dnia zostałem trafiony - oczywiście, my musimy mieć szczęście cały czas, ale federalni muszą mieć szczęście tylko raz!

 

Wszystko zmieniło się w 2013 roku, gdy zostałeś aresztowany w Londynie za posiadanie ecstasy i skazany na 2,5 roku więzienia. To wtedy książka naprawdę się narodziła. Czy możesz nam opowiedzieć o tym, jak więzienie zainspirowało i zmotywowało cię do napisania „Dopeworld”?

Cóż, wszystko zaczęło się około siedmiu lat temu, kiedy siedziałem w więzieniu. Nigdy tak naprawdę nie myślałem o sobie jako o złym dilerze, bardziej jak o barmanie: przecież oni sprzedają toksyczne i uzależniające płynne substancje! Więc nie wydawało mi się sprawiedliwe, że mam być zamknięty w celi i wariować w niej. Ale wielu moich przyjaciół, do których pisałem listy na zewnątrz, uważało, że moje opisy życia w więzieniu są naprawdę zabawne. Więc tak się to rozwinęło. Pisanie książki i wyprawa do wszystkich tych miejsc zajęły mi około dwóch lat, ale wykorzystałem część mojego życia również z dawnych lat.

 

Słyszałem, że autobiografia Howarda Marksa „Mr. Nice” była dla ciebie wielką inspiracją podczas pisania tej książki? Co sądzisz o jego poglądach na legalizację marihuany?

„Mr.Nice" wraz z „Bronsonem” to jedne z tych książek, które wszyscy czytają w więzieniu. To więzienna biblia. Pierwszą rzeczą, którą robisz, gdy chcesz wydać książkę, jest znalezienie agenta (możesz sam ją opublikować, ale to o wiele trudniejsze), więc podpisałem umowę z agencją Patricka Walsha, który był agentem Marksa, zanim ten zmarł. Powiedział mi, że Marks był trochę legendą i sędzią podczas wielu Konopnych Pucharów, po których był zapraszany na after-party, co go pod koniec nadszarpnęło. W każdym razie, w ostatniej książce Howarda Marksa znajduje się wiersz (parafrazuję): dlaczego diler, który zarabia na życie na czarnym rynku, miałby chcieć, aby narkotyki były legalne? Ale to tak, jakbyś był lekarzem, zarabiał na życie lecząc rany i choroby, ale gdyby istniało lekarstwo na wszystko, pierwszy byś w to wskoczył. Myślę, że ja i Marks coś dzieliliśmy, byłem bardziej idealistyczny, podczas gdy inni dilerzy byli w tym tylko dla pieniędzy.

 

Opisałeś „Dopeworld” jako „prawdziwą zbrodnię, gonzo, społeczno-historyczny pamiętnik skrzyżowany z pieprzoną książkę podróżniczą". Brzmi to tak, jakby obejmowało wiele gatunków - czy możesz wyjaśnić, co próbowałeś stworzyć za pomocą tej książki?

Więc słuchaj, czytałem wiele innych książek o narkotykach i nie byłbym tam gdzie jestem bez nich, ale większość z nich jest dość oderwana od rzeczywistości. Są często napisane przez kogoś, kto nie ma nic wspólnego ze sprawą. Ja mam. Jeśli chcesz suchą akademicką prozę, przeczytaj pracę doktorską. Chciałem zabrać czytelników do takich miejsc jak Maroko i Japonia i pokazać mój punkt widzenia.

 

W historiach, które opowiadasz, padają imiona niektórych z najbardziej niesławnych graczy, w tym El Chapo i Pablo Escobara. Musiało to być niekiedy dość przerażające przebywać w otoczeniu tak niebezpiecznych, legendarnych postaci?

To zależy. Musisz być oczywiście ostrożny z pytaniami, które zadajesz; nie można powiedzieć gówna w stylu "gdzie byłeś w piątek 13-go w nocy między siódmą a dwunastą?". Ale nawet kiedy jesteś na wzgórzach Sinaloa, głęboko w Meksyku, w pewnym momencie chodzi o to, że gdyby cię nie chcieli, nie byłoby cię tam. Najbardziej wystraszył mnie Rick Ross, król cracku z South Central. Nie przez coś, co powiedział, ale naprawdę nie chciałem być tylko kolejnym białym chłopcem, który słuchał za dużo gangsta rapu.

 

Jaka jest twoja ulubiona lub najbardziej pamiętna historia z tych, które opowiadasz w książce?

Pierwszy raz, kiedy piłem ayahuascę, była to na pewno jedna z najdziwniejszych nocy. To coś wyjątkowego, czegoś podobnego nie doświadczyłem w całym swoim życiu, może poza DMT. Wyobraź sobie, że jesteśmy w sercu Amazonki, przynajmniej dwie godziny od cywilizacji, siedzimy w chacie w całkowitej ciemności i pozwalamy, żeby zabrał nas śpiew szamana. Na początku nic się nie dzieje. Potem nagle oczy wypełniają wizje istot: węży, pająków, krokodyli, jaguarów. Twój umysł podróżuje do końca wszechświata i z powrotem. To chwyta twoją duszę, rozrywa ją na części i składa z powrotem. Daje ci zupełnie nowe spojrzenie na życie - dlatego myślą o wykorzystaniu tego w leczeniu PTSD. Skończyło się na tym, że robiłem to cztery razy w tygodniu. Zrobiłbym to jeszcze raz, ale nie jest to coś, co powinno być traktowane lekko.

 

Czy są jakieś historie, które pominąłeś w książce ze strachu przed odwetem lub może było ich po prostu zbyt wiele?

Niewiele pierwotnie pominąłem, ale od czasu publikacji byłem w kilku innych miejscach - w Serbii, RPA i z powrotem w Brazylii i Amsterdamie – aby coś napisać lub popracować nad lokalnym wydaniem „Dopeworld”. Pojechałem do Kapsztadu i przebywałem z członkami gangu 26 Numbers. Byli tam ci trzej kolesie w chacie, palący Mandrax (środek uspokajający) z rozbitej butelki. To było najbardziej gettowe gówno, jakie widziałem. Jeden facet był w porządku, ale drugi siedział w rogu i bawił się nożem. Sposób, w jaki się poruszał, też był nienaturalny - jak krab. Naprawdę mnie przeraził. W Amsterdamie spotkałam innego faceta o imieniu Niko. Był psychiatrą, który miał laboratorium ecstasy. W Serbii spotkałam szefa kuchni mafijnej - sam nie był w mafii, ale słuchanie, jak mówił o ich ulubionych przepisach, było jak coś z „Goodfellas”. W końcu w Brazylii natknąłem się na milicję - to rodzaj straży sąsiedzkiej, mają je w niektórych dzielnicach, ale tak naprawdę jest to tylko kolejny gang. Pewnej nocy wracałem do domu, a ich strażnik zatrzymał mnie i przyłożył mi pistolet do głowy, aż się zorientował, kim jestem. To był drugi raz, kiedy ktoś przyłożył mi broń do głowy w ciągu trzech tygodni. Szalone Rio.

 

Nad czym teraz pracujesz? Jakieś inne projekty w trakcie realizacji?

Zacząłem pracować nad kolejną książką „How to Break Out Out of Jail”. Niezły i kontrowersyjny tytuł. Nie chcę jeszcze mówić o niej zbyt wiele, ale jest w niej kilka ciekawych historii.

DOPEWORLD, Niko Vorobyov - dostępny w wersji papierowej, cyfrowej i jako audiobook. Kup swój egzemplarz już dziś, nie zawiedziesz się.

S
Soft Secrets