Bike Medical Tour 2013

Soft Secrets
23 Aug 2013

Jeśli pomyślimy, że nawet dla kolarzy zawodowych wyścig może być poważnym wyzwaniem, nie można nie docenić tego, do czego zdolnych było piętnastu kolarzy amatorów podczas trzydniowych zawodów Medical Bike Tour 2013 w górzystym i dzikim krajobrazie Hiszpanii. Z ogromną siłą woli pokonali własne słabości i zebrali 50.000 euro, które przeznaczone zostały na badania nad konopiami leczniczymi


Jeśli pomyślimy, że nawet dla kolarzy zawodowych wyścig może być poważnym wyzwaniem, nie można nie docenić tego, do czego zdolnych było piętnastu kolarzy amatorów podczas trzydniowych zawodów Medical Bike Tour 2013 w górzystym i dzikim krajobrazie Hiszpanii. Z ogromną siłą woli pokonali własne słabości i zebrali 50.000 euro, które przeznaczone zostały na badania nad konopiami leczniczymi

Jeśli pomyślimy, że nawet dla kolarzy zawodowych wyścig może być poważnym wyzwaniem, nie można nie docenić tego, do czego zdolnych było piętnastu kolarzy amatorów podczas trzydniowych zawodów Medical Bike Tour 2013 w górzystym i dzikim krajobrazie Hiszpanii. Z ogromną siłą woli pokonali własne słabości i zebrali 50.000 euro, które przeznaczone zostały na badania nad konopiami leczniczymi

Prezentacja zawodników przed startem w Budia.
Mam naprawdę szczęście. Gdy przybywamy do Madrytu, 14. kwietnia, Hiszpania budzi się do życia po długiej zimie. W dzień naszego przybycia pokazało się wspaniałe słońce, a temperatura szybko osiągnęła ponad 25° C.

Po nocy spędzonej w Madrycie przyjeżdżają po nas gospodarze z Paradise Seeds, żeby podwieźć nas na start, który ma miejsce w miejscowości Budia liczącej aż 150 mieszkańców. Rowery zostają wystawione na pokaz i co jest normą wśród kolarzy fanatyków, zostają one odpowiednio docenione. Na starcie widać wszystkie typy rowerów, od górali do klasycznych vintage ze stali, przez rowery z aluminium czy z karbonu. Nie mówiąc nic o ubraniach. Można się pośmiać. Jesteśmy pod wrażeniem strojów kolarzy sponsorowanych przez największe nazwy ze świata konopi. To naprawdę niesamowite!

Drużyna składa się z grupy piętnastu kolarzy. A dokładniej: z Austriaka, człowieka ze stali Harrego, z growshop Bushdoctor, czterech niezniszczalnych Słoweńców i dwóch holenderskich dziewczyn, które zwłaszcza na podjazdach ucierają nosa wielu facetom. Najmłodszy kolarz, objawienie podjazdów, to Zanur, ma jedynie 17 lat i jest synem Luca z Paradise Seeds. Peter ma sześćdziesiąt dziewięć lat i jest najstarszy w grupie, ale z pewnością nie jest najsłabszy, wręcz przeciwnie. Pomoc medyczną zapewnia dwóch Brytyjczyków, którzy z wielką empatią i talentem prowadzą badania nad wykorzystaniem medycznych konopi w sporcie. Samochody serwisowe prowadzone są przez zawsze uśmiechniętego Alexa z Hagi, zwanego ‘Happy Smile” i przez Roos, nie możemy też zapominać o niesamowitym Patryku, AKA Ali Babà.

Na trasie

Kolarze biorący udział w wyścigu posilają się spaghetti. Od lewej do prawej: Daisy, Harry, Peter i Kees.

Wspaniałe krajobrazy skutecznie rekompensują wszelkie trudy.

Po starcie w Budia, podczas pierwszego etapu o długości 125 km szybko tworzą się grupki kolarzy będących w mniej więcej podobnej formie i mających podobne preferencje (podjazdy lub zjazdy). Nawet jeśli podczas początkowej fazy zawodów wydaje się, że na podjazdach kolarzom potrzebna jest butla tlenowa, żeby wjechać pod górę, to już podczas drugiego etapu widać znaczną poprawę, podjazdy wydają się dużo prostsze. Peleton rozbija się regularnie. A to ze względu na zbyt ostry podjazd, a to ze względu na niebezpieczny zjazd, na którym nawet samochody serwisowe mają trudności. Na szczęście za każdym razem udaje nam się scalić. Jeśli ktoś ma problemy z przebitą dętką czy z łańcuchem, zawsze znajduje się ktoś, kto się zatrzymuje i pomaga, nawet jeśli chęć pogoni za grupą jest zawsze silna. 

Na szczęście noce spędzamy w bardzo wygodnych apartamentach, jak prawdziwi kolarze, w pokojach dwuosobowych. Łózka są wygodne, a prysznice gorące. Hiszpański rytm życia, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni, wytrąca nas trochę z równowagi. Biorąc pod uwagę, że o piątej po południu jesteśmy jeszcze na trasie, a dopiero około 22 siadamy do stołu,kończy się tylko na lekkich zadrapaniach. Nawet jeśli Jaka zostanie odwieziony do szpitala, żeby sprawdzić czy nie ma żadnych złamań. Na szczęście kończy się na strachu.

Doping 

Królowa podjazdów Roos na czele grupy od początku drugiego etapu.

Wiadomym jest, że kto regularnie biega, może odczuwać stan euforii. Ale o fakcie, że rower powoduje tę samą reakcję jakoś się nie mówi. Pedałując dzień po dniu odkrywamy, że próg bólu podnosi się coraz bardziej i jest to naprawdę fenomenalna rzecz. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że podczas Biketour MC używa się środków dopingujących, nawet jeśli ograniczonych tylko do konopi. Na przykład bardzosympatyczny Jan ze Słowenii, nazywany “człowiek rasta”, który z kolei przez towarzyszy z drużyny nazywany jest chudzielcem, staje się maskotką grupy. Nie używa nawet kasku. Ma całą kolekcję czapeczek jamajskich i mówi, że w zupełności mu wystarczają. Podczas jednego z płaskich odcinków trasy opowiada mi, że bardzo dużo trenuje i że nawet podczas uprawiania sportu, zawsze pali. Opowiada, że gra w piłkę nożną z grupą przyjaciół i że przed każdym meczem palą skręta, a potem na boisku są nie do pokonania. Mówi, że są w takiej harmonii, prawie na poziomie telepatii. Nawet na podjazdach, na swoim rowerze o bardzo szerokich oponach, widzi się go ze skrętem w ustach. Również trzech uczestników z Hagi, którzy pedałują w barwach Dizzy Duck, regularnie odpala skręty. Choć trzeba przyznać, że stopniowo uczestnicy palą coraz mniej.

Gęsia skórka i łzy

Symboliczne przekazanie ogromnego czeku o wartości 50.000 euro.

W.dniu.wyjazdu.zostajemy.pożegnani przez rozentuzjazmowanych studentów. Takie pożegnanie przyprawia nas o gęsią skórkę! To naprawdę wyjątkowe doświadczenie!

Jedyna hiszpańska uczestniczka, Barbara, która dopiero w przedostatni dzień zdecydowała się wziąć udział w wyścigu, pokonując 30 km nie jest w stanie dotrzymać tempa grupy i pozostaje w tyle. Resztę wyścigu pokona sama, we własnym tempie, choć dziwnym trafem dojedzie na metę w Walencji jako pierwsza.

Zdaję sobie sprawę ze wzruszenia moich towarzyszy wyścigu, w których oczach pojawiają się łzy, gdy wjeżdżamy na peryferie Walencji. Osobiście też nie mogę powstrzymać emocji. Mam wrażenie, że jesteśmy mitologicznymi wojownikami, którzy po bitwie powracają zwycięsko z placu boju. To, czego dokonaliśmywciągu ostatnich trzech dni, nie jest dane wszystkim. Ale opanowujemy emocje. Najtwardsi z naszej grupy chcą pokazać, że ich siły się jeszcze nie wyczerpały i zaczynają coraz szybciej pedałować. Pomimo bardzo silnego wiatru jadą w kierunku morza śródziemnego z prędkością ponad 40 km na godzinę. Próbuję ich naśladować, ale nie jestem w stanie pokonać powstałej  wokół mnie pustki i nie udaje mi się ich dogonić. Spotykamy się ponownie dopiero tuż przed wjazdem do centrum. Dojeżdżamy około piątej na tereny targowe, gdzie zostajemy entuzjastycznie przyjęci przez komitat powitalny. Misja wypełniona!

Dla wszystkich uczestników, kolarzy i ich pomocników Biketour MC stał się z pewnością niezapomnianą przygodą. Przekazujemy nasze najserdeczniejszepodziękowania licznym sponsorom, którzy zapewnili przekazanie hiszpańskiemu profesorowi Guillermo Valesco czek na sumę 50.000 euro. Nasza trud nie poszedł na marne, a czek jest wspaniałą nagrodą. Miejmy nadzieję, że trzecia edycja wyścigu zbierze jeszcze więcej uczestników!

Kierujemy serdeczne podziękowania do: Sweet Seeds, Royal Queen Seeds, Advanced Nutrients,  sponsorów strategicznych, do sponsora Club 100 i dla wszystkich sponsorów, którzy pragnęli pozostać anonimowi..

S
Soft Secrets