Cud mniemany, czyli marihuana i papież

Soft Secrets
23 Apr 2014

W medycynie zdarzają się rzeczy, których nie sposób wyjaśnić na gruncie dzisiejszej wiedzy. Pytanie brzmi - jak potraktujemy takie zjawiska? Jak okazję do nauki czy wręcz przeciwnie?


W medycynie zdarzają się rzeczy, których nie sposób wyjaśnić na gruncie dzisiejszej wiedzy. Pytanie brzmi - jak potraktujemy takie zjawiska? Jak okazję do nauki czy wręcz przeciwnie?

W medycynie zdarzają się rzeczy, których nie sposób wyjaśnić na gruncie dzisiejszej wiedzy. Pytanie brzmi - jak potraktujemy takie zjawiska? Jak okazję do nauki czy wręcz przeciwnie?

Miałem wczoraj okazję gościć w programie "Pytanie na śniadanie" TVP2 (zapis wideo jest dostępny w serwisie tvp.pl). Wraz ze mną w studiu był Hubert, którego 27-letni syn cierpi na nowotwór mózgu - glejaka, a konkretnie skąpodrzewiaka wielopostaciowego o czwartym, najwyższym stopni złośliwości. Onkolodzy okazali się bezradni i chwała im za to, że się do tego przyznali, zamiast stosować uporczywą terapię. W czerwcu 2013 r. dali pacjentowi pół roku życia. Ponieważ chłopak mimo leczenia bardzo cierpiał z powodu bólu i obrzęku mózgu, ojciec postanowił podawać mu preparaty na bazie marihuany. Najpierw ziołowe, obecnie oleje z pąków konopii, zawierające skoncentrowane kanabinoidy. Efekt? Nie tylko złagodzenie bólu, ale też znacząca poprawa jakości życia (pacjent wstał z łóżka, chodzi na spacery itd.) oraz zatrzymanie progresji guza potwierdzone badaniami obrazowymi.

W to ostatnie najtrudniej mi uwierzyć. Owszem, marihuana ma szereg zastosowań medycznych (mówił o nich niedawno prof. Vetulani) - choćby zwalczanie bólu, ulga w stanach wyniszczenia, łagodzenie mdłości po chemioterapii i poprawa apetytu - ale potencjalne właściwości przeciwnowotworowe kanabinoidów nie są jeszcze dobrze zbadane. Trudno powiedzieć, czy i który ze związków chemicznych wchodzących w skład marihuany może niszczyć komórki glejaka, a jeśli tak, to jak podawany, jak długo itd. Życzę synowi Huberta jak najlepiej, ale wiem też, że wyciąganie daleko idących wniosków na podstawie jednego przypadku nie jest naukowe. Naukowe byłoby zbadanie takiego pacjenta i wielu podobnych, sprawdzanie przez kilka lat, jak sobie radzą itd.

Niestety, nie jest to możliwe, przynajmniej w Polsce. Hubert sprowadza i podaje synowi oleje potajemnie, ponieważ według naszego prawa jest to narkotyk, za posiadanie którego można pójść na wiele lat do więzienia. Apele pacjentów o dopuszczenie medycznej marihuany do ograniczonego, kontrolowanego stosowania od lat spotykają się z lepiej lub gorzej maskowaną obojętnością ze strony polskich polityków. Terapia pozostaje nielegalna, nie można jej więc u nas rzetelnie przebadać i stwierdzić, czy i jak działa.

Syn Huberta może wyzdrowieć. Jeśli tak będzie, nie dowiemy się, na ile przyczyniła się do tego marihuana, a na ile był to przypadek spontanicznej regresji choroby - bo takie przecież się zdarzają. Gorzką ironią losu jest to, że gdyby Hubert ogłosił, iż modlił się do Jana Pawła II, uznano by to za cud kanonizacyjny. Gdyby powiedział prawdę, mógłby spodziewać się przede wszystkim wizyty policji i długiego wyroku. W takim właśnie kraju żyjemy, 10 lat od wstąpienia do Unii Europejskiej. Ile lat świetlnych dzieli nas jeszcze od nowoczesnej cywilizacji?

Człowiek 2.0

Źródło: http://www.tokfm.pl/blogi/czlowiek-20/

S
Soft Secrets