Dlaczego niewielu z użytkowników narkotyków się od nich uzależnia?
Używanie narkotyków lub środków psychoaktywnych jest powszechne, a uzależnienie rzadkie. Zaledwie jeden dorosły Europejczyk na trzech próbuje w ciągu życia jakiejkolwiek nielegalnej s
Używanie narkotyków lub środków psychoaktywnych jest powszechne, a uzależnienie rzadkie. Zaledwie jeden dorosły Europejczyk na trzech próbuje w ciągu życia jakiejkolwiek nielegalnej s
Używanie narkotyków lub środków psychoaktywnych jest powszechne, a uzależnienie rzadkie. Zaledwie jeden dorosły Europejczyk na trzech próbuje w ciągu życia jakiejkolwiek nielegalnej substancji zmieniającej świadomość, a nie więcej niż 10% populacji robi to raz rocznie – głównie jest to marihuana. Większość z nich nie odczuwa żadnych skutków ubocznych.
Większość substancji psychoaktywnych – zarówno legalnych i nielegalnych – nie wywołuje żadnych poważnych skutków ubocznych przy sporadycznym stosowaniu. Do zaburzenia funkcjonowania organizmu dochodzi tylko w wypadku poważnego nadużywania niektórych z nich, jak dzieje się np. w przypadku ketaminy, mefedronu, amfetaminy, heroiny, alkoholu czy kokainy. Znaczna część użytkowników nielegalnych substancji wchodzi jednak bez żadnych problemów w normalne życie po okresie eksperymentowania, ucząc się je dostosowywać do swojego lajfstajlu.
Jak wynika przykładowo ze statystyk brytyjskich, około 3 mln mieszkańców Wysp (calkowita populacja Wielkiej Brytanii to 64,1 mln) używa nielegalnych substancji psychoaktywnych, ale zaledwie 300 tys. z nich (około 0,48% populacji) to jednostki uzależnione od heroiny lub kokainy/cracku, z których 30 tys, udało się w pełni wyleczyć w okresie 2011-2012, głównie chodzi tu o kokainę.
Jednak media skupiają się na sensacyjnej narracji niebezpieczeństwa nielegalnych substancji – wymijając przy okazji problemy płynące ze stosowania tych legalnych – pomimo piętrzących się dowodów całkowicie zaprzeczających tym twierdzeniom, co skutkuje z kolei represyjnymi decyzjami ustawodawczymi ze strony polityków partii rządzących. Narkotyki w narracjach medialnych stają się przyczyną destrukcji więzi społecznych i zagrożeniem dla produktywności narodu, chociaż są to argumenty bardziej należące do sfery mitologii niż faktów.
Jak wynika bowiem z badań środowiskowych, potencjał uzależnienia jednostek, które nie posiadają do tego genetycznych, psychologicznych lub społecznych skłonności, jest znikomy. Zaawansowani heroiniści i kokainiści stanowią w Europie ułamek wszystkich użytkowników narkotyków, a sam fenomen uzależnienia pozostaje skoncentrowany głównie w najbiedniejszych centrach miast, gdzie ekonomiczne przetrwanie bywa najcięższe.
Na tle reszty populacji Unii Europejskiej jednostki uzależnione od heroiny i kokainy to zwykle mężczyźni z niskim dochodem, figurujący w rejestrze skazanych, z wykształceniem podstawowym lub zawodowym, pozostający przez dłuższy czas bezrobotni lub pracujący mało, schorowani lub podatni na choroby psychiczne, a do tego wyalienowani społecznie.
W zestawieniu, przeciętni użytkownicy konopi mają zupełnie inny profil, a nadużywanie marihuany – mylone często z uzależnieniem – związane jest zazwyczaj z wysokim stresem zawodowym i niestabilnością psychiczną. Tylko 1% mieszkańców Unii Europejskiej pali jednak marihuanę conajmniej kilka razy w tygodniu, a szkodliwość jej stosowania w przypadku osób dorosłych jest żadna. Faktycznie, coraz więcej badań naukowych wskazuje, że jej palenie może mieć bardzo pozytywne skutki zdrowotne.
Jak wynika z coraz lepiej gromadzonych w Europie statystyk, większość użytkowników nielegalnych substancji to zmotywowani ludzie z cechami gwarantującymi normalne życie, posiadający sieć wsparcia i kochające rodziny, co znacznie obniża ryzyko związane z uzależnieniem, a dodatkowo pozwala na unikanie zagrożeń i maksymalizację przyjemności.
Dla porównania, jednostki znacznie bardziej narażone na uzależnienia zamieszkują w skupiskach biedy, nie posiadają żadnych umiejętności wymaganych do radzenia sobie w życiu, a ich sieci społeczne generują przy tym mechanizmy, które pogłębiają problemy i nie oferują żadnych rozwiązań. Ich procesy decyzyjne rzadko oparte są na myśleniu długoterminowym i uwzględniają jedynie krótkotrwałe zyski. To sprawia zaś, że wystąpienie problemów staje się znacznie bardziej prawdopodobne od życiowego sukcesu.
Te czynniki sprawiają również, iż uważna ocena skutków używania narkotyków staje się prawie niemożliwa i w efekcie najbardziej niebezpieczne substancje są używane w najbardziej niebezpieczny sposób. A kiedy dochodzi do uzależnienia, motywacja odwykowa i szansa na sukces są bardzo słabe ze względu na brak wsparcia najbliższych, brak szans na zatrudnienie, brak stabilizacji mieszkaniowej i społeczną izolację. Innymi słowy, uzależnienie determinują bardziej czynniki psychologiczne, społeczne i ekonomiczne.
Te dane, dobrze poparte doświadczeniami psychologów i pracowników społecznych, są jednak całkowicie ignorowane na rzecz narkofobicznych frazesów o wszechmocnej potędze narkotyków, które nie tylko wyrządzają szkodę zwykłym użytkownikom, ale blokują najpotężniejsze narzędzie, jakie mamy obecnie w swoim arsenale: redukcję szkód.
Demonizacja używania narkotyków poprzez wykorzystywanie drastycznych obrazów i haseł sprawia, że ustawodawstwo zamienia się w polowanie na czarownice, a nie racjonalny, demokratyczny proces. Penalizacja nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale go nasila poprzez całkowity brak zainteresowania doświadczeniami ekspertów i otwieranie drogi do recydywizmu. Dodatkowo, wrzucanie wszystkich użytkowników narkotyków do jednego worka marnuje zasoby finansowe, które zamiast być wykorzystywane do leczenia problemu – tak czy siak marginalnego – tworzą inny, sztuczny, nieuzasadniony niczym poza krótkowzrocznymi celami politycznymi!
Conradino Beb (Magivanga)
Źródło: The Conversation / European Monitoring Centre for Drugs and Drug Addiction