Nowy groźny narkotyk: pietruszka zwyczajna

Soft Secrets
10 Jul 2011

W 2011 światowe media obiegła sensacyjna wiadomość z Rosji: popularna pietruszka znalazła się na tamtejszej rządowej czarnej liście zakazanych substancji. Uznano bowiem, że w nasionach i owocach pietruszki zwyczajnej znajdują się groźne substancje narkotyczne, które po obróbce mogą powodować halucynacje i zatrucia.


W 2011 światowe media obiegła sensacyjna wiadomość z Rosji: popularna pietruszka znalazła się na tamtejszej rządowej czarnej liście zakazanych substancji. Uznano bowiem, że w nasionach i owocach pietruszki zwyczajnej znajdują się groźne substancje narkotyczne, które po obróbce mogą powodować halucynacje i zatrucia.

W 2011 światowe media obiegła sensacyjna wiadomość z Rosji: popularna pietruszka znalazła się na tamtejszej rządowej czarnej liście zakazanych substancji. Uznano bowiem, że w nasionach i owocach pietruszki zwyczajnej znajdują się groźne substancje narkotyczne, które po obróbce mogą powodować halucynacje i zatrucia.

To nie jest wiadomość rodem z zabawnego serwisu informacyjnego Onion News, primaaprilisowy żart ani kaczka dziennikarska. W Polsce tego newsa powtórzyło z powagą za TVN24 wiele gazet i portali. Zaraz rozpoczął się festiwal nabijania się z głupoty „ruskich" i niewybrednych żartów na ich temat. Tymczasem wiadomość nabiera sensu dopiero po głębszym poznaniu i odkryciu jej drugiego dna. Udało się to, o dziwo, dziennikarzom w krótkim przekazie telewizyjnym. Mediom stworzonym do głębszej analizy i komentowania, czyli gazetom, najwidoczniej zabrakło dobrej woli.

Szef rosyjskiej federalnej służby Rospotrebnadzor Giennadij Oniszczenko (odpowiedzialny za "nadzór nad sferą ochrony praw konsumenta i pomyślności człowieka") pół żartem, pół serio zasugerował delegalizację pietruszki i kilku innych popularnych ziół oraz przypraw informując społeczeństwo, że one przecież także zawierają śladowe ilości zakazanych substancji. Uczynił to w celu sprowokowania dyskusji o wadach obecnych praw antynarkotykowych i ewentualnej dekryminalizacji konopi.

Na Zachodzie, po niedawnym zamachu Europejskiego Parlamentu na lecznicze rośliny i suplementy dietetyczne, takie informacje traktuje się poważnie i nikomu nie jest do śmiechu. Tam od wielu lat trwa techno-thriller i walka konsumentów o swobodny dostęp do ziół, a ostatnio nawet witamin (nota bene, nazwanych tak przez polskiego uczonego Kazimierza Funka, odkrywcę pierwszej witaminy). Społeczeństwo jest karmione informacjami, że bez wizyty u lekarza i uzyskania recepty nikt nie kupi niedługo tak niebezpiecznych produktów jak witaminy. Może i dlatego rząd rosyjski rakiem wycofał się z całego zamieszania, po swojemu uciszając skutecznie dyskusję i niesfornych urzędników. Już kilka dni później w anglojęzycznych mediach można było przeczytać, że to wszystko nieporozumienie, pomyłka i błąd w tłumaczeniu.

Urzędnik z Ministerstwa Zdrowia Federacji Rosyjskiej, lekarz Jewgienij Brune wyjaśniał jednak wcześniej mediom, że mimo zakazu jest mało prawdopodobne, aby ze sprzedaży miało zniknąć to popularne warzywo. „Nie sposób też ukarać wszystkich uprawiających pietruszkę", tłumaczył cierpliwie Brune (na szczęście z zawodu psychiatra). "Ale jest wyjątek: jeśli zostanie udowodnione, że pietruszka była uprawiana w celu sprzedaży narkotyków, sprawa znajdzie się w sądzie". Krytycznie dodał: „To może być trudne do udowodnienia, ale być może istnieje na to jakiś sposób". Rosyjskie służby spostrzegły, że zakaz sprzedaży pietruszki nie miałby sensu. Aby uzyskać efekt narkotyczny, potrzebna jest bowiem ogromna liczba nasion tej rośliny, przynajmniej kilka worków. Brune podkreślił, że w literaturze naukowej jest opisanych ponad sto tysięcy gatunków roślin posiadających pochodne zakazanych narkotyków o działaniu psychoaktywnym. Wśród nich znajdują się popularne produkty spożywcze. "To jest nierealna walka, bo po wprowadzeniu zakazu mafia narkotykowa wymyśli coś innego", zauważył rosyjski psychiatra. "Myślę, że problemem jest konieczność zmniejszenia popytu na narkotyki i substancje psychoaktywne przyjmowane ogólnie dla zabawy."

Jak widać, medialny sezon na warzywa trwa. Po inwazji morderczych hiszpańskich ogórków przyszła kolej na pietruszkę. „Następna będzie kalarepa", komentują internauci na forach. "No to chuj - po rosole z pietruszką". Komentatorzy roztaczają wizję gangów wygłodniałych ćpunów pustoszących ogródki i terroryzujących działkowiczów.

Dziwnym trafem, nikomu nie jest specjalnie do śmiechu gdy ktoś mu bliski trafia do więzienia za inne popularne zioło: konopie. Kiedyś policyjni tajniacy w Nowym Jorku sprzedawali w klubach oregano, zachęcając ludzi do kupna zapewnieniem, że to marihuana - i zamykali swoich klientów za same „złe zamiary". Tak więc gdy znowu aresztują Cię za „susz koloru zielonego", pocieszaj się, że to jednak nie pietruszka czy oregano. Zawsze może być gorzej. Polska to wciąż bardzo tolerancyjny kraj. Chociaż ostatnio także polska policja długo molestowała japońskiego turystę za woreczek z zieloną herbatą, który nieroztropnie zabrał ze sobą do naszego kraju w prezencie dla znajomych.

Sprawę legalności pietruszki i podobnych wynalazków reguluje w większości krajów na świecie Konwencja o Substancjach Psychotropowych z 1971 r. W czasie konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych poprzedzającej jej przyjęcie nawet delegacja „narkotykowych wojowników" z USA stwierdziła, że nie warto obejmować kontrolą biologicznych substancji, z których można uzyskać substancje psychotropowe. Dla przykładu: w komentarzu do Konwencji jest wyraźnie napisane, że nie są objęte kontrolą ani kaktus peyote, ani grzyby Psilocybe, ani korzenie rośliny Mimosa hostilis, a jedynie ich główne aktywne składniki: meskalina, psylocybina i DMT. W większości krajów zrzeszonych w ONZ wyjęte spod prawa są dwie rośliny: konopie indyjskie i liście koki (nawiasem mówiąc, równie groźne i toksyczne co pietruszka - ale o nieporównywalnie większych właściwościach leczniczych).

Zakazane substancje zawiera bowiem bardzo wiele żywych organizmów, roślin i zwierząt. Ba, niektóre istnieją nawet w ludzkim mózgu! Politykom trudno byłoby tego wszystkiego zakazać, a policji - skonfiskować. Kontrola mogłaby oznaczać wyginięcie gatunków, co może mieć nieprzewidywalne skutki biologiczne. Poza tym, nawet niektóre przyprawy i środki spożywcze zawierają zakazane substancje, więc ich użycie w czasie obiadu mogłoby narazić całą rodzinę na więzienie.

Niestety, rząd polski najwidoczniej posiadł inną wiedzę o narkotykach niż specjaliści ONZ i od kilku lat walczy po swojemu z tzw. „dopalaczami", zakazując hurtowo, bez najmniejszych nawet konsultacji naukowych, także całkiem bezpiecznych roślinnych środków (co doprowadziło m.in. do popularności coraz nowszych wersji niebezpiecznych syntetyków). Z tej „walki z dopalaczami" nasz rząd pragnie nawet uczynić główny motyw polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Jak na ironię, zakazano także wielu środków o udowodnionym działaniu przeciw alkoholizmowi i innym uzależnieniom (np. popularnego pieprzu metystynowego, czyli kava kava oraz odkrytej przez polskiego naukowca i podróżnika Jana Dybowskiego ibogainy, skutecznie zwalczającej nawet heroinizm czy nikotynizm). Doprowadziło to do kuriozalnej sytuacji: można obejrzeć w polskiej telewizji programy podróżnicze Wojciecha Cejrowskiego, gdzie poleca on (nielegalną) kava kava nawet dzieciom i młodzieży. Nie gardził tym napojem zresztą nawet papież Jan Paweł II. Polska stała się jedynym krajem na świecie, gdzie jest on nielegalny.

Działania polskiego rządu są niebezpieczne dla rozwoju nauki i sytuacji uzależnionych w Polsce i na całym świecie - gdyż świetnie wpasowują się w strategię gigantów farmaceutycznych pragnących ograniczenia dostępu do naturalnych środków leczniczych.

Wytyczne ONZ w tej sprawie powinny respektować wszystkie państwa. Rządy polski i rosyjski dopiero powoli dochodzą to tych samych wniosków. Zaniechanie walki z diabelską pietruszką to krok w dobrym kierunku.

S
Soft Secrets