Amerykanie radykalnie zmienili stanowisko ws. marihuany
Za legalizacją marihuany opowiada się po raz pierwszy ponad połowa społeczeństwa.
Za legalizacją marihuany opowiada się po raz pierwszy ponad połowa społeczeństwa.
Amerykanie radykalnie zmienili stanowisko ws. marihuany. Za jej legalizacją opowiada się po raz pierwszy ponad połowa społeczeństwa. Jeśli doświadczenia dwóch stanów, które jako pierwsze legalizują marihuanę będą pozytywne, mogą za nimi podążyć kolejne regiony.
W listopadzie Kolorado i Waszyngton jako dwa pierwsze stany USA przeprowadziły referenda, w których zdecydowano o zalegalizowaniu posiadania marihuany przez osoby powyżej 21. roku życia. W obu stanach uprawa konopi indyjskich, ich przetwarzanie i sprzedaż marihuany zostały uregulowane przepisami i obłożone wysokim podatkiem, z którego dochody mają być przeznaczane m.in. na szkoły i ochronę zdrowia.
Te decyzje są sprzeczne z prawem federalnym, które od 1970 roku traktuje marihuanę jako nielegalną substancją narkotyczną. "W praktyce rząd nie ma jednak wystarczającej liczby federalnych stróży prawa, by zapewnić wdrażanie zakazu" - tłumaczył PAP Jonathan Rauch z Brookings Institution. Bez współpracy służb stanowych trudno będzie egzekwować federalny zakaz. Tymczasem kolejne stany: Kalifornia, Oregon i Maine sygnalizują inicjatywy, by w referendach przy okazji wyborów prezydenckich w 2016 roku zalegalizować marihuanę. Alaska może się na ten krok zdecydować już w przyszłym roku.
Dotychczas administracja prezydenta Baracka Obamy formalnie nie zareagowała na "rewoltę" stanów Waszyngton i Kolorado, poza słownym wyrażeniem sprzeciwu wobec legalizacji marihuany i obaw o wpływ tej decyzji na nieletnich. Jak mówili eksperci podczas debaty poświęconej polityce wobec marihuany, która odbyła się w środę Brookings Institution, ani Kongres ani rząd nie palą się, by zajmować się tę trudną politycznie sprawą. Ale prokurator generalny USA Eric Holder będzie musiał zająć stanowisko, zważywszy, że prawo federalne pozostaje w mocy. Poza tym - zauważa Rauch - USA są sygnatariuszami międzynarodowych umów o zwalczaniu narkotyków, w tym marihuany.
Tymczasem sondaże wskazują, że Amerykanie radykalnie zmieniają nastawienie do marihuany. W latach 60., kiedy przeprowadzano pierwsze badania w tej sprawie, prawie nikt nie popierał legalizacji. Według marcowego sondażu PEW Research Center obecnie 52 proc. Amerykanów opowiada się za tym; przeciw jest 45 proc. W przeciągu około dekady liczba zwolenników legalizacji wzrosła o 20 punktów procentowych, a tylko w ostatnich trzech latach o 11 punktów procentowych. W ciągu zaledwie siedmiu lat z 50 do 32 proc. spadła też liczba osób, które uważają palenie marihuany na "niemoralne".
Poparcie dla legalizacji marihuany jest najwyższe wśród osób poniżej 30. roku życia. Ale nawet w grupie wiekowej powyżej 65 lat, jedynej, gdzie przeciwnicy wciąż przeważają nad zwolennikami, w przeciągu ostatnich lat też wzrosło poparcie dla zniesienia zakazu. Najwyższe, bo aż 70-procentowe poparcie jest wśród osób, które kiedyś paliły marihuanę. Do spróbowania "trawki" przyznaje się 48 proc. Amerykanów.
"Istnieje silny trend za legalizacją marihuany i mało prawdopodobne jest, by w ciągu najbliższych lat się on odwrócił" - powiedział prof. William Galston, ekspert Brookings i wykładowca na University of Maryland. "To prawie niemożliwe, zważywszy, że za legalizacją jest teraz klasa średnia" - zgodził się z nim analityk wyboczy z "RealClearPolitics" Sean Trende.
Poparcie dla legalizacji marihuany rośnie we wszystkich grupach, bez względu na kolor skóry, płeć, wykształcenie, czy przynależność polityczną. Nawet wśród Republikanów, którzy tradycyjnie są przeciw, legalizację popiera już 37 proc.
Tego trendu nie można tłumaczyć jedynie wymianą pokoleniową. Większość Amerykanów wciąż nie postrzega bowiem palenia marihuany jako coś dobrego. Według sondaży większość przyznaje wręcz, że czułaby się "niekomfortowo" w obecności osoby palącej marihuanę. Zdaniem ekspertów rosnące poparcie dla legalizacji należy tłumaczyć "praktycznym" podejściem Amerykanów do problemu.
"Ludzie widzą, że zakaz nie działa, natomiast umożliwia wzbogacanie się gangom przestępczym" - powiedziała ekspertka badań opinii publicznej Anna Greenberg. W badaniu PEW aż 72 proc. respondentów wyraziło opinię, że polityka zakazu "więcej kosztuje niż jest warta". Zwolennicy legalizacji podnoszą też argument więzień przepełnionych skazanymi za łamanie "marihuanowej prohibicji", z których wychodzą przygotowani do znacznie poważniejszych przestępstw niż posiadanie czy palenie trawki w miejscu publicznym. Za uprawę 100 roślin konopi prawo federalne przewiduje minimum 5 lat więzienia.
Sceptyczni wobec rezultatów rządowego zakazu są także przeciwnicy zalegalizowania marihuany. Dlatego wielu uważa, że należy pozwolić stanom podjąć własną decyzję w tej sprawie. Aż 60 proc. respondentów badania PEW, w tym większość Demokratów i Republikanów, sprzeciwia się interwencji rządu w stanach Waszyngton i Kolorado.
To, jak dalej marihuana będzie regulowana w USA, zależy w dużej mierze od tego, "czy sprawdzi się eksperyment" w tych dwóch stanach, gdzie nowe prawo dopiero zaczyna wchodzić w życie - ocenia ekspert Brookings E.J.Dionne. Ale i on uważa, że decyzje najpewniej będą podejmowane przez poszczególne stany, a dokładnie przez ich mieszkańców w referendach, a nie przez Kongres.
Źródło:
Inga Czerny (PAP)