Drogie Czytelniczki, drodzy Czytelnicy,

Soft Secrets
30 Apr 2018

Nie pierwszy raz ostrzegamy przed chciwymi korporacjami, planującymi wrogie przejęcie rynku legalnej marihuany. Grozi to ponownym zniewoleniem „wolnych konopi", wywalczonych z tak wielkim trudem przez pokolenia aktywistów.


Korporacyjnym gwałtem na naszej ukochanej maryśce straszyliśmy na okładce pięć lat temu („McGrass nadchodzi", nr 3.2013). Już wtedy wielu obserwatorów procesów na rynku legalnej marihuany ostrzegało przed niebezpiecznymi, słabo przemyślanymi zasadami w różnych państwach i stanach USA. Po referendum i legalizacji w Kolorado nie było miesiąca bez wieści o rekinach kapitalizmu przymierzających się do handlu konopiami. Wielkie koncerny tytoniowe i farmaceutyczne, maklerzy z Wall Street, były dyrektor Microsoftu, prohibicyjni politycy i urzędnicy nagle przestali ukrywać plany podboju nowej gałęzi przemysłu. Natomiast w niektórych państwach, np. w Urugwaju, to rząd zapragnął zmonopolizować rynek. Pewne rzeczy warto czasem powtórzyć dla przestrogi, więc przypomnijmy tamtą historię z naszej okładki. Amerykański magazyn Playboy napisał, że znany gigant tytoniowy negocjuje kupno praw do nowej marki papierosów „Marley" z domieszką marihuany. Informacja okazała się bzdurą i kaczką dziennikarską (wtedy świat nie znał jeszcze pojęcia 'fake newsa'), zaś rodzina wielkiego muzyka i proroka rasta Boba Marleya nie kryła oburzenia i ostro zaprzeczyła wstrętnym pogłoskom. Wielu rastamanów od tamtej pory z trwogą myślało o tym, co stanie się z konopiami, gdy korporacje położą na nich swoje śliskie i brudne łapy.

Ludzie religijni lub po prostu uduchowieni słuchacze muzyki Marleya zaczęli obawiać się, że szybko nastąpi profanacja ich kultury i sakramentu i znowu jedynym wygranym będzie zachodni dziki kapitalizm, tak jak to miało miejsce z tytoniem i alkoholem. Pisaliśmy wtedy, że obawy rastamanów o przyszłość konopi indyjskich podziela wielu wyznawców różnych światowych religii. Zwłaszcza w Indiach, oczywiście. Z wnioskami ludzi wierzących zgodzili się myślący racjonaliści, a nawet wojujący ateiści. Wszyscy z grubsza zgadzają się, że może nastąpić tzw. makdonaldyzacja ostatnich sensownych nadziei na lepszy świat. Albowiem liść konopi dla rzeszy ludzi to nie tylko symbol pokoju, religijny, ekologii, zdrowia - ale także sprawiedliwszej redystrybucji dobra i szansy dla milionów rolników (biopaliwo, żywność, papier, odzież i tysiące innych produktów), zwłaszcza na biednym Południu. Trzeba o tym pamiętać przy projektowaniu legalizacji. Od tamtej pory wciąż przybywa wieści o podejrzanych typach, chcących załapać się na zyski z legalnej trawy. Nowej gorączki zielonego złota dostają dawni śmiertelni wrogowie konopi, niesławni rycerze prohibicji: prokuratorzy, sędziowie, agenci antynarkotykowi. Zachorował na nią nawet były prezydent Meksyku, który wcześniej, aby przypodobać się Wielkiemu Bratu z USA, utopił swój kraj we krwi między innymi z powodu nielegalnego handlu diabelskim ziołem o lokalnej nazwie „marihuana". W 2018 BBC poinformowało, że w Kanadzie kontrowersje budzi biznesowa działalność w branży konopnej grupy policjantów i polityków.

Na przykład byłego szefa policji w Toronto Juliana Fantino, który jeszcze w 2015 był "całkowicie przeciwny" legalizacji i gardłował za obowiązkowymi karami więzienia nawet za drobne przestępstwa związane z konopiami. W listopadzie ub.r. otworzył sieć placówek zdrowotnych Aleafia, gdzie pomaga pacjentom uzyskać dostęp do medycznej marihuany. Znany kanadyjski aktywista Dana Larsen nazwał decyzję Fantino o wejściu na rynek legalnych konopi "wstydem" i "rzeczą niedopuszczalną". Dlatego ponawiamy nasz apel sprzed pięciu lat, który dzisiaj jest nawet jeszcze bardziej aktualny. Najwyższa pora, aby niezliczone organizacje, kościoły, przychodnie, firmy i gospodarstwa, reprezentujące różne grupowe interesy i wykorzystujące konopie w różnych celach: medycznych, rekreacyjnych, religijnych lub przemysłowych, przestały się nawzajem zwalczać, dyskredytować i odcinać od siebie. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Tylko razem będziemy silni. Inaczej przyjdzie McTrawa, przeżuje nas i wypluje bez litości. Jak zwykle czekamy na Wasze listy i komentarze. Keep On Growing! Z wyrazami najgłębszego szacunku, Sebastian Daniel sebastian@softsecrets.nl

S
Soft Secrets