KONOPNE TABU W WYSOKICH SĄDACH

Soft Secrets
06 Apr 2015

W poprzednim numerze zamieściliśmy nasz krótki redakcyjny komentarz na temat niedawnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego w naszej sprawie, wspólnej jak joint-venture: konopi. W tym numerze prezentujemy dalszy ciąg opinii i przemyśleń na ten temat.


W poprzednim numerze zamieściliśmy nasz krótki redakcyjny komentarz na temat niedawnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego w naszej sprawie, wspólnej jak joint-venture: konopi. W tym numerze prezentujemy dalszy ciąg opinii i przemyśleń na ten temat.

W poprzednim numerze zamieściliśmy nasz krótki redakcyjny komentarz na temat niedawnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego w naszej sprawie, wspólnej jak joint-venture: konopi. W tym numerze prezentujemy dalszy ciąg opinii i przemyśleń na ten temat.

Z większych mediów o sprawie pisała głównie Gazeta Wyborcza, całkiem często i obszernie. W artykule „Trybunał Konstytucyjny na straży tabu" (4.12.2014) Ewa Siedlecka komentuje, że taki wyrok nie jest zaskoczeniem, bo w Polsce wszelkie środki psychoaktywne - oprócz alkoholu czy kawy - są nadal społecznym tabu. A Trybunał w obecnym składzie orzeka konserwatywnie, najwęziej, jak się da, powtarzając niemal w każdym wyroku, że nie chce wkraczać w swobodę decyzji ustawodawcy, dając mu wskazówki czy wytyczne. Nie dziwi więc, że Trybunał i tym razem zadbał o zachowanie status quo. Dziwi natomiast sposób, w który to uzasadnił: nonszalancki -pisze dziennikarka. Po pierwsze, stwierdził, że marihuana jest szkodliwa i uzależnia -nie ustosunkował się do licznych badań, które stwierdzają, że szkodzi i uzależnia mniej niż alkohol i papierosy. Nie odniósł się też do oczywistych faktów: że pierwszą, według WHO, przyczyną przedwczesnych zgonów na świecie są choroby układu krążenia i nowotwory, zaś jedną z najczęstszych przyczyn tych chorób jest palenie tytoniu - tak czynne, jak bierne.
Ani do tego, że papierosy uzależniają sto procent użytkowników. Marihuana - do dziesięciu procent, i to jedynie psychicznie, fizycznych skutków nie stwierdzono.


Dziennikarka Wyborczej dziwi się, że Trybunał w żaden sposób - oprócz osławionej "swobody ustawodawcy" - nie uzasadnił, dlaczego ściganie za posiadanie marihuany jest reakcją proporcjonalną do zagrożenia, w sytuacji gdy posiadanie papierosów, ich produkcja i handel nimi są legalne. Siedlecka pisze:
W pewnym momencie rozprawy sędzia Marek Zubik zapytał nawet przedstawiciela prokuratora generalnego, jaka jest różnica w zagrożeniu dla jednostki i społeczeństwa pomiędzy uzależnieniem od gier komputerowych czy hazardu a od marihuany. Prokurator odpowiedział, że odpowiedzieć nie potrafi. Wyraźnie także Trybunał nie potrafił na to odpowiedzieć - sądząc z ustnego uzasadnienia wyroku". Z kolei Trybunał na argument, że szkodliwość zdrowotna używania marihuany jest znikoma, odpowiedział, że mechanizmy uzależnień nie są znane, więc nie można mówić o nieszkodliwości marihuany, uznając brak znajomości jakiegoś mechanizmu za wystarczające uzasadnienie dla penalizacji. Siedlecka wyławia kolejne absurdy, np. to, że Trybunał zauważył, że część krajów odchodzi od penalizacji posiadania marihuany, ale Polska ma za mało pieniędzy, by sobie na to pozwolić, bo wtedy musiałaby prowadzić kosztowne programy profilaktyczne i terapeutyczne, a ściganie jest tańsze i skuteczne.


„Skąd Trybunał wie, że skuteczne, skoro od lat - tak w Polsce, jak na świecie - konsumpcja marihuany rośnie mimo ścigania? A już stwierdzenie, że to tańsze, jest kuriozalne. Nie znam danych, które by to potwierdzały. Znam natomiast raporty, które mówią, że represja karna wobec konsumentów narkotyków jest niezwykle kosztowna i powoduje szkody społeczne, przekładające się na finansowe. Ludzie są skazywani - także na więzienie - co powoduje ich społeczne wykluczenie, degradację i problemy ze znalezieniem pracy". Siedlecka dziwi się, że Trybunał nie uzasadnił, dlaczego postanowił się kierować tylko danymi jednejze stron sporu, a nie np. raportem Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej, w którejskład wchodzi wielu b. prezydentów państw, łącznie z Jimmym Carterem, Aleksandrem Kwaśniewskim i Lechem Wałęsą, czy postaci życia publicznego, takich jak pisarz Mario Vargas Llosa, były sekretarz generalny UE Javier Solana oraz były wysoki komisarz ONZ ds. uchodźców Thorvald Stoltenberg.

 

Trybunał użył argumentu, że kontakt z marihuaną jest często wstępem do kontaktu z "twardymi narkotykami" bez próby odpowiedzi na pytanie, czy nie dzieje się tak dlatego, że marihuanę trzeba kupować nielegalnie od dilera, który oferuje też inne narkotyki. Zdaniem Siedleckiej w tym wyroku trudne do zaakceptowania jest to. że niezwykle poważną debatę, toczącą się na całym świecie i zwiastującą zmianę polityki narkotykowej, Trybunał potraktował zdawkowym uzasadnieniem, w którym „jedyne, co jest oczywiste, to to, że Trybunał nie zamierza się wtrącać". Gazeta Wyborcza jej bystrym okiem dostrzegła jednak malutkie światełko w tunelu: Trybunał jednak trochę wtrącił się, zapowiadając sygnalizacje do rządu i parlamentu, że marihuana lub jej preparaty powinny być dostępne w celach medycznych - uśmierzania cierpienia chorych w stanach terminalnych. Tu raczej uda się, bo w końcu nawet morfina jest dostępna na receptę.


...I PO TRYBUNALE


Ciekawostką jest, że rozprawę można było śledzić na żywo w internecie. Po ogłoszeniu wyroku, pierwszym szoku i fali złośliwych komentarzy, zadziałał naturalny mechanizm obronny, komentatorzy otrząsnęli się i nieco przekuli porażkę w małe zwycięstwo. Oczywiście nie wszyscy podzielają ten optymizm. Autor pierwszych w Polsce książek o medycznej marihuanie Bogdan Jot (można je kupić bezpośrednio na blogu autora http://marihuanaleczy. pl/ksiazki/) nie widzi większych powodów do radości. W komentarzu „Po Trynale" pisze: „Powiem szczerze: nie bardzo mogę się przyłączyć do chóru osób zachwyconych niedawną decyzją Trybunału Konstytucyjnego o wysłaniu do ustawodawcy postanowienia sygnalizacyjnego, które zasugeruje dokonanie w prawie zmian umożliwiających stosowanie marihuany do celów leczniczych. Oczywiście, w pewnym sensie jest to moment historyczny, bo to chyba pierwszy w naszej najnowszej historii przypadek, gdy jakiś organ władzy uznał, że marihuana może mieć użytek leczniczy. (Nie liczę decyzji o dopuszczeniu do obrotu Sativexu i Bedrocanu - czyli, odpowiednio, wyciągu z marihuany i marihua-nowego suszu - bo to były decyzje wymuszone regulacjami unijnymi.) Ale postanowienie sygnalizacyjne (jeżeli dobrze rozumiem sens Działu VI i VII regulaminu TK) to nic innego, jak tylko wiadomość: wicie rozumicie, może byście się w wolnej chwili zastanowili. A przecież wiemy dobrze, że nasza władza nie zrobi niczego, co nie będzie korzystne. Nie dla społeczeństwa; dla niej. Jaką korzyść mogłoby przynieść dopuszczenie medycznego użytku marihuany? - stworzenie u wyborców przekonania, że rządzą nimi ludzkie paniska, co to potrafią pochylić się nad niedolą chorych. W konsekwencji: więcej głosów. Ale nie od wszystkich wyborców, bo przecież pewna ich część swe głosy przeniesie gdzie indziej, nie będzie głosować na tych, co sprzyjają narkomanii, nie poprze tych, czyje decyzje wystawią nasze dzieci na promocję marihuany pod pozorem zastosowań leczniczych. Wiadomo przecież, że marihuana prowadzi do twardych narkotyków (powiedział tak sam Trybunał w Warszawie. I to Konstytucyjny). Których wyborców będzie więcej: chorych, ich rodzin i znajomych oraz rozsądnie myślących ludzi ufających naukowcom, czy raczej narkofobów wierzących w światowy spisek ćpunów, co to nie cofną się nawet przed wykorzystaniem chorych do swoich niecnych celów? W różnych krajach jest z tym różnie. W Europie w ostatnich miesiącach władza w Rumunii i Słowenii uznała, że otworzy się na tych pierwszych. W Polsce nar-kofobiczni politycy wciąż stawiają na tych drugich. Do czasu - co do tego nie mam wątpliwości, pytanie jednak, kiedy w końcu i u nas zacznie rządzić zdrowy rozsądek, dobro obywateli i wiedza naukowa. Tu niestety jestem pesymistą, boję się, że stan świadomości rodaków w kwestii marihuany jest na tyle niski, że rachunek zysków i strat partii rządzących długo jeszcze będzie niekorzystny dla medycznej marihuany". Bogdan Jot nie widzi też na horyzoncie polityków mających „cojones" do podjęcia nawet najbardziej słusznych decyzji wbrew słupkom sondaży opinii publicznej i postanowienie sygnalizacyjne TK zmienia tu niewiele.


Warto poznać zdanie prawników i zajrzeć na blog Palestry Polskiej. W tekście „TK: Mit o narkotyku progowym", będącym komentarzem do wyroku, czytamy, że „...marihuana nie jest ani pierwszym, ani najbardziej powszechnym narkotykiem progowym. A na koniec zagadka, którą mamy nadzieję może TK rozwikła: skoro marihuana jest narkotykiem progowym, to czemu w Niderlandach (oficjalna nazwa państwa nazywanego potocznie Holandią) nie ma tłumów zażywających narkotyki twarde?".

Umiarkowanym optymistą jest dziennikarz, red. nacz. Gazety Konopnej Spliff, polityk i rzecznik Wolnych Konopi Maciej Kowalski, który komentuje sprawę na swoim popularnym blogu na portalu NaTemat. pl w tekście „Trybunał Konstytucyjny o marihuanie - za, a nawet przeciw": „Chociaż sędziowie nie przychylili się do skargi, zasygnalizowali możliwość otwarcia się drogi do legalizacji dla medycznego użycia preparatów na bazie konopi". Kowalski martwi się jednak, że dużo fałszywych stereotypów o marihuanie przekradło się do wyroku TK i jest on niekorzystny dla rekreacyjnych użytkowników marihuany.


Śledząc tylko krótkie oficjalne doniesienia o tym procesie, zwłaszcza w mediach zachodnich, była to bardzo dziwna rozprawa. Zaczęła się niespodziewanie i dosyć ostro od nieco sensacyjnych prasowych wzmianek o konstytucyjnej wolności religii, skończyła na medycynie, a dotyczyła tak naprawdę jeszcze innych Artykułów Konstytucji. TK wysłał jasny sygnał: gdyby skarżący był chory (bo chyba nie był?) i sprawa dotyczyła medycznej marihuany, wyrok mógłby być inny.


Z pewnością następnym razem adwokatom w tak ważnej sprawie, broniącym w sumie wszystkich ludzi więzionych i prześladowanych za konopie w Polsce przed samym Trybunałem Konstytucyjnym, przydałoby się więcej czasu i pracy zespołowej, np. można poprosić o radę i pomoc weteranów podobnych batalii sądowych w innych krajach. Batalii toczonych często od dziesięcioleci - zwycięstwa na samej górze, w tak wysokich instancjach, nigdzie nie przyszły łatwo i szybko. Mimo licznych porażek i rzadkich triumfów, droga sądowa pozostaje jednak ważną częścią ruchu legalizacyjnego na całym świecie - jako dobry skrót do poprawy sytuacji i szansa na szybszą legalizację i amnestię.

S
Soft Secrets