Dopalacze: Atak histerii spolecznej
Opinia eksperta na temat dopalaczy
Opinia eksperta na temat dopalaczy
Ukochany mit Oświecenia, że ludzie są gatunkiem kierującym się rozumem, nie wytrzymał próby XX wieku, a wiek XXI stał się epoką gwałtownych irracjonalnych zachowań społecznych. Doskonałym tego przykładem jest aktualna histeria “antydopalaczowa”, w której emocje biorą tak górę nad racjami, że doprawdy nie wiadomo, czy wybitni politycy, urzędniczy i profesjonaliści kłamią świadomie, czy w najlepszej wierze nie dostrzegają tego, że wydają sądy nieuprawnione, jeżeli w ogóle nie kłamią. Oczywiście dotyczy to też mediów, a szaleństwo schodzi w dół, aż na poziom młodzieży licealnej, która np. w Łodzi manifestowała przeciw dopalaczom, rozpaczliwie krzycząc “Chcemy żyć”, jakby już była jeżeli nie pędzona do gazu, to co najmniej siłą zmuszana do łykania śmiertelnej dawki trucizny. Nie przyjdzie otumanionym do głowy, że spokojnie można nie iść do sklepu z dopalaczami, a także nie ćpać i nie pić piwa na imprezach i nie wsiadać do samochodu z pijanym kierowcą.
Ponieważ niedobrze widać las siedząc w gąszczu drzew, przypatrzmy się histerii antydopalaczowej, jaka przeszła przez Wyspy Brytyjskie w kwietniu tego roku i wygasła.
Prasa doniosła o zgonach dwóch nastolatków i czternastolatki, związanych z zażyciem dopalacza “Miau”, zawierającego mefedron, analog naturalnej substancji pobudzającej, katinonu, zawartego w liściach khatu (Catha edulis), rośliny z tropikalnej Afryki Wschodniej i półwyspu Saudyjskiego. Syntetyczny analog produkowany jest podobno głównie w Chinach i sprzedawany hurtowo w cenie 2500 do 4000 GBP za kilogram. Doniesiono także o nastolatku, który pod działaniem Miau obciął sobie worek mosznowy. To ostatnie okazało się internetowym żartem, natomiast w przypadku zmarłych dzieci nie stwierdzono w zwłokach obecności mefedronu. Dziewczynka zmarła na gronkowcowe zapalenie mózgu. Mimo tego podniosła się fala oburzenia, histerii i legalizacyjnej akcji rządowej.
Sprawa “dopalaczy” i rządowej polityki restrykcji podzieliła brytyjskich uczonych. Znakomity psychofarmakolog, Leslie Iversen, niedawno powołany na prezesa brytyjskiej Rady Ekspertów od Nadużywania Narkotyków (Advisory Council on the Misuse of Drugs – ACMD) uważa, że mefedron i związki pokrewne są równie niebezpieczne, jak amfetamina, i podobnie jak ona powinny być prawnie ścigane. Z drugiej strony inny wybitny psychiatra i psychofarmakolog, David Nutt, w ostatniej kadencji prezes European College of Neuropsychopharmacology, został przez rząd brytyjski usunięty ze stanowiska przewodniczącego AMDC za swoje wypowiedzi, wskazujące na absolutnie przesadne i stronnicze stanowisko mediów i rządu w sprawie dopalaczy i innych substancji nadużywanych przez młodzież.
Media niewątpliwie bardzo stronniczo podchodzą do sprawy niebezpieczeństwa stosowania różnych substancji chemicznych. Według badań szkockich prasa donosi o śmiertelnych zatruciach paracetamolem tylko w jednym przypadku na 250, podczas gdy śmiertelne przedawkowania amfetaminy są opisywane w co trzecim przypadku, a śmierć w wyniku nadużycia ecstasy – w każdym. Ten sposób selekcji informacji powoduje, że znacznie bardziej publiczność obawia się narkotyków niż sprzedawanych bez recepty leków przeciwbólowych.
Tymczasem poważne wypadki powodujące śmierć lub utratę zdrowia są w rzeczywistości znacznie częstsze przy pochwalanych aktywnościach życiowych niż przy braniu różnych substancji. Według Nutta z poważnym zagrożeniem zdrowia lub utratą życia może się spotkać jeden na dziesięć tysięcy użytkowników ecstasy, ale aż jedna na 350 osób jeżdżących konno. Hippika jest więc prawie 30 razy groźniejsza od ćpania! No ale wypowiadanie takich sądów jest tępione przez media. Kto nie wierzy, niech zobaczy na You Tube dyskusję o narkotykach prowadzoną przez Ewę Drzyzgę, w czasie której powiedziałem, że znacznie niebezpieczniejszym uzależnieniem od marihuany (od której chyba nikt nie umarł) jest alpinizm (przez co zginęło wielu wspaniałych ludzi). To oburzenie dziennikarki i części widowni…
Mówiąc o tej audycji − na koniec pani Drzyzga powiedziała, że według badań 80% Polaków jest przeciwne legalizacji marihuany. I ta wypowiedź poszła na antenie. Ale moja riposta, że w końcu XVIII wieku 95% Polaków było zwolennikami palenia czarownic oczywiście została wycięta.
Wczoraj w południe TVN24 poprosiła mnie o rozmowę na temat dopalaczy. Powiedziałem co wiedziałem, o tym, że nie są dobre, ale obecnie mamy z falą histerii społecznej, podobnej jak przy ptasiej grypie. Pani redaktor powiedziała, że na pewno będzie z tego choćby mała notka w “Polsce i Świecie” o 20:20. Aha, koń by się uśmiał. Mówili tylko ci, którzy kłamali, że dopalacze zabijają."
Źródło: http://vetulani.wordpress.com